[ Pobierz całość w formacie PDF ]
właśnie siedziała na pokładzie, popijając sok pomarańczowy
i ciesząc się ostatnimi godzinami wspaniałego słońca, spoj-
rzała na gościa bez uśmiechu.
Gdzie jest Warwick? - zapytała Paula bez wstępów. Modna
niebieska sukienka odsłaniała jej zgrabne ramiona pokryte
równiutką opalenizną. Paula, jak zwykłe, wyglądała nie-
skazitelnie elegancko i Libby, ubrana w marszczoną spódni-
cę i bawełnianą koszulkę, poczuła się przy niej jak obdartus.
Nie mam pojęcia - odrzekła lodowatym tonem. - Nie było
go już, gdy wstałam. Powiem mu, że przyszłaś.
Paula obrzuciła ją taksującym spojrzeniem.
- Wiesz chyba, że tracisz tylko czas. Zupełnie nie je
steś w typie Warwicka. Jak długo jeszcze zamierzasz tu się
kręcić?
Libby poczuła, że ogarniają złość.
- Jeśli chcesz wiedzieć, to Warwick również nie jest w mo-
im typie - prychnęła. - Zapewne ucieszy cię wiadomość, że
jutro wyjeżdżam.
S
R
Paula uśmiechnęła się fałszywie.
To rzeczywiście dobra nowina. Gdy wreszcie przestaniesz
zawracać Warwickowi głowę, będzie mógł spokojnie zająć
się przygotowaniami do ślubu.
Do jakiego ślubu? - zaśmiała się Libby ironicznie. - War-
wick powiedział mi, że wymyśliłaś sobie to wszystko. Nie
jesteście zaręczeni i on nie ma najmniejszego zamiaru żenić
siÄ™ z tobÄ….
Paula przez chwilę wyglądała jak rażona piorunem. Zielone
oczy z niedowierzaniem wpatrywały się w twarz Libby.
- Warwick nigdy by z tobą o mnie nie rozmawiał! - wy-
krzyknęła w końcu z oburzeniem.
Libby tylko lekceważąco wzruszyła ramionami.
- Możesz mi wierzyć albo nie, ale to prawda.
Zciągnięta grymasem złości, zaczerwieniona twarz Pauli
stała się naraz brzydka. Dziewczyna wykrzywiła usta, w jej
oczach rozbłysła nienawiść.
Mylisz się. Jestem pewna, że się mylisz. Wrócę i poroz-
mawiam z Warwickiem, gdy ciebie już tu nie będzie. Jesteś
podłą żmiją, wymyślasz kłamstwa, bo nie udało ci się nic u
niego uzyskać!
Och, możesz być pewna, że mi się udało. - Libby uśmiech-
nęła się zimno. - Twój ukochany Warwick jest ekspertem w
sprawach seksu, szkoda tylko, że gorzej wypada w innych
dziedzinach życia. Szczerze mówiąc, nie mogę się już do-
czekać, kiedy stąd wyjadę. Możesz go sobie wziąć, o ile ci
siÄ™ to uda.
Paula wybuchnęła stekiem przekleństw, od którego nawet
mewy się zaczerwieniły, i zbiegła na brzeg. Libby wiedzia-
ła, że Warwick przy pierwszej sposobności otrzyma relację
z tej roz-
S
R
mowy, ale nic jej to nie obchodziło. Każde słowo, które
powiedziała, było prawdą.
W porównaniu z tym wydarzeniem pozostała część dnia
była mało emocjonująca. Warwick wrócił dopiero o zmro-
ku. Libby sądziła, że czekał, aż ona pójdzie spać, i chyba
byłoby lepiej, gdyby zdążyła to zrobić przed jego powro-
tem. Każde ich spotkanie przeradzało się w konfrontację'.
Paula była tu rano - oznajmiła Warwickowi. Nie miała za-
miaru informować go o tym, ale napięta cisza stawała się
zbyt nieznośna, a nic innego nie przyszło jej do głowy.
Tak? - zainteresował się. -I co mówiła?
Nic. - Libby wzruszyła ramionami. - Po prostu wpadła.
Nie rozmawiałaś z nią?
Zamieniłyśmy tylko kilka słów. Przyjdzie tu jeszcze, gdy
mnie już nie będzie.
Powiedziałaś jej, że wracasz do domu? - zapytał Warwick,
unosząc brwi, a gdy Libby skinęła głową, z niezadowole-
niem zacisnął usta, ale nie odezwał się więcej.
Libby wzięła torebkę i poszła do pobliskiej restauracji. Za-
mówiła pizzę, ale prawie jej nie tknęła. Siedziała przy stoli-
ku, zastanawiajÄ…c siÄ™, czy jej wyjazd cieszy Warwicka, czy
smuci. Pewnie go cieszył, bo gdyby było inaczej, próbował-
by ją zatrzymać.
Gdy wróciła na jacht, był w swojej kabinie - w każdym ra-
zie tak przypuszczała, bo przez szczelinę między zasłonami
widać było światło. Nie wyszedł jednak i Libby po chwili
położyła się do łóżka z myślą, że jutro o tej porze będzie w
domu. Miała za sobą najdłuższe osiem dni w życiu. Wie-
działa, że nigdy nie będzie w stanie ich zapomnieć. Tak
wiele się przez ten czas zdarzyło. Czuła się nieszczęśliwa i
wyczerpana.
S
R
Następnego dnia rano chciała zamówić taksówkę na lotni-
sko, ale Warwick uparł się, że ją odwiezie.
- Gdzie jest walizka? - zapytał stanowczo.
Włożył walizkę do bagażnika mercedesa i ruszył. Libby
pohamowała chęć, by odwrócić głowę i po raz ostatni spoj-
rzeć na ,,Estoque". Zacisnęła ręce i bezmyślnie wyglądała
przez okno. Ta podróż była dla niej torturą, ale na szczęście
nie trwała długo.
Na lotnisku Warwick bez pytania chwycił jej walizkę. Ode-
brał bilet i podał Libby razem z paszportem. Nawet stanął
razem z nią w kolejce do kontroli bagażowej.
- Przykro mi, Libby, że tak się to skończyło.
Podniosła na niego chłodne spojrzenie.
- Przykro ci? Tylko tyle? Po tym wszystkim, co przez ciebie
przeszłam? Przeprosiny niczego tu nie zmienią.
- Mam nadzieję, że twoja siostra się znajdzie.
- Dlaczego? %7łebyś mógł odzyskać pieniądze? - spytała
ostro.
- Przestań już. Nie interesuje mnie nic, co mógłbyś mi po-
wiedzieć.
Chcę tylko wrócić do domu i zapomnieć o twoim istnieniu.
Milczeli aż do chwili, gdy zważono walizkę i Libby otrzy-
mała kartę pokładową. Nigdy jeszcze Warwick nie miał tak
ponurego wyrazu twarzy. Jeśli cierpi, to z własnej winy,
pomyślała bezlitośnie. Traktował ją zle od samego początku
i tylko naiwność nie pozwoliła jej tego od razu zauważyć.
Sztywno wyciągnęła do niego dłoń.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]