[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ry łowcą, tak samo jak ja powiedział Damon. I dodał: - Tak
czy inaczej, nie przypominam sobie, \ebym cię zapraszał do
towarzystwa tu, we Florencji. Skoro nie bawisz siÄ™ dobrze,
czemu po prostu nie wyjedziesz?
Cię\ar w piersi Stefano zwiększył się, stał się nie do
zniesienia, ale Stefano wcią\ nie odwracał wzroku od Da-
mona.
- Wiesz dlaczego odezwał się spokojnie. I wreszcie
doczekał się satysfakcji, bo to Damon opuścił wzrok pod
jego spojrzeniem.
Stefano słyszał teraz w myślach słowa, które wypowie-
działa Elena. Umierała i jej głos był bardzo słaby, ale sło-
wa zrozumiał wyraznie: Musicie się opiekować sobą na-
wzajem, Stefano, obiecasz mi? Obiecaj, \e będziecie o sie-
bie dbali . A on obiecał i słowa dotrzyma. Niezale\nie od
wszystkiego.
- Wiesz, dlaczego nie wyjadę. - Wcią\ patrzył z wyrzu-
tem na Damona, ten jednak unikał jego spojrzeniu. - Mo\esz
udawać, \e cię to nic nie obchodzi. Mo\esz to wmówić ca-
łemu światu. Ale ja wiem, \e jest inaczej. - Szlachetniej by-
łoby dać Damonowi spokój, ale Stefano nie był w nastroju
do szlachetnych gestów. - Ta dziewczyna, z którą sobie wypa-
trzyłeś? Ta Rachael... - dodał. - Włosy były jak trzeba, ale
oczy miały nie ten kolor. Oczy Eleny były błękitne.
Z tymi słowami odwrócił się, zamierzając zostawić
Damona, \eby sobie wszystko spokojnie przemyślał o ile
Damon zechciałby zająć się czymś tak konstruktywnym,
oczywiście. Ale nie zdą\ył nawet dojść do drzwi.
- Jest! - powiedziała Meredith ostro, nie odrywając
oczu od świecy i tkwiącej w niej szpilki.
Bonnie gwałtownie zaczerpnęła powietrza. Coś się ot-
wierało przed nią, coś, co przypominało srebrną nić, srebrny
tunel łączności. Pędziła nim i w \aden sposób nie mogła się
zatrzymać ani kontrolować prędkości tego ruchu. O Bo\e,
pomyślała, kiedy znajdę się na miejscu i uderzę...
W myślach Stefano coś się pojawiło bezgłośnie, bez
rozbłysków światła, ale z siłą uderzenia pioruna. A jedno-
cześnie poczuł, \e coś nim ostro szarpnęło. Poczuł chęć, \e-
by podą\yć za tym czymś. Uczucie nie przypominało de-
likatnego psychicznego szturchnięcia to był psychiczny
wrzask. Rozkaz, którego nie sposób było nie posłuchać.
Wewnątrz tego przebłysku poczuł czyjąś obecność, ale
a\ mu się nie chciało uwierzyć, \e to naprawdę ona.
Bonnie?
Stefano! To ty! Udało się!
Bonnie, co ty zrobiłaś?
Elena mi kazała. Naprawdę. Stefano, ona mi kazała.
Mamy kłopot i potrzebujemy...
I to było wszytko. Połączenie się urwało, błysk przy-
gasł, zmniejszył się do rozmiaru łebka szpilki. Zniknął, a po je-
go zniknięciu pokój jeszcze długo wibrował mocą.
Stefano i jego brat w milczeniu przyglÄ…dali siÄ™ sobie na-
wzajem.
Bonnie wypuściła powietrze z płuc. Nawet nie zdawa-
ła sobie sprawy, \e wstrzymywała oddech. Otworzyła oczy,
chocia\ nie pamiętała, \eby je przedtem zamykała. Le\ała na
plecach. Matt i Meredith przykucnęli nad nią, oboje mieli
zaniepokojone miny.
- Co się stało? Udało się? - spytała Meredith.
- Udało się. - Bonnie pozwoliła im pomóc sobie wstać.
- Porozumiałam się ze Stefano. Rozmawiałam z nim. Teraz
pozostaje nam tylko czekać i przekonać się, czy przyjedzie,
czy nie.
- Wspomniałaś o Elenie? - spytał Matt.
- Tak.
- No to na pewno przyjedzie.
Rozdział 5
Poniedziałek, 8 czerwca, 23.15
Drogi Pamiętniku,
jakoś dzisiaj wieczorem nie bardzo mogę zasnąć, więc
równie dobrze mogę sobie popisać. Dzisiaj przez cały dzień
czekałam, a\ coś się zdarzy. Nie wypowiada się takiego
zaklęcia, które tak świetnie się udaje, po to \eby potem
nic się nie wyda\yło.
Bo nic się nie działo. Nie poszłam do szkoły, bo mama
uznała, \e powinnam zostać w domu. Niepokoiła się,
\e Matt i Meredith zasiedzieli się w niedzielę do pózna
i powiedziała, \e powinnam trochę odpocząć.
Ale za ka\dym razem, kiedy się kładę, widzę twarz Sue.
Tata Sue przemawiał na pogrzebie Eleny.
Zastanawiam się, kto przemówi na pogrzebie Sue w środę?
Muszę przestać zastanawiać się nad takimi rzeczami.
Mo\e teraz znów spróbuję zasnąć. Mo\e jeśli się poło\ę
ze słuchawkami na uszach, nie będę wcią\ widziała Sue.
Bonnie odło\yła pamiętnik do szuflady nocnego stolika
i wyjęła discmana. Przeszukiwała kanały radiowe, wpatru-
jąc się w sufit. Poprzez trzaski i zakłócenia nagle rozległ się
w jej uszach głos did\eja:
- A teraz wielki hit dla was wszystkich, fanów wspa-
niałych lat pięćdziesiątych. Dobranoc, kochanie, nagrana przez
The Spaniels dla wytwórni Vee Jay...
Bonnie, słuchająć muzyki, powoli odpłynęła w sen.
Lody z wodą mineralną i syropem miały ulubiony smak
Bonnie truskawkowy. Z szafy grającej leciało Dobranoc, ko-
chanie, a kontuar baru był wyczyszczony tak, \e a\ lśnił. Ale
Elena, stwierdziła Bonnie, nigdy by przecie\ nie wło\yła
rozkloszowanej spódnicy z wizerunkiem pudla.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]