[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawiającą sympatyczne wrażenie twarzą. Spojrzał na nas, a potem, wyraznie skrępowany,
szybko odwrócił wzrok - w sposób typowy dla ludzi nieśmiałych, ale uczciwych.
- O, to panowie - powiedział. - Proszę wejść, proszę bardzo. Miałem zamiar wyjść, ale
chyba zrezygnuję. Proszę do salonu. Zawołam Clemency... ach, już jesteś, kochanie.
Przedstawiam ci nadinspektora Tavernera. On chce... czy mamy jeszcze papierosy?
Przepraszam na chwilę, zaraz wrócę - wpadł na parawan, okropnie zmieszany mruknął do
niego bardzo przepraszam i wyszedł z pokoju.
Zapadła cisza, zupełnie jak po pozbyciu się buczącego trzmiela.
Pani Rogerowa Leonides stała przy oknie. Wystarczyło jedno spojrzenie, by
zaintrygowała mnie jej osobowość - jak również atmosfera pokoju, do którego nas
zaproszono.
Zciany były całkiem białe - i to naprawdę białe, a nie koloru kości słoniowej czy
jasnokremowe, co często potocznie uważa się za kolor biały. Nie było bibelotów ani obrazów
z wyjątkiem płótna wiszącego nad kominkiem - geometrycznej kompozycji składającej się z
ciemnoszarych i granatowych trójkątów. Nie było też prawie mebli oprócz tych
najpotrzebniejszych: trzech czy czterech krzeseł, stołu ze szklanym blatem i małej
biblioteczki. Było za to dużo światła i przestrzeni. Diametralnie różnił się od dużego salonu
na parterze, z meblami obitymi kwiecistym brokatem. Tak jak pani Rogerowa Leonides
różniła się od pani Philipowej Leonides. O ile Magda Leonides mogła być - i często bywała -
tuzinem rozmaitych kobiet, o tyle byłem pewien, że Clemency Leonides mogła być tylko
sobą. Miała bardzo zdecydowaną osobowość.
Sądzę, że miała około pięćdziesiątki. Siwe włosy nosiła przycięte bardzo krótko, na
zapałkę, ale w tej fryzurze, która zawsze była dla mnie synonimem brzydoty, wyglądała
wyjątkowo ładnie. Miała wrażliwą, inteligentną twarz i jasnoszare oczy, badawczo patrzące
na świat. Ubrana była w prostą ciemnoczerwoną suknię, doskonale podkreślającą szczupłość
jej sylwetki.
Od razu poczułem, że Clemency Leonides jest kobietą, która może wzbudzać obawy,
ponieważ - jak sądziłem - w życiu kierowała się zasadami zupełnie innymi niż zwykłe
kobiety. Natychmiast zrozumiałem, dlaczego Sophia określiła ją jako bezwzględną . W
pokoju było zimno i lekko zadrżałem.
- Proszę usiąść, nadinspektorze - odezwała się pani domu spokojnym, kulturalnym
głosem. - Czy są jakieś nowe wieści?
- Przyczyną śmierci była ezeryna, proszę pani.
- Zatem to morderstwo - powiedziała w zamyśleniu. - To nie mógł być wypadek,
prawda?
- Nie, pani Leonides.
- Bardzo proszę, żeby panowie delikatnie obchodzili się z moim mężem. On bardzo
przeżywa tę sprawę. Uwielbiał ojca i jego śmierć była ogromnym ciosem. Jest bardzo
uczuciowy.
- Pani była w dobrych stosunkach z teściem?
- Owszem. Chociaż go nie lubiłam.
- A to dlaczego?
- Obce mi były cele, do których dążył, i nie podobały mi się metody, jakimi je osiągał.
- A jak układały się stosunki z panią Brendą Leonides?
- Z Brendą? Nie widywałyśmy się za często.
- Czy uważa pani, że to możliwe, by było coś między nią a panem Laurence em
Brownem?
- To znaczy... romans? Nie sÄ…dzÄ™. Ale nawet gdyby mieli romans, to ja i tak bym nic o
tym nie wiedziała - jej głos zdradzał kompletny brak zainteresowania tematem.
Do pokoju wpadł Roger Leonides i od razu narobił zamieszania.
- Nie mogłem wrócić od razu - wyjaśnił. - Zatrzymał mnie telefon. I co, inspektorze?
Jakie wieści? Co spowodowało śmierć mojego ojca?
- Zgon nastąpił na skutek zatrucia ezeryną.
- Naprawdę? Mój Boże! Zatem to ta kobieta! Wyciągnął ją z rynsztoka, a ona tak mu
odpłaciła! Zamordowała go z zimną krwią! Boże, krew się we mnie gotuje, gdy o tym
pomyślę.
- Czy ma pan jakieś szczególne powody, by uważać, że winna jest jego żona? - spytał
Taverner.
Roger biegał nerwowo po pokoju, wyrywając sobie włosy.
- Powody? Panie, pan pyta o powody? A kto inny to mógł być? Nigdy jej nie ufałem,
nie lubiłem jej. Nikt z nas jej nie lubił. Philip i ja byliśmy przerażeni, kiedy ojciec powiedział
nam, co zrobił! I to w jego wieku! To czyste szaleństwo!!! Mój ojciec był zdumiewającym
człowiekiem, panie inspektorze. Umysłowo był sprawny jak czterdziestolatek. Wszystko, co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]