[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siebie.
Usiadła, a Alec otulił ją połową swojego koca, potem otworzył
termos z kawą. Sara poczuła się nagle potwornie wyczerpana.
- Tak się bałam - powiedziała cicho.
- Doczekałbym do rana. Wiedziałaś przecież, że dam sobie radę.
Sara kiwnęła głową, nie wierząc w to ani przez chwilę. Z
wychłodzenia można umrzeć. Spojrzała w ciemną noc na zewnątrz i
przeszył ją dreszcz. Deszcz padał nieustannie. Nawet tu, przy ognisku,
było zimno. W samej koszuli i dżinsach Alec przeżyłby ciężką noc.
- Będziesz w stanie iść jutro rano? - spytała, kiedy skończyli pić
gorÄ…cÄ… kawÄ™.
- To zależy. Zobaczę, co z kostką. Jeśli nie, to przynajmniej mam
suche ubranie i jest mi ciepło. Będziesz mogła wrócić i sprowadzić pomoc.
Dziecko poruszyło się. Kiedy Sara instynktownie położyła dłoń na
brzuchu, Alec nakrył ją swoją dłonią. Oboje poczuli kolejne kopnięcie i ta
chwila wydała się Sarze czymś cudownym.
- Nie powiedziałeś w końcu, co byś wolał - odezwała się cicho - syna
czy córkę?
- W zupełności zadowoli mnie zdrowe dziecko. Bardziej martwię się
o jego rodziców, uważam, że dziecko powinno mieć dwoje rodziców. Ja
miałem ojca, ale nie miałem matki.
123
RS
- A ja straciłam ojca, kiedy miałam dziewięć lat. Po rozwodzie matki
i ojcowie zazwyczaj utrzymują kontakt z dziećmi. Ty miałeś pecha, twoja
matka z jakichś powodów tego nie zrobiła. Ale to nie znaczy, że nie
będziemy w stanie czegoś wy myśleć... jeśli tylko chcesz uczestniczyć w
życiu twojego dziecka.
- Oczywiście, że tak. Ja... - zamilkł.
- Co?
- Nic. - Cofnął rękę i utkwił wzrok w ognisku. -Bezpieczniej jest nie
ryzykować. W ten sposób unika się bolesnych rozczarowań.
- Może i tak, ale nie uważasz, że dużo się w ten sposób traci?
Alec pokręcił głową.
- Jesteś zadowolona z tego, jak nam się ułożyło?
Czy gdybyś miała zrobić to jeszcze raz, wyszłabyś za mnie?
- Bardzo bym chciała, żeby nam się inaczej ułożyło, ale sądzę, że
znów bym za ciebie wyszła. A gdyby nam się poszczęściło? Gdybyśmy
dożyli wspólnie pięćdziesiątej rocznicy, tak jak Simpsonowie? Taką
zresztą miałam nadzieję. - Poczuła w sercu znajomy ból. Tak wiele
oczekiwała, kiedy się pobierali. Jak inaczej to wszystko się potoczyło!
Ziewnęła.
- Ja też jestem zmęczony. Będziesz mogła spać? Sara skinęła głową.
- Ale przejdę się jeszcze raz poszukać więcej drewna. To, co mamy,
nie starczy na całą noc. A rano pewnie będzie jeszcze zimniej.
Po dziesięciu minutach zebrała wszystko, co nadawało się do
spalenia. Ułożyli się przy ognisku na jednym kocu, a drugim się przykryli.
Zasnęli.
124
RS
Sara obudziła się w środku nocy w objęciach Aleca. Miał rozpiętą
kurtkę, a jej głowa spoczywała na jego piersi. Było jej ciepło i wygodnie.
Gdyby tylko leżeli na czymś mniej twardym! Wtuliła się mocniej i zapadła
z powrotem w sen.
Obudził ją chłód. Otworzyła oczy i poruszyła nogami. Alec nadal ją
obejmował, tylko teraz leżała oparta o niego plecami. Stopy miała
lodowate. Rozglądając się powoli po jaskini, dostrzegła jej sklepienie i
przeciwległą ścianę. Był już poranek. Usiadła. Powietrze było zimne; ale
deszcz przestał padać. Widoczny w otworze jaskini skrawek nieba był
całkiem niebieski, a spomiędzy czubków drzew prześwitywało słońce.
- Dzień dobry - odezwał się Alec.
Sara odwróciła się z uśmiechem. Alec wyglądał fantastycznie z
porannym zarostem. Miała ochotę przyczesać jego zmierzwione włosy.
Ona za to prawdopodobnie wyglądała okropnie.
- Szkoda, że nie mamy już kawy - stwierdziła.
- Czas wracać do domu. Lubię biwaki, ale bez przesady.
Sara wstała i zaczęła składać koce. Z ogniska została tylko sterta
popiołu. Pakując plecak, spojrzała na mokre ubrania Aleca.
- Wezmę je do swojego plecaka. Nie ma sensu moczyć koców.
Krzywiąc się z bólu, Alec wciągnął buty.
- Suche?
- Nie. Ale trochę jednak podeschły, całą noc stały przy ognisku.
Dwie minuty pózniej byli gotowi do drogi. Sara rozejrzała się i
pokręciła głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]