[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całując ich krągłe wypukłości w miejscu, gdzie krzyżowały się jedwabne szarfy sukienki.
Chcę na ciebie patrzeć. Objął ją w talii, podniósł i posadził na brzegu stołu. Chcę cię
całować, całą.
Rozpiął sukienkę. Zrzuciła buty i pozwoliła im upaść na podłogę. Obcasy stuknęły o
deski i w tej samej chwili otoczyła ich melodia Pięknej kobiety Roya Orbisona. Głośne
pulsowanie perkusji i gitary zgrało się z pierwotnym rytmem ich własnych zmysłów. C. J.
wsunął się między jej kolana i jednym szarpnięciem ściągnął z niej sukienkę aż do pasa. Oczy
Bonnie Jean zaszły mgłą, a usta rozchyliły się w niecierpliwym westchnieniu. Ogarniał ją
coraz większy bezwład.
Przesunął dłońmi po jej szyi, ramionach i piersiach. Przywarła do niego, mrucząc coś
cicho. Uniósł ją lekko i nakrył ustami nabrzmiałą pierś. Krzyknęła głośno. Zdawało jej się, że
za chwilę umrze z rozkoszy.
Jak ja mogłem żyć bez ciebie? Bez tego wszystkiego? C. J. położył ręce na jej
kolanach i podsunął sukienkę aż do bioder. Pokaż mi, że jesteś moja powiedział głębokim,
zmysłowym głosem. Tylko moja.
Nigdy nie należałam do nikogo innego.
Udowodnij mi to szepnął jej do ucha. Poczuła wilgotne ciepło jego oddechu.
Gwałtownie zaczerpnęła powietrza i uchwyciła się jego ramion.
Oparł dłonie na jej udach i wsunął palce pod klamerkę pasa do pończoch. Bonnie Jean na
wpół siedziała, na wpół leżała przed nim, gotowa na jego przyjęcie. Włosy miała
rozpuszczone i w nieładzie, oczy lśniły, piersi unosiły się prowokacyjnie przy każdym
oddechu. Nigdy w życiu nie widział piękniejszej kobiety. Rozpinał klamerki z niewiarygodną
szybkością.
Marzyłem o tym.
Ja też. Odchyliła się do tyłu i oparła na ramionach.
Nie wytrzymam już dłużej. Muszę być... w tobie.
Zsunął pończochę z jednej nogi, odrzucił ją na bok i uczynił to samo z drugą.
Chcę cię. Chcę cię do końca.
Kochanie, dam ci wszystko, czego zapragniesz.
Przywarł do niej swym potężnym torsem, uniósł lekko jej biodra i zsunął białe
koronkowe majtki. Poczuła przedziwny, podniecający lęk. Niecierpliwie osunął dłoń niżej i
dotknął centrum jej kobiecości.
C. J. szepnęła, wyprężając całe ciało.
Dotknij mnie.
Och... westchnęła, instynktownie oplatając go nogami. Przyciągnął jej dłonie do
swojej piersi.
Rozepnij mi koszulę.
Szybko odpięła guziki i odsunęła na boki biały, wykrochmalony materiał. Powoli
przesunęła dłońmi po jego potężnych ramionach.
Tracę przy tobie rozum szepnęła. Wiesz o tym, prawda?
Przywarł do jej ust z taką siłą, że pochwyciła go za ramiona, żeby nie stracić równowagi.
Ogarnięci płomieniem, pogrążali się w sobie coraz bardziej. Ręce przesuwały się ślepo po
ciałach, z każdym dotknięciem wzbudzając coraz większą gorączkę.
Przez osiemnaście lat pragnąłem cię dzień i noc. A ja ciebie. Powiodła palcami po
jego policzku.
Każdego dnia przypominałem sobie twój dotyk. Każdej nocy śniłem, że jestem z tobą,
znów i znów, i słyszałem, jak krzyczysz moje imię.
Powiodła palcami po gęstych, ciemnych włosach na jego piersi. Jej usta wędrowały po
jego ramionach, zostawiając na wilgotnej skórze różowe ślady.
Kocham cię. Osunęła dłoń niżej, odpięła pasek przy jego spodniach i rozsunęła zamek
błyskawiczny.
Tak, kochanie... tak.
Chcę cię. Chcę cię poczuć w sobie. Już?
Nie każ mi czekać.
Opuścił ją niżej na stół bilardowy. Oplotła wokół niego nogi i ramiona, cała otwarta na
jego przyjęcie, i zapraszająco uniosła biodra w górę.
Przez kilka chwil, które były dla niej torturą, szorstkimi palcami pieścił jej piersi, potem
osunął ręce niżej i pochwycił jej biodra. Ugiął lekko nogi w kolanach i wszedł w nią jednym
mocnym pchnięciem. Obydwoje krzyknęli z rozkoszy. Palące pragnienie wiodło go coraz
głębiej, każdy jego ruch prowadził ją do spełnienia.
Och, tak! krzyknęła, bezlitośnie wbijając paznokcie w jego plecy. Ogarnął ją słodki,
ekstatyczny bezwład. Ich spocone ciała przylgnęły do siebie jeszcze mocniej.
Jesteś moja, Bonnie Jean. Moja.
Zawsze odszepnęła, czując, jak ich wilgotne ciała stapiają się ze sobą.
Ostatnim gwałtownym pchnięciem doprowadził ją do szczytu rozkoszy. Przywarli do
siebie, wspólnie przeżywając kulminację miłości. C. J. podniósł się i zapiął spodnie. Bonnie
Jean patrzyła na jego szeroką, męską pierś widoczną pod rozpiętą koszulą. Nawet w snach
miłość z nim nie była tak wspaniałym przeżyciem. Na jej ustach pojawił się miękki,
zadowolony uśmiech w pełni zaspokojonej kobiety.
Cody ma łóżko na zapleczu C. J. ruchem głowy wskazał na uchylone drzwi. Gdy
byłem chłopcem i próbowałem udawać mężczyznę, pozwalał mi tam czasem zostać, jeśli za
dużo wypiłem.
Czy zapraszasz mnie do spędzenia z tobą nocy? Usiadła na krawędzi stołu, nie
zawracając sobie głowy próbami przysłonięcia nagości. Pognieciona i wilgotna jedwabna
sukienka była zwinięta wokół jej bioder.
Chcę się z tobą kochać przez całą noc. Powoli i słodko. Szaleńczo i namiętnie. Chcę się
znów nauczyć na pamięć każdego centymetra twojego ciała.
Wyciągnęła do niego ramiona.
Ja też tego chcę, ale najpierw muszę ci powiedzieć... o Bubbie.
Wszystkie mięśnie jego ciała napięły się na wzmiankę o jej nieżyjącym mężu.
Jeśli chcesz, żebyśmy dzisiaj porozmawiali, to porozmawiamy. Zdjął ją ze stołu i
trzymał w ramionach. Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła twarz w zagłębienie obojczyka. C.
J. podszedł do drzwi prowadzących na zaplecze, otworzył je kopniakiem i wniósł ją do
małego pokoiku bez okien. W blasku światła sączącego się z sali bilardowej widać było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]