[ Pobierz całość w formacie PDF ]

samodzielności.
- Doskonale - powiedział Brett. - Ale Casey powinna zrozumieć, że mamie
należy pomagać. I zaraz to zrobimy.
- Ależ Brett, ona nie może...
Spiorunował ją wzrokiem.
- Skąd wiesz? Skąd Casey ma to wiedzieć?
- A ty skąd wiesz? - odcięła się.
81
S
R
- Przez pół roku, dwa razy w tygodniu po cztery godziny, miałem konsultacje
z instruktorem z ośrodka dla niewidomych w Melbourne. - Sam słuchała go
zdumiona. - %7łeby jak najlepiej poznać potrzeby Casey.
Sam olśniło.
- I to tam nauczyłeś się Braille'a? I odliczania kroków oraz metod nauki
pływania?
PrzytaknÄ…Å‚.
- Oraz tego, że Casey powinna pomagać i myśleć o innych. - Pociągnął
dziewczynkę za rękę. - Wstajemy, panno Glennon.
- Nazywam się Glennon? - zdziwiła się Casey. - Teraz tak się nazywam?
- Zawsze tak się nazywałaś. Jesteś moją pierworodną córką. Zatem, panno
Glennon, bierz te kubki i zanieś je do kuchni. Jak skończymy pomagać mamie,
pobawimy się, w co zechcesz. - Spoglądał na jej naburmuszoną buzię. - Do roboty,
Casey, pokaż, że potrafisz.
Dziewczynka mocno zacisnęła palce na kubkach, które jej wręczył, sprawdziła
stopą podłoże i ruszyła ścieżką prosto w stronę schodków prowadzących do domu.
Sam zagrodziła mu drogę.
- Przeginasz - syknęła. - Uważasz, że kilka miesięcy teorii w ośrodku daje ci
prawo kwestionować moje metody wychowawcze?
- Chciałaś powiedzieć, twoją nadopiekuńczość.
Zakręciło się jej w głowie.
- Zastanowiłeś się, co ona będzie czuła, jak je upuści i nie będzie mogła ich
znalezć?
- Pozna smak porażki. To, że nie widzi, nie wyrzuca jej na margines. Sam, ona
jak wszyscy musi nauczyć się radzenia sobie z niepowodzeniami.
Zła, a jednocześnie obezwładniona jego argumentem, podjęła drugi wątek.
82
S
R
- Nie miałeś prawa zmieniać jej nazwiska bez porozumienia ze mną. Robisz
jej zamęt w głowie. Wyobrazi sobie, że z nami zostaniesz i będziesz przy niej
zawsze...
Jakby dla zaakcentowania jej słów, dobiegł ich z kuchni znamienny łoskot.
Brett chwycił ją za ramię.
- Ja się tym zajmę. - Ruszył w stronę domu. - To nie ja zmieniłem jej
nazwisko, ale ty. I w dalszym ciągu nie wiem dlaczego. - Wszedł do domu. - Ej,
Casey, zbiłaś coś?
Jednym susem Sam go wyprzedziła.
- Nie zadawaj takich pytań! Ona może to sprawdzić tylko rękami! Casey,
słonko, niczego nie dotykaj!
Dziewczynka stała pośrodku kuchni z rękami podniesionymi, jakby chciała
pokazać, że nie ma nic wspólnego z tą katastrofą.
- Brett, wszystko upuściłam! - szlochała.
Sam rzuciła się do przodu, ale Brett błyskawicznie zastąpił jej drogę.
- Zostaw to mnie - szepnÄ…Å‚. - Jak to wszystko?! Jakim cudem...? - Zamiast
dokończyć zdanie, cisnął na podłogę swoje piknikowe talerze. - Ups! - W jego
głosie zadzwięczał strach i poczucie winy.
- Brett, wszystko wypuściłeś z rąk? - Casey zapomniała o swojej tragedii.
- Wszystko - wyznał ponuro.
Dziewczynka zachichotała, zapominając o strachu. Brett pochylił się nad nią.
- Wiesz co? - szepnął jej do ucha. - Chyba powinniśmy to sprzątnąć, zanim
mama zobaczy.
Casey parsknęła śmiechem.
- Ona już tu jest!
Znieruchomiał, a Sam przypomniała sobie słowa, które powiedział
poprzedniego dnia. Może ona coś widzi?
- SkÄ…d wiesz?
83
S
R
- Bo wiem, jak ona pachnie. I słyszę, jak oddycha.
Sam ze ściągniętym brwiami spoglądała na córkę. Zaśmiewając się z Brettem
z powodu upuszczonych naczyń, wyglądała jak zdrowe dziecko. Szkoda...
- Casey, podnieś kubki - powiedział Brett. - One są plastikowe. Godzina
siódma, dziewiąta, trzecia i pierwsza. Ja swoje też pozbieram.
Gdy Casey bezbłędnie znajdowała kubki, obserwował ją w skupieniu.
- Teraz wstaw je do zlewu.
- Słonko, świetnie się spisałaś - pochwaliła ją Sam. - Uważaj na talerze Bretta.
Podłoga jest sucha, nie poślizniesz się.
Ostrożnie posuwając stopy, dziewczynka skierowała się w stronę światła
wpadającego przez okno tuż obok zlewu. Dwa kubki wpadły do zlewu, dwa
potoczyły się po blacie.
- No, pomogliśmy, więc możemy iść popływać - oznajmił Brett. - W co się
pobawimy?
Casey się rozpromieniła.
- W foki!
- Idziemy. - Wziął ją za rękę.
Wychodząc z kuchni, rzucił Sam zniewalający uśmiech.
Zmywając naczynia, doszła do wniosku, że Brett ma rację, bo to ona zmieniła
nazwisko Casey i powinna mu wyjaśnić powód. Jak to zrobić, nie mieszając do tego
jego ojca, który tyle przeszedł? Poza tym Brett na pewno uważa, że ona ma go za
drania...
Jako ojciec niewątpliwie odrobił lekcję, uczy Casey wszystkiego tego, co ona
uznała za przedwczesne, chociaż w rzeczywistości bała się niezależności córki.
Tydzień temu zarzuciła jej to Michelle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl