[ Pobierz całość w formacie PDF ]
grubą talię, a z upływem lat z pewnością zbytnio się zaokrągli. Na komplement nie można
jednak tak odpowiedzieć, należy tylko w sposób naturalny podziękować.
173
Nic pod słońcem nie jest chyba równie trudne jak naturalne zachowanie.
Jeśli Móri uważał ją za piękną, w zupełności jej to wystarczało.
Przesunęła dłonią po jego nagiej piersi.
Jak większość ludzi o skórze barwy kości słoniowej miał gładki tors, bez jednego
włoska, co jej zdaniem bardzo doń pasowało. Zarzuciła mu ręce na kark i zanurzyła dłonie w
kędziory. Czuła, że jej ciało zmienia się w płomień, jest gotowe na wszystko.
Cienie otaczały ich ciasnym pierścieniem, patrzyły na nich, pojękując.
Móri był bardzo delikatny. Koniuszki palców błądziły po skórze dziewczyny, jakby
chciały się z nią kochać, i to właśnie robiły. Smukłe dłonie wywoływały jedną za drugą fale
rozkoszy, wiła się dręczona słodkim bólem.
Całował ją w szyję, ramiona, piersi i pępek. Czubek języka igrał na skórze.
Zorientowała się jednak, poznała po oddechu i nagłych skurczach palców, że i jemu jest coraz
trudniej.
Kiedy położył dłoń na najwrażliwszej części jej ciała, jęknęła przerażona. Przeżycie
było niezwykle intensywne, wydawało jej się, że więcej już nie zniesie.
- Móri, wokół nas coraz mroczniej. Bramy śmierci zamykają się za nami, w twoich
ramionach płynę ku czarnym otchłaniom.
Podniósł głowę i popatrzył na nią, nie odsuwając ręki. Kolanem więził jej udo.
- Wiem o tym - odparł z wysiłkiem. - Wiem o tym, ale nie zabiorę cię w ten mrok, nie
przekroczę granicy, zaufaj mi. Muszę najpierw spytać mych towarzyszy, co się z tobą stanie,
jeśli osiągniemy spełnienie.
- Ale ja cię pragnę, Móri! - jęknęła. - Nie mogę czekać, nie wytrwam dłużej, spłonę,
nie rozumiesz? Ach, Móri!
- Spokojnie - szepnął, pieszcząc ją ręką. - Poradzę sobie, będziemy sobie pomocą.
Jeszcze raz ją pocałował, z niezwykłym żarem, który przeczył jego słowom o spokoju.
Tiril łkała, przesunęła rękę w dół, by odwzajemnić pieszczoty i pomóc jemu, ale on nagle się
odsunął, szepcząc stanowcze nie . Usiadł gwałtownie, skulił się, oparł plecami o ścianę.
Podciągnął kolana pod brodę i otoczył je ramionami. Ukrył twarz..
- Móri, co się stało? - spytała nieszczęśliwa. Miała wrażenie, jakby nagle oblano ją
lodowatÄ… wodÄ….
- Nic nie mów! Nie dotykaj mnie!
Słyszała, że szczęka zębami. Ciało miał napięte jak cięciwa łuku.
174
Szare cienie zniknęły. Zwiatło powoli zaczęło się sączyć do jej świata. Ale
dziewczynę dręczył smutek, bezdenny smutek.
- Czy nie mógłbyś mi powiedzieć...
Móri ze świstem wciągnął powietrze w płuca.
- Ja także nie potrafiłem się temu oprzeć, choć jestem taki silny - wyznał. - Oboje
okazaliśmy się słabi. To była niemądra zabawa.
- Co masz na myśli? - spytała, głęboko dotknięta.
Podniósł głowę, twarz miał ściągniętą.
- Twoje ciało znalazło się zbyt blisko, a moja miłość była zbyt gorąca. Pragnę być z
tobą jak najbliżej, Tiril, jedyna, którą kiedykolwiek kochałem. Chcę być przy tobie, nie mam
siły, by się opierać. Wybacz mi, nie wiedziałem, jakie to trudne.
Te słowa sprawiły jej ulgę, odetchnęła uszczęśliwiona.
- Najdroższy Móri, najdroższy mój, tak bardzo, wprost bezgranicznie cię kocham.
Pomów ze swoimi przyjaciółmi! Jestem gotowa na wszystko, ale chyba nie chcę umierać!
- Nie, nie umrzesz, tak jak ja nie umarłem. Ale twoje życie ogarnie mrok, w twoim
świecie zaroi się od cieni, słońce będzie tylko ledwie dostrzegalnym punktem, widzianym z
morskiego dna. Bo tak mniej więcej wygląda moje życie. Dlatego nie chciałem cię wciągać
do swego świata.
Uspokoił się już. Tiril przycupnęła obok niego, siedzieli oboje objęci, nadzy, ale
emocje trochę ostygły. Pozostał tylko smutek, uczucie równie piękne.
- Móri, co z nami będzie? Gdzie się podziejemy, to mnie najbardziej dręczy.
- Najpierw przeżyjemy ten bal - szepnął jej we włosy. - Potem zobaczymy.
- Erling chce wracać do domu, do Bergen, ale ja tam nie pojadę. Prosiłam tylko, by
położył kwiat na grobie mej ukochanej siostry.
Móri uśmiechnął się.
- Erling mówił mi, że cieszy się na ten bal na zamku. Jest taki przystojny, na pewno
wzbudzi sensacjÄ™.
- Owszem, jest przystojny, ale nie rozumiem, jak mogłeś starać się mnie z nim
połączyć.
- Byłem głupi. Powinienem był wiedzieć, że my dwoje należymy do siebie, że nie
rozdzielą nas sztuczne granice. Ale teraz pójdę już do swego pokoju.
- Chyba nie w tym stroju?
- Och, oczywiście. Czy wiesz, że jedyna na świecie oglądałaś mnie nagim?
175
- Bardzo mnie to cieszy, bo nigdy nie widziałam piękniejszego mężczyzny.
- A wielu ich widziałaś?
- GÅ‚uptasie! Ani jednego.
- Tak właśnie powinno to brzmieć. Często bywałem zazdrosny o Erlinga. Sądziłem, że
czasami o nim myślisz.
- Byłeś zazdrosny? Jak miło! Dobranoc, kochany! Dałeś mi dzisiaj tyle szczęścia, że
nie będę mogła zasnąć.
- A ja nie chcę spać. Będę przywoływał w myślach każdy moment dzisiejszego
wieczoru, a jutro znów cię zobaczę. Czy można pragnąć więcej?
Dwaj mężczyzni siedzieli w kącie gospody, zajęci rozmową.
- Z całą pewnością są w Christianii. Przyprowadzili stajennemu konie. Był z nimi
wielki czarny pies, wszystko więc się zgadza.
- Jak ominęli nasze pułapki?
- Nie mam pojęcia. Ale wiesz co, Georg? Stało się jeszcze coś gorszego! Ich nazwiska
zostały wpisane na listę gości zaproszonych na bal do Akershus!
- Co takiego?!
- To prawda. Znajomy z zamku twierdzi, że ta baronówna, która się do nich
przyłączyła, wkręciła ich na bal.
- To najgorsze co może się zdarzyć! Nie wolno do tego dopuścić!
- Oczywiście. Gdybyśmy tylko wiedzieli, gdzie się zatrzymali, moglibyśmy
natychmiast się z nimi rozprawić.
- Nie mamy czasu do stracenia. Tiril nie może pójść na bal, już my się o to
zatroszczymy.
- %7ływa tam nie pójdzie, bo wtedy wszystko stracone.
- Natychmiast zdobądz zaproszenia na bal! Musimy się przygotować, na wypadek
gdybyśmy nie dopadli jej do soboty. Ale powinna umrzeć wcześniej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]