X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potomka.
Otworzył drzwi i wprowadził ją do środka.
Dom był taki jak jego właściciel - ciemny i tajemniczy. Na
drewnianych podłogach leżały dywany Indian z plemienia
Nawaho. Błyszczące antyki przeplatały się z prostymi,
samodzielnie wykonanymi meblami.
Prawdę mówiąc, pomieszczenie było nieskazitelne.
Nie zbierał bibelotów, niczego, co mogłoby gromadzić
kurz, wprowadzać romantyczny nastrój. Odniosła smutne
wrażenie, że Bobby Elk raczej wegetował, niż żył.
- Jest jedna sypialnia i jedna łazienka. - Wskazał na
kuchnię. - Lodówka jest prawie pusta, ale zapełnię ją.
- Dziękuję, Bobby. To miło z twojej strony.
- Nie ma sprawy. - Postawił torbę na skórzanym krześle w
salonie. - Muszę spakować kilka rzeczy, żeby wziąć je do
Michaela.
- Jasne. - Czując się jak intruz, cofnęła się. Po kilku
minutach był już z powrotem.
- Chciałabyś zjeść coś porządnego? - zapytał.
- Nie, jeszcze nie teraz. - Musiała strawić krakersy.
- Niedługo znikniesz, Julianno. Uśmiechnęła się,
wzruszona jego troską.
- Wkrótce zacznę tyć.
Spojrzał na jej brzuch, potem znów na twarz.
- Trudno to sobie wyobrazić.
Wiedziała, że ma na myśli dziecko. %7łycie, które
zapoczątkował.
Przez chwilę patrzyli na siebie, trwając w niezręcznym
milczeniu.
Bobby zabrał się do parzenia kawy.
- Pewnie nie masz ochoty.
- Nie, dziękuję. Masz herbatę? Dobrze działa na mój
żołądek.
Potrząsnął głową.
- Nie mam, ale zaraz zrobię listę zakupów. - Nalał czarną
kawę do solidnego kubka i wypił.
Jego włosy, jak zwykle, splecione były w warkocz,
bokobrody równo przystrzyżone, twarz ogolona.
Miał na sobie zielony T-shirt i wypłowiałe dżinsy, lekko
przybrudzone na kolanach. Gdy zorientowała się, że patrzy na
jego nogi, natychmiast przeniosła wzrok.
Czasami zapominała, że Bobby ma amputowaną nogę. Był
laki aktywny, potężny i silny, aż trudno wyobrazić go sobie
okaleczonego.
- Pójdę już. Mam nadzieję, że uda mi się spotkać z
Michaelem. - Wypił kawę, opłukał kubek i włożył go do
zmywarki. - Przyjdę pózniej.
- Dobrze. - Skinęła głową. Zapisał coś w notesie przy
telefonie.
- Zostawiam ci kilka numerów telefonu. Do recepcji,
mojego biura i na komórkę. Dzwoń, jeśli będziesz czegoś
potrzebowała.
- Zadzwonię.
Wyszedł z workiem marynarskim przewieszonym przez
ramię i kulami w ręku.
Czuła jego skrępowanie. Kule przypominały o nodze,
którą stracił. Pomyślała, że pewnie potrzebuje ich, gdy
zdejmuje protezę. W innym razie nie brałby ich, by nie
zwracać uwagi na swoje kalectwo.
Julianna siedziała w bezruchu przez kilka minut i
zastanawiała się, kim tak naprawdę jest Bobby Elk.
Bardzo chciała przekopać jego szuflady, rozgryzć
tajemnicę. Czy trzymał gdzieś fotografie swojej żony?
Czując się jak złodziej, poddała się własnej ciekawości i
przeszukała szafki. Nie znalazła nic, prócz starannie
poukładanych ubrań. Na komodzie leżała powieść Louisa
L'Amoura, nieco stopiona świeca i muszla z nadpalonym
pęczkiem ziół, związanych czerwoną nitką. W szafie nie było
niczego, prócz kilku par wranglerów i westernowych koszul.
W łazience były dowody na jego kalectwo. Obok toalety
znajdowały się metalowe poręcze. Wanna też miała poręcze,
ruchomy prysznic i stało w niej plastikowe krzesło.
Czując się klaustrofobicznie, Julianna wyszła na świeże,
letnie powietrze.
Będzie miała dziecko z mężczyzną, którego ledwo znała,
chowającym się przed światem w ustronnej chacie.
Spojrzała na mieniące się w słońcu kwiaty. Uklękła i w
ciągu kilku minut miała już pachnący bukiet.
Zabrała kwiaty do domu, pragnąc tchnąć trochę koloru w
ciemny, hermetyczny świat Bobby'ego Elka.
ROZDZIAA SZ�STY
Bobby nie mógł znalezć Michaela. Musiał z kimś
porozmawiać, zwierzyć się, ale bratanek gdzieś zniknął.
Spędził więc samotnie kilka godzin, przechadzając się po
biurze, wiedząc, że nie ma innego wyboru, jak wrócić do
Julianny.
I co miał jej powiedzieć? %7łe się boi? %7łe wizja bycia ojcem
paraliżuje go?
Nie. Bo przecież to nie była prawda.
Bobby chciał mieć dzieci ze swoją żoną. Zawsze myślał,
że będzie ojcem. Jednak te marzenia umarły wraz z Sharon.
Tak wiele marzeń umarło tamtego dnia. Ale on nie mógł
przestać żyć. To nie byłoby zgodne z tradycją Czirokezów.
Nauczono go, że trzeba za wszystko dziękować, czcić
życie. Nie było to proste, nie po tym, co zrobił Sharon. Mimo
to starał się wstawać każdego ranka i odmawiać czirokeską
modlitwę.
Patrzył przez okno i rozmyślał o swej młodości, o
duchowych lekcjach, które wciąż kierowały jego życiem.
Niektórzy Czirokezi uważali, że dziecko do chwili
narodzin nie ma duszy. Ale Bobby'ego uczono czego innego.
Wierzył, że dusza dziecka jest w łonie matki od chwili
poczęcia. Oznaczało to, że jego syn lub córka jest już
stworzeniem posiadającym duszę.
Mimo to wciąż walczył z tym faktem, zaprzeczał jego
istnieniu.
Dlaczego? Czego się obawiał?
Pomyślał, że kobiety. Matki jego dziecka.
- Czego Julianna ode mnie oczekuje? - zapytał sam siebie
głośno, szukając odpowiedzi. Czy chce, by się z nią ożenił?
To dlatego przyjechała do Teksasu?
Do diabła. Nie miał pojęcia, czego chciała i wiedział, że
nie dowie się, póki nie zapyta.
Piętnaście minut pózniej Bobby był już koło domu.
Wszedł na werandę i przystanął. Nie mógł tak po prostu
wtargnąć do środka.
Zapukał do drzwi.
Otworzyła mu Julianna z niepewnym uśmiechem na
twarzy. Miała na sobie zwiewną sukienkę i sandały. Jej świeżo
uczesane włosy błyszczały.
- Dziękuję za zakupy, Bobby. Dostarczyli je kilka godzin
temu.
Wszedł do domu.
- Zjadłaś coś? Kiwnęła twierdząco głową.
- Ale już myślę o obiedzie. Przyłączysz się?
- Jasne. - Nie był zbyt głodny, ale rozmowa przy jedzeniu
mogła być łatwiejsza.
- Co byś powiedział na makaron, sałatkę i chleb
czosnkowy?
- Brzmi zachęcająco.
Poszli do kuchni. Gdy zobaczył stół, zatrzymał się.
Julianna nazrywała polnych kwiatów i wstawiła je do
szklanki.
- Szukałam wazonu, ale nie znalazłam - wyjaśniła.
- Chyba nie mam żadnego.
- Drugi bukiet postawiłam w sypialni.
Podszedł do lodówki i wyjął produkty na sałatkę, a ona
otworzyła puszki z pomidorami i posiekała zioła, dostarczone
przez pomocnika kucharza.
Odwrócił się, muskając lekko jej ramię. Czuł ten dotyk
każdą częścią swojego ciała.
- Rigatoni?
- Słucham?
- Chcesz rigatoni? Czy może wolisz coś lżejszego, na
przykład anielski włos?
Pomyślał, że sama wygląda jak anioł. Irlandzki anioł z
płomiennymi włosami. Anielski włos. Diabelski włos. Nie był
pewny.
- Niech będą rigatoni. Wspólnie przygotowywali posiłek.
Julianna zupełnie nieświadomie nuciła pod nosem jakąś
melodię.
Spojrzał na jej brzuch, zastanawiając się, czy mały
Czirokez jest już wielkości orzeszka ziemnego. Albo orzecha
włoskiego. A może fasoli.
Od czasu, gdy Julianna zaszła w ciążę, minęło prawie pięć
tygodni, ale Bobby nie miał pojęcia, co dzieje się w jej łonie.
Jego dziecko miało już duszę, ale czy miało palce u raczek
i nóżek? Czy małe organy zaczęły się już wykształcać? Serce?
Nerki? A może jeszcze na to za wcześnie?
Julianna pewnie wiedziała, bo lekarz jej powiedział.
Bobby z zapałem przygotowywał sałatkę, by nie myśleć.
Otworzył torbę z zieleniną i wrzucił do miski sałatę.
Płucząc garść miniaturowych pomidorów, spojrzał
ukradkiem na Juliannę. Wyglądała lepiej niż w chwili, gdy
zjawiła się na ranczu.
Przez chwilę stał w milczeniu i przyglądał się jej.
Znów zaczęła coś nucić.
Zapamiętał z rozmów, że dzieci słyszą w łonie matki
otaczające je dzwięki i reagują na głosy rodziców, a pózniej je
rozpoznają. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl
  • Drogi uЕјytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    PamiД™taj, Ејe dbamy o TwojД… prywatnoЕ›Д‡. Nie zwiД™kszamy zakresu naszych uprawnieЕ„ bez Twojej zgody. Zadbamy rГіwnieЕј o bezpieczeЕ„stwo Twoich danych. WyraЕјonД… zgodД™ moЕјesz cofnД…Д‡ w kaЕјdej chwili.

     Tak, zgadzam siД™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerГіw w celu dopasowania treЕ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaЕ‚em(am) PolitykД™ prywatnoЕ›ci. Rozumiem jД… i akceptujД™.

     Tak, zgadzam siД™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerГіw w celu personalizowania wyЕ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treЕ›ci marketingowych. PrzeczytaЕ‚em(am) PolitykД™ prywatnoЕ›ci. Rozumiem jД… i akceptujД™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.