[ Pobierz całość w formacie PDF ]
fatalne nieporozumienie.
Gdy wpadł do holu, przystanęła właśnie przy recepcji. Była blada jak
ściana i z trudem chwytała oddech.
- Musiałam się z tobą zobaczyć - powiedziała schrypniętym głosem.
- Powinnaś usiąść i odpocząć - przekonywał, biorąc ją pod rękę, chociaż
próbowała się wyrwać. Skinął na boya hotelowego. - Przynieś herbatę do
mojego pokoju. Natychmiast!
- Dobrze, proszę pana - odparł potulnie chłopak. Markus zaprowadził
Donnę do swego gabinetu. Wydała mu się filigranowa i krucha jak
porcelanowa figurka.
Skwapliwie podsunął jej fotel. Gdy bezwładnie osunęła się na oparcie, z
niepokojem obserwował jej pobladłą twarz. Dłonie miała spocone, a kwiaty
wypadły z osłabłych rąk i rozsypały się na kolanach.
- Donno, chciałem ci powiedzieć... - zaczął, pochylając się nad nią, ale
mu przerwała.
- Najpierw mnie wysłuchaj. - Bardzo zle się czuła, lecz myśl o dziecku
dodawała jej sił. - Rozmawiałam z adwokatem.
- Donno...
- Zamknij się! Nie waż się przerywać! Dowiedziałam się, że nie masz
żadnych praw do dziecka, ponieważ nie jesteśmy małżeństwem. Nie ożenisz
RS
68
się ze mną, a zatem oszczędz mi czczych pogróżek, jasne? - Spojrzała na
niego zaczepnie.
Usiadł na biurku i patrzył na nią czule. Wyglądała tak, jakby lada chwila
miała się rozpłakać.
- Oczywiście - przytaknął cicho.
Donna był rozczarowana, spodziewała się bowiem, że Markus zareaguje
na jej słowa wściekłością. Miała ochotę krzyczeć i kopać, ale brakowało jej
sił.
- Adwokat powiedział mi również, że prawa rodzicielskie możesz
uzyskać jedynie pod warunkiem, że wyrażę na to zgodę. Konieczne jest
porozumienie stron. Bez mego pozwolenia nie będziesz mógł nawet
widywać dziecka.
- A jeśli mi nie pozwolisz?
- Możesz pozwać mnie do sądu! - Zrobiła efektowną pauzę. - A ja
wszystkiemu zaprzeczę i powiem, że spotykałam się z innym mężczyzną.
- Naprawdę gotowa byłabyś skłamać?
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pokrzyżować twoje plany. Nie
odbierzesz mi dziecka. Zapamiętaj to sobie! - oznajmiła groznie. Głowa
ciążyła jej coraz bardziej. To przez ten upał... Z przerażeniem pomyślała, że
po południu będzie miała okropną migrenę.
Markus zastanawiał się nad kolejnym pytaniem. Jak zwykle działał
spokojnie i metodycznie. Musi sprawdzić, co Donna wie na temat praw
rodzicielskich.
- A gdybym postanowił udowodnić, że to jest moje dziecko?
- Jak zamierzasz tego dokonać? - spytała zaczepnie. - Nie masz
świadków gotowych zeznać, że widywali nas razem. Raz tylko poszliśmy
do łóżka, ale tego nie zdołasz udowodnić. - Uśmiechnęła się drwiąco. -
Trudno sobie wyobrazić, żeby ogólnie szanowany właściciel hotelu zadawał
się z córką striptizerki tańczącej w podrzędnych lokalach. Sędziowie z
pewnością uwierzą, jeśli powiem, że miałam wielu kochanków.
Markus zacisnął usta, bo sama myśl, że Donna mogłaby się zadawać z
innymi mężczyznami, była dla niego nie do zniesienia.
- Oczywiście, są testy DNA - ciągnęła Donna - ale żeby można było je
przeprowadzić, dziecko musi się najpierw urodzić.
- Dosyć, nic już nie mów - próbował jej przerwać. Był przerażony, bo
wyglądała coraz gorzej.
- Czemu miałabym ci tego oszczędzić? Sam zacząłeś ten spór, więc teraz
słuchaj grzecznie. - Splotła dłonie jak do modlitwy. - Kiedy urodzę moje
RS
69
maleństwo, nikt nas nie rozdzieli. Wszyscy zobaczą, jak bardzo je kocham,
a ono tę miłość odwzajemni - dodała z trudem.
- Donno, nie chcę zabrać ci dziecka.
- Nieprawda! - Okropnie bolał ją brzuch. Miała wrażenie, że stalowa
pętla zaciska się wokół jej talii. Nagle zapomniała o nieprzyjemnej
rozmowie i popatrzyła na Markusa z przerażeniem.
- Markus, coś niedobrego się ze mną dzieje... Skrzywiła twarz, gdy zalała
ją kolejna fala bólu. %7ładne z nich nie było na to przygotowane, więc w
pierwszej chwili Markus trochę stracił głowę.
- Donna - jęknął bezradnie i rzucił się do niej. Znieruchomiała na
moment, a potem nagle pochyliła się do przodu. Fioletowe astry zsunęły się
z jej kolan na podłogę. Markus usłyszał krzyk i zorientował się, że sam
wzywa pomocy, bo na fioletowe płatki z wolna spływała ciemnoczerwona
krew. Donna osunęła się bezwładnie w jego objęcia.
RS
70
ROZDZIAA DZIESITY
Wszędzie biel. Idealnie czyste białe ściany. Nawet światło, które raziło w
oczy, było chłodne i rozbielone, więc mocno zacisnęła powieki.
- Donna - usłyszała cichy, zduszony głos, który brzmiał znajomo, ale nie
mogła go rozpoznać.
- Cicho, jeszcze śpi. - Nie miała pojęcia, kto to powiedział. - Niech
odpoczywa. Potrzebuje spokoju.
Pogrążyła się znowu w białej ciszy.
Gdy po raz drugi otworzyła oczy, światło było inne, jakby złotawe. Przez
chwilę wydawało jej się, że umarła i jest w niebie.
- Cześć, Donno.
Tym razem natychmiast rozpoznała głos Markusa. Zamrugała
powiekami, uniosła je powoli, spojrzała w jas- nobłękitne oczy i wszystko
sobie przypomniała. Od razu poczuła ból, który sprawił, że szybciej wróciła
do rzeczywistości.
Przedtem było znacznie gorzej: cierpiała okropnie i krwawiła. Słyszała
rozpaczliwe okrzyki, gorÄ…czkowÄ… rozmowÄ™ telefonicznÄ…, wycie syreny.
Karetka przywiozła ją do szpitala. Położyli ją na łóżku i wiezli długim
korytarzem. Obok biegł mężczyzna w chirurgicznej masce.
Zwiatło raziło ją w oczy. Potem znowu ból i ta okropna biel.
- O Boże! - jęknęła, kręcąc głową. - Nie!
Markus przytulił ją niezdarnie, jakby bał się, że sprawi jej ból.
- Chwileczkę, zawołam położną.
Nie rozumiała, o co mu chodzi, ale była zbyt słaba, żeby wypytywać, co
się stało. Ponownie zacisnęła powieki, a kiedy je uniosła, zobaczyła kobietę
w beżowym fartuchu.
- Jestem położną i pielęgniarką. Nazywam się Hind- marsh. - Kiedy się
uśmiechnęła, na jej policzkach ukazały się zabawne dołeczki. Nagle
spoważniała i pogroziła Donnie palcem jak surowa nauczycielka. - Miała
pani więcej szczęścia niż rozumu, młoda damo.
Donna poczuła wilgoć na policzku. Jak w takiej sytuacji można mówić o
szczęściu! I cóż z tego, że ją uratowali, skoro straciła dziecko, które już
zdążyła pokochać. Znowu pokręciła głową.
- Wiem, co mówię. - Siostra energicznie pokiwała głową, jakby
przedrzezniała pacjentkę. - Jak można się tak forsować! Za dużo pani na
siebie wzięła. Nie wolno tyle pracować. Nic dziwnego, że wystąpiło
krwawienie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]