[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostatni. Z wyrazami miłości...
Mary
23
Po wylądowaniu Diana prawie godzinę czekała na bagaż. Potem nie mogła
się wcisnąć do trzech kolejnych taksówek, ponieważ inni pasażerowie ją
odpychali. Kiedy wreszcie udało jej się ją zdobyć, musiała wdychać chmury
duszącego dymu z papierosów, gdyż kierowca taksówki palił jak smok.
Przeraziło ją i zaskoczyło zarazem, że ruch odbywa się w iście żółwim tempie.
Samochody poruszały się wolniej niż piesi. Na placu Sultanahmeta nie mogła
przekonać sklepikarzy, że nie potrzebuje dywanu. Najgorsze zaś nastąpiło
potem, kiedy już zajrzała do każdego niemal pensjonatu, szukając
nieistniejącego ogrodu, nie potrafiła ukryć łez przed mężczyzną, który do niej
podszedł, mówiąc: Witam piękną damę. Nie chciałaby pani wybrać się na
przyjemną wycieczkę po mieście?". Gdyby od razu znalazła pensjonat Zeynep
Hanim, uniknęłaby tych wszystkich przykrości.
Zaszyła się w opustoszałym zakątku muzeum Hagia Sophia i płakała aż do
pory jego zamknięcia. Mury świątyni, chociaż zniszczone i pełne szczelin, z
uporem stawiały czoło czasowi, by zatrzymać wspomnienia duchowych
przeżyć milionów ludzi. Może warto było trwać przy tak szlachetnej sprawie.
Ale czy warto cierpieć po to, by odnalezć Mary?
Gdy strażnik po raz trzeci zawołał: Zamykamy!", wyszła ze świątyni i
skierowała się w stronę pałacu Topkapi. Dotarłszy do historycznej fontanny
przy głównym wejściu, opadła bezsilnie na ziemię. Przynajmniej nie groziło
jej, że zostanie wyproszona.
Kiedy zastanawiała się, jak zdobyć bilet na następny lot do domu, usłyszała
czyjś głos:
- Ciężki dzień, prawda?
Uniosła głowę i zobaczyła dobrze ubraną kobietę w średnim wieku.
Przyglądała się Dianie na poły z zaciekawieniem, na poły protekcjonalnie,
jakby nie widziała dotąd dziewczyny siedzącej na ulicy.
- Proszę nawet nie pytać - odparła Diana. - Zwiedziłam już chyba wszystkie
hotele. Teraz zaczynam poznawać ulice.
- Tak, to szczyt sezonu. Nam też trudno było znalezć pokój.
Wskazała wąską dróżkę, wijącą się wzdłuż pałacowego muru.
- Prawdę mówiąc, zamierzaliśmy zatrzymać się w jednym z tamtych
pensjonatów, nie mieli jednak wolnych miejsc i musieliśmy zamieszkać w
Czterech Porach Roku.
- Och! - Diana poderwała się na równe nogi. - Są tam pensjonaty? Muszę je
zobaczyć! Przyjemnego pobytu w Czterech Porach Roku!
24
Naprzeciw niej stały dwa wielkie drewniane domy. Pomalowany na kolor
szampana był większy i na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie bardziej
luksusowego. Do wejścia prowadziła dróżka przecinająca ogród. Do drugiego
domu w kolorze bladozielonym wchodziło się z ulicy, nie mogła więc
stwierdzić, czy z tyłu znajduje się ogród.
Nie zwlekając, chciała wejść do któregoś z tych budynków. Nie znała jednak
Zeynep Hanim i trudno jej było zdecydować, który z nich mógłby do niej
należeć. W rzeczywistości była właścicielką obydwu.
Postanowiła zajrzeć wpierw do większego. Zmierzając ku wejściu,
rozglądała się po ogrodzie. Lecz chociaż rosło w nim mnóstwo kwiatów:
żółtych, różowych, niebieskich, fioletowych, ciemnoczerwonych i
pomarańczowych, nie dostrzegła róż. Ani jednej. Wycofała się zatem i
skierowała swoje kroki do mniejszego domu.
Zobaczyła recepcjonistę zajętego telefonowaniem. Czekała całe siedem
minut, lecz nie odłożył słuchawki. Zrezygnowała więc i zagadnęła
przechodzÄ…cego kelnera.
- Zastałam może Zeynep Hanim? - spytała.
- Wyszła pół godziny temu, madame. Mówiła, że wróci za godzinę.
Zaskoczona, przez chwilę się zawahała.
- Och... W porządku... Czy kiedy wróci, mógłby jej pan powiedzieć, że ktoś
chciałby się z nią zobaczyć?
- Oczywiście, madame. Może zechciałaby pani zaczekać w naszej
herbaciarni?
Nie sądziłam, że będzie to aż tak proste - pomyślała. Zupełnie jakby los,
dawszy się jej we znaki, uznał, że pora wyciągnąć pomocną dłoń.
25
Herbaciarnia, składająca się z czterech wydzielonych stref, była dobrze
oświetlona i umeblowana w prawdziwie tureckim stylu. Prócz stojącego przy
wejściu kelnera, odzianego w szamerowaną złotem kamizelkę, nie było tu
nikogo.
Na ciemnym parkiecie pyszniły się kilimy w proste wzory
ceglastoczerwonej, musztardowożółtej i niebieskiej barwy. Na ścianach
powieszono obrazy ukazujące scenki z życia dawnego Stambułu: otomańskie
łodzie na zatoce Złoty Róg, meczety współzawodniczące o to, który bardziej
zbliży się ku niebu, tańczący derwisze, wielkie drewniane domy nad
Bosforem...
Niewiele czasu minęło, gdy odgłos zbliżających się kroków oderwał Dianę
od podziwiania malowideł.
Do pokoju weszła kobieta o delikatnych rysach, dużych niebieskich oczach,
siwiejących włosach, upiętych na karku w kok, i doskonałej cerze. Długa, biała
lniana suknia przydawała jej dystynkcji.
Kiedy ich oczy się spotkały, kobieta rozłożyła ramiona i ruszyła ku Dianie.
- Mój Boże! Oczom nie wierzę! To ty, Mary! Wyrosłaś na piękną damę!
Uścisnęła dziewczynę w sposób przypominający Dianie matkę. Za każdym
razem, gdy matka ją przytulała, Diana miała uczucie, jakby nie chciała
wypuścić jej z objęć.
- Pozwól, że ci się przyjrzę - powiedziała Zeynep Hanim, obejmując dłońmi
twarz Diany.
- Przepraszam, lecz nie nazywam się Mary - powiedziała, odsuwając się. -
Mam na imiÄ™ Diana.
Zeynep Hanim tylko się uśmiechnęła.
- Ależ, Mary, jak mogłabym cię zapomnieć?
- NaprawdÄ™ nie jestem Mary, ale jej siostrÄ… blizniaczkÄ….
Kobieta przyjrzała jej się z powątpiewaniem.
- Mary, kochanie, nie miałaś siostry blizniaczki.
- Proszę, musi mi pani uwierzyć. Przyleciałam do Stambułu właśnie po to,
aby zapytać panią o Mary.
- Co ty mówisz? Przecież dzwoniłaś parę dni temu, by mi powiedzieć, że
przylatujesz w tym tygodniu.
- Co takiego? Mary do pani dzwoniła? Powiedziała, że przylatuje? I gdzie
jest?
Zeynep Hanim podprowadziła Dianę do krzesła, jakby chciała ją uspokoić, i
usiadła naprzeciw niej.
- Na pewno nie jesteś Mary? - zapytała.
- Ma pani na to moje słowo. Tylko proszę powiedzieć, gdzie jest Mary.
Kiedy przyjedzie?
- Nie chodzi o to, że ci nie wierzę, kochanie, ale...
- ProszÄ™, kiedy Mary przyjedzie...?
- Nie określiła dokładnie, sądzę jednak, że powinna tu być mniej więcej za
trzy, cztery dni. Nie mam pojęcia, gdzie jest teraz. Minęło wiele lat od chwili,
kiedy ją widziałam. Zadzwoniła do mnie po raz pierwszy, odkąd się
rozstałyśmy. Ale co się z tobą działo? Nie miałaś z nią kontaktu?
- To długa historia, lecz jeśli zechce pani posłuchać, chętnie opowiem...
- Oczywiście, że chciałabym posłuchać, ale najpierw powiedz, czego się
napijesz. Jesteś głodna? Możesz zamówić, co tylko zechcesz. Polecałabym
zieloną herbatę ze świeżą miętą.
- Dziękuję, chętnie napiłabym się espresso.
- Cóż, mamy oczywiście espresso, lecz może spróbowałabyś kawy po
turecku?
- Czemu nie?
Kelner wyszedł, aby zrealizować zamówienie.
26
[ Pobierz całość w formacie PDF ]