[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mniejsze aspiracje. Tak czy owak widać jednak postęp. Z badań CBOS-u wyni-
ka, że uczniowie ostatnich klas szkół ponadpodstawowych w coraz jaśniejszych
kolorach widzą swoje wykształcenie za dziesięć piętnaście lat. Konsekwent-
nie spada odsetek młodzieży przekonanej, że będzie miała mało perspektywicz-
ne wykształcenie zasadnicze zawodowe lub średnie. Coraz więcej młodych ludzi
wierzy, że będzie mieć wykształcenie wyższe.
%7łądne wiedzy, uczące się, ambitne, widzące dla siebie jasną przyszłość w no-
wej Polsce młode pokolenie czy pokolenie, w którym większość ludzi ma jakieś
nadzieje, czegoś się uczy, czegoś się nauczy, ale ani ta wiedza nie da im w ży-
ciu nic nadzwyczajnego, ani te nadzieje nie zostaną spełnione tak, jak by chcieli?
Który obraz jest prawdziwy? Oba, niestety. Właściwie trudno mówić nawet o pol-
skiej młodzieży jako całości, bo pod względem wiedzy i umiejętności jest ona
tak podzielona jak cały kraj. Bierzemy do ręki wyniki testów przeprowadzanych
w różnych szkołach i jak na dłoni widzimy dwie Polski. Zróżnicowanie wyni-
ków uzyskanych przez polskich uczniów w testach sprawdzających rozumienie
tekstów i poprawne wyciąganie wniosków jest zwykle największe spośród roz-
winiętych krajów biorących udział w badaniu. Już na tym etapie, gdy porównuje
się kilkunastoletnich Polaków, widać u nas model latynoamerykański. Z jednej
strony świetnie wykształceni młodzi ludzie, którzy bez problemów mogą konku-
rować ze swymi rówieśnikami z najbardziej rozwiniętych krajów. Z drugiej strony
półanalfabeci, którzy niewiele rozumieją i niewiele potrafią, a w szkole głównie
odfajkowują godziny. Mamy w Polsce statystyczny wzrost poziomu wykształce-
nia ludzi, a jednocześnie szybko rosnące, często gigantyczne już różnice eduka-
cyjne (między lepiej a gorzej wykształconymi, między miastem a wsią, bogatymi
a biednymi). Dzieci biednych, gorzej wykształconych, urodzone i wychowujące
się we wsiach i w małych miasteczkach z kretesem przegrywają z dziećmi ludzi
lepiej wykształconych, bogatszych, najczęściej z większych miast. Te dzieci nie
tylko przegrywają. Często tak naprawdę nie startują nawet w zawodach. Ba, czę-
sto nie wiedzą nawet, że zawody się odbywają. Przez całe dziesięciolecia całkiem
niezle miał się u nas mit, że jesteśmy dobrze wykształceni, lepiej nawet niż Fran-
cuzi, a szczególnie Amerykanie. Wiadomo taki Amerykanin to nie wie, gdzie
są Polska i Warszawa, a my, owszem, dobrze wiemy, gdzie jest Ameryka. Mit miał
się świetnie, ale jak to mit do rzeczywistości miał się, a szczególnie teraz
ma się nijak. Wskaznik wyższego wykształcenia, mimo znacznego wzrostu, wciąż
jest u nas niski, funkcjonalny analfabetyzm nie jest zjawiskiem rzadkim, ale jest
go bardzo, bardzo dużo. W wielu miejscach jest nawet normą. Rozumienie tek-
stów jest słabiutkie. Umiejętność werbalizowania swych myśli bardzo prze-
ciętna. Można oczywiście powiedzieć, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat licz-
ba kin spadła z ponad tysiąca czterystu do ponad sześciuset, że nakłady książek
60
zmniejszyły się, i to znacznie, że gazety są coraz droższe i tak dalej. Wszystko to
prawda, ale intuicyjnie wyczuwamy, że nie w tym problem. %7łe o wiele większym
problemem niż trudności z zaspokojeniem pragnienia dostępu do dóbr kultury jest
brak takiego pragnienia, a problemem największym jest system edukacyjny, który
u młodych ludzi takich potrzeb nie buduje.
DYSTANS DO NADROBIENIA
Dość przygnębiająca jest lektura raportu OECD/PISA pokazującego, z jakim
bagażem wiedzy i umiejętności piętnastolatkowie z różnych krajów biorą się za
podejmowanie decyzji, które mogą zdecydować o całym ich życiu. Raport jest dla
nas przygnębiający, bo polscy uczniowie wypadli poniżej, a w wielu wypadkach
zdecydowanie poniżej średniej właściwie we wszystkich kategoriach. Kategoria
pierwsza z brzegu- rozumienie tekstu. Zrednia polska to 479 punktów, daleko za
FinlandiÄ… (546), KanadÄ… (534), NowÄ… ZelandiÄ… (529) i Stanami Zjednoczonymi
(504). Wyniki polskiej młodzieży okazały się zdecydowanie niższe niż wyniki
uzyskane przez uczniów z większości krajów Unii Europejskiej. Młodzi Pola-
cy wypadli, zresztą nie tylko w tej kategorii, lepiej tylko od unijnych maruderów
z Grecji i Portugalii. Równie smutny co polska średnia jest fakt, że niemal dziesięć
procent naszych uczniów nie osiągnęło nawet pierwszego, zupełnie podstawowe-
go poziomu wymagań. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że dziesięć procent pięt-
nastolatków w Polsce to funkcjonalni analfabeci. A jak wypadli najlepsi polscy
uczniowie? Poziom piąty, najwyższy, osiągnęło tylko sześć procent z nich, zdecy-
dowanie gorzej niż we wszystkich innych krajach OECD (dla porównania: w Fin-
landii ponad osiemnaście procent). Oznacza to, że mamy w Polsce uczniowską
elitę, ale jest ona wąziuteńka. Oznacza to też ogromny rozrzut poziomu wykształ-
cenia polskich piętnastolatków. Skąd takie różnice wśród młodych Polaków? Tu
odpowiedz jest precyzyjna. Bo tak wielkie są różnice między poszczególnymi ty-
pami szkół: uczniowie liceów ogólnokształcących uzyskali średnio po 544 punk-
ty, uczniowie średnich szkół zawodowych po 478 punktów, a uczniowie zasadni-
czych szkół zawodowych 356.
No dobrze, może z rozumieniem tekstu jest u nas krucho, ale na przykład
z matematyką dużo lepiej. Niestety, i tu żadnych dobrych wieści. I w tej kategorii
nasza młodzież wypadła lepiej niż młodzież grecka i portugalska, ale już zdecy-
dowanie gorzej niż młodzież z pozostałych krajów. Wystarczy porównać wyniki.
Polska średnia to 477 punktów, czeska 498, węgierska 488, niemiecka
490, japońska 557, fińska 536. I tu zanotowano wielkie różnice między
najlepszymi a najgorszymi polskimi uczniami. Nie ma co dalej się katować ty-
mi wynikami. Wystarczy dodać, że nasi uczniowie licho wypadli też w kategorii
61
myślenie naukowe . Jakiego przedmiotu nie wziąć, wychodzi na to, że siedzimy
w oślej ławce.
Wróćmy do sedna sprawy. Jest nim w polskich warunkach małe zróżnicowa-
nie między uczniami tej samej szkoły i wielkie różnice między szkołami. Poziom
uczniów w danej szkole jest u nas znacznie bardziej wyrównany niż w innych kra-
jach (może to świadczyć o tym, że w naszych szkołach nie stosuje się ekstrapremii
za mistrzostwo). Różnice między poszczególnymi szkołami są jednak ogromne.
Skąd się biorą? Między innymi z wielkich różnic w zamożności, wykształceniu i
zasobach kulturalnych rodziców. Czyli dzieci z bogatszych domów, w których
w rękach rodziców i na półkach częściej są książki, mają o wiele większe szan-
sę niż ich rówieśnicy z domów biednych. Porównanie tych szans prowadzi do
wniosku, że nasz system edukacyjny prowadzi do segregacji młodzieży według
[ Pobierz całość w formacie PDF ]