[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mam nadzieję, bo inaczej wyszłoby, że jestem głupszy niż ty, i że nadaję się
jedynie na złom. Ponieważ do spotkania pozostało jeszcze parę godzin, czy zechciałbyś mi się
odwdzięczyć i trochę pogawędzić? Przez jakieś tysiąc lat nie byłem na bieżąco ze sprawami
galaktyki. Co tam nowego?
To było dziwne popołudnie. Miał doskonałą pamięć i dowiedziałem się masy rzeczy,
ale jednego nie był w stanie mi powiedzieć, jako że powstał już po rozpoczęciu ekspansji
kosmicznej przez ludzi.
- Podobnie jak ty, znam jedynie legendy i mgliste wspomnienia. Jeśli istniała jedna
planeta, z której wywodzi się cała ludzkość, planeta zwana Kurz czy Ziemia, to jej położenie
nie jest mi znane.
jego ślady. Disce, puer, Latine (przyp. tłum.)
- Co szkodziło spytać! Miło się z tobą gawędzi, ale chyba na mnie już pora.
- Racja. Wiesz, jak siÄ™ wychodzi.
- Możesz być tego pewien. Wyłącz światło, jak wyjdę, choć wątpię, by brakowało ci
prÄ…du.
- Wyłączy się automatycznie, choć prądu mi faktycznie nie brak. Sztuka przetrwania
była jedną z pierwszych, jakich się nauczyłem. Sieć miejska, generatory awaryjne,
akumulatory i reaktor, który mogę uruchomić w dziesięć minut. Chyba wystarczy?
- Chyba. To tymczasem.
Pokonałem schody i wyjrzałem ostrożnie. %7ładnych patroli, za to Stiraer i Neebe
czekali na mnie na pobliskiej Å‚awce.
- Nie boicie się, że patrol was znajdzie? - spytałem. - Ponoć ogłosili godzinę
policyjnÄ…?
- Tylu zdezerterowało, że wycofali patrole - uśmiechnął się Stirner. -Wojsko jest albo
w bazie, albo w budynku zajętym na sztab. Teraz powiedz nam, rozmawiałeś z Markiem
Czwartym?
- Rozmawiałem i byłem jego gościem. I piłem wino, w którego smak nie uwierzycie.
- Uwierzę we wszystko, co dotyczy Marka Czwartego - odparł Stirner przy
milczącym przytakiwaniu Neebe. - Ale przykro mi, że nie podsunął ci żadnego sposobu na
powstrzymanie zabójstw.
- A skąd możesz to wiedzieć? O tym nie mówiłem.
- Nie musiałeś. Mark Czwarty wie, że jest to problem, z którym musimy uporać się
sami. I zrobimy to. Podjęliśmy już decyzję. Wszyscy w mieście zbiorą się jutro na miejscu
zabójstw i podejmą indywidualne decyzje. Zasłonimy zakładników i nie dopuścimy, by
zginęli.
- Szlachetne to, ale raczej głupie. Zastrzelą najpierw was, potem ich.
- To inni zajmą nasze miejsce. Na bierny opór nie ma sposobu, chyba że zabije się
wszystkich, a wtedy nie będzie kim rządzić. Albo się opamiętają, albo skończą im się naboje.
- Naboi mają sporo, a co do opamiętania się, to raczej bym na to nie liczył... Mam na
szczęście nadzieję, że nie będzie aż tak zle. Z pomocą Marka Czwartego zaaranżowałem
spotkanie dezerterów w hali sportowej. Chcę omówić z nimi nieco konkretniejszy plan.
Zaprowadzisz mnie tam?
Spacerek był przyjemny, jako że wojsko w ogóle nie pokazywało się na ulicach, za
to co i rusz widać było grupki odprowadzające jednego czy dwóch dezerterów zadowolonych,
że zmorę służby wojskowej mają już za sobą.
Hala mieściła stadion, w centrum którego stał ring zapaśniczy, wlazłem więc tam
szykujÄ…c siÄ™ do roli agitatora.
Ekswojsko zajęło niższe rzędy, a zainteresowani resztę miejsc. Złapałem mikrofon i
poczekałem, aż zapadnie cisza.
- Witam byłych szeregowych ze znienawidzonej armii, do której też miałem
nieprzyjemność należeć. Większość z was mnie nie zna...
- Wszyscy cię znamy! - przerwał mi głos z widowni. - To ty o mało co nie załatwiłeś
tej starej świni, generała...
- Więcej szczęścia następnym razem!
- Dzięki, miło być docenianym! - Odczekałem, aż ucichnie owacja. - Teraz proszę
was o pomoc. Nasz wspomniany tu generał chce zastrzelić dziesięciu bezbronnych cywilów
spośród ludzi, którzy pomogli wam i waszym kumplom uciec, a wszystkich nas darzą
przyjaznią. Musimy teraz im pomóc, i to najprościej, jak można. Mamy broń i wiemy, jak jej
użyć. Gdy Zennor zjawi się na miejscu egzekucji, a zjawi się na pewno, zapowiemy mu, iż
użyjemy jej, jeśli nie uwolni zakładników. Powinno się udać, ale jeśli dojdzie do strzelaniny...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]