[ Pobierz całość w formacie PDF ]
215
mu nie chciała dać dobrowolnie. Być może po raz
pierwszy w swym pełnym rozczarowań życiu nie
pragnął uwodzić, lecz zostać uwiedzionym.
Wtedy uśmiechnęła się do niego i Simon ujrzał
tajemne uczucia, kryjące się w głębinach jej oczu.
Uniosła dłoń i przesunęła palcami po policzku,
a potem po włosach. W końcu przyciągnęła jego
głowę i pocałowała w usta. Był to najsłodszy poca
łunek w jego życiu. Wiedział już teraz bez cienia
wątpliwości, że nie trzyma w ramionach nieprzy
chylnej księżnej.
Następny dzień, który wstał jasny i słoneczny
nad spowitym w śnieżną biel światem, był bardzo
trudny dla Aleksandry. W nocy śnieżyca ucichła
i Greenley Manor pokrył białym puch, ale jej oczy
nie widziały piękna poranka.
Obudziła się pózno w wielkim łożu i pomyślała,
że Molly zapomniała jej przynieść poranną czekola
dę. Kiedy przeciągnęła się z zadowoleniem, odkryła
z niepokojem, że nie ma na sobie nocnej koszuli.
Wtedy właśnie powróciły do niej wspomnienia wy
darzeń poprzedniej nocy i z lękiem zerknęła na
sąsiednią poduszkę. Zadrżała, widząc wyraznie od
znaczony w niej kształt głowy. Ostrożnie wyciągnęła
rękę, ale prześcieradło było chłodne. Czyżby spał na
polowym łóżku? - pomyślała i natychmiast skarciła
się za tak głupie myśli. Oczywiście, że nie spał. Aż
nazbyt dobrze o tym wiedziała. Spał z nią, przytulał
ją mocno do siebie, jego oddech pieścił jej policzek,
a dłoń obejmowała pierś.
Wysiłkiem woli odepchnęła wspomnienia tej cu-
216
downie rozpustnej nocy. Popełniła straszliwe szaleń
stwo i powinna umierać ze wstydu, ale z niezrozu
miałych powodów czuła tylko przemożne pragnie
nie, by dłonie Simona znów dotykały każdego
zakątka jej ciała. Jęknąwszy, odrzuciła kołdrę i wsta
ła z łóżka. Zadrżała, gdy stopy dotknęły zimnego
dywanu. Jej koszula nocna leżała zmięta obok,
a obszerny, różowy szlafrok pani Greenley spoczy
wał w bardzo podejrzanie wyglądającej kupce przy
kominku. Porozrzucane ubrania zdawały się opo
wiadać dzieje jej uwiedzenia i kapitulacji. Zawsty
dzona Aleksandra, jakby chcąc wymazać z pamięci
ostatnią noc, wciągnęła na siebie obszerną koszulę
nocną, a szlafrok złożyła na krześle. Potem wróciła
do łóżka i nakryła się kołdrą aż pod brodę.
Wtedy to powróciły z dręczącą wyrazistością
wszystkie szczegóły, przypominając Aleksandrze
pełnię jej upadku. Była zbyt uczciwa, by winić za to
Simona, który, ku jej zdumieniu, okazał wyjątkowe
opanowanie. Przecież bardzo jasno powiedział, że
to ona ma podjąć decyzję, czy między nimi ma dojść
do czegokolwiek. Aż nazbyt dokładnie pamiętała
swą odpowiedz. Czuła jeszcze w opuszkach palców
delikatną szorstkość jego policzka i miękkie, gęste
włosy. Tak dalece się zapomniała, że przyciągnęła
jego głowę i rozpustnie pocałowała go w usta, wsu
wając język między wargi. Takie zachowanie nie
przystoi damie. Pokazała mu wyjątkowo dobitnie,
czego od niego chce i on to zrobił. Jak mogłaby go
za to winić? Przypomniała sobie, jak wspaniale
spełnił jej pragnienia i oblała się gorącym rumień
cem. Pod wpływem tych wspomnień jej ciało na
217
nowo upajało się każdym dotknięciem, pieszczotą
i pocałunkiem, którymi Simon zasypał ją ubiegłej
nocy.
Rozległo się lekkie pukanie do drzwi i Aleksandra
zadrżała z lęku i jeszcze głębiej schowała się pod
kołdrę, udając, że śpi. Do pokoju weszła pani
Greenley wciąż oszołomiona zaszczytem, że oto
gości pod swoim dachem książęcą parę. Mówiła bez
przerwy od momentu otwarcia drzwi, zachwycając
się łaskawością księcia, który wstał tak rano, by
zasiąść do śniadania z panem Greenleyem, który -
jak się dowiedziała Aleksandra - nie cierpiał samo
tnego spożywania posiłków.
- Jego książęca mość poprosił nas bardzo sta
nowczo, byśmy dziś rano dali dłużej pospać wa
szej wielmożności - wyjaśniła jowialnie. - Widać
księciu zależy, żeby wasza wysokość odzyskała siły
po wczorajszych przeżyciach. Właśnie tak mi po
wiedział. Od razu wiedziałam, co miał na myśli.
Martwił się tym guzem, którego wielmożna pani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]