[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zboczenie.
- Jakie?
- Chcę cię tu pocałować odparł, przesuwając po niej kciukiem.
Poniewa\ chcę cię połknąć.
- Więc zrób to.
Oczy Michaela zapłonęły.
- Pozwolisz mi?
- Och, tak rozło\yła kolana szeroko, falując biodrami. I to nie jest
zboczenie.
Ręce pogładziły wnętrze jej ud, trzymając ją w miejscu, gdy jego usta
opadły w pocałunku. Jęknął w jej ciało przy pierwszym kontakcie, a
jego ogromnym ciałem wstrząsnął dreszcz, łó\ko wspaniale przeniosło
jej ten ruch erotycznego oczekiwania. Na początku był powolny, ucząc
się ostro\nie, jego oczy przeniosły się w górę przez wzgórza i doliny jej
piersi i brzucha do twarzy. Patrzył na nią, \eby się upewnić, \e robi to
dobrze. To było lepsze ni\ kiedykolwiek.
- Tak& - powiedziała ochryple. Bo\e, tak, uwielbiam to.
Uniósł głowę i uśmiechnął się do niej; po czym wsunął ręce pod jej
nogi i natarł na nią delikatnie, powoli. Na początku. Wkrótce natarł na
nią cię\ko, wymagająco, a\ mruczący dzwięk, który wydawał stał się
dziki i przedarł się przez ciemności; rytmiczny nacisk wzrastał
równolegle do ciśnienia jej krwi. Nie było końca przyjemności, nie było
końca wirującego nacisku jego języka, giętkich ust, gorącego oddechu
na jej ciele oraz niekończących się orgazmów.
Gdy w końcu uniósł głowę, niemal płakała.
Sięgnęła i podciągnęła go wy\ej, gotowa oddać przysługę. Tylko, \e
gdy sięgnęła do pasa jego szaty, złapał jej ręce.
- Nie.
Mogła zobaczyć jego erekcję. Jedwab okrywał jego długość.
- ChcÄ™&
~ 41 ~
J.R. Ward The Story of Son
- Nie jego głos zabrzmiał niczym wystrzał. Uciekł przed nią, przed
tym, czego oboje potrzebowali.
- Nie będziemy& uprawiać miłości gdy się nie odezwał,
wymamrotała: - Michael, musisz być teraz obolały.
- Ul\Ä™ sobie.
- Pozwól mnie ci ul\yć.
- Nie! ostro potrząsną głową. Potem przetarł twarz. Wybacz mi
mój nadmierny temperament.
Biorąc pod uwagę jak podniecony musiał być, było to całkowicie
uzasadnione.
- Po prostu pomó\ mi zrozumieć, dlaczego.
- Będziesz próbowała zaprzeczać powodom.
- Bo chcę być z tobą. Chcę, \ebyś poczuł się dobrze.
- Tak nie mo\e być.
Zaczął wstawać z łó\ka.
- Nie rób tego warknęła ostrym tonem. Nie odcinaj się ode mnie.
Gdy Michael zamarł, usiadła i objęła go ramionami.
- Przysięgam, \e będę posuwać się powoli. Mo\emy zatrzymać w
dowolnym momencie.
- Nie będziesz& chciała tego, co mam.
- Nie podejmuj decyzji za mnie. A jeśli jesteś zawstydzony, zgaś całe
światło.
Po chwili pokój pogrą\ył się w ciemności.
Pocałował jego ramię i pchnęła go spowrotem na poduszki. Po drodze
znalazła wiązanie jego szaty i rozwiązała je.
Jego oddech stał się urywany, gdy poło\yła dłonie na jego klatce
piersiowej i pogładziła napięte sutki. Przeniosła się ni\ej, na jego
pofałdowany brzuch, gdzie mięśnie zacisnęły się pod gładką skórą&
Gdy dotknęła czubka jego erekcji, oboje z trudem chwytali oddech.
Słodki& Jezu. To nie uświadomiło jej, \e będzie tak długi. Ale
potem& w ka\dym razie, był wielki.
Michael szarpnął się i syknął, gdy go chwyciła. Bo\e, był zbyt gruby,
\eby mogła zamknąć wokół dłoń, ale umiała go dobrze traktować.
Pogładziła go w górę i dół, jęknął i zaczął instynktownie poruszać
biodrami.
- Jestem& - wydał niespójny dzwięk. Jestem& tak blisko. Ju\ tak
blisko.
Rozluzniła się, sięgając w dół, do jego nasady i&
Claire zesztywniała. Przestała oddychać.
Coś było nie tak. Nienormalne wybrzuszenie u dołu jego&
~ 42 ~
J.R. Ward The Story of Son
- Och, Jezu& Michael.
Odepchnął jej dłoń.
- Nie musisz tego kończyć zacharczał.
Rzuciła się na niego, by powstrzymać go przed ucieczką.
- Próbowali cię wykastrować.
Dzięki Bogu, nie udało im się.
- Dlaczego? Dlaczego chcieli&
Jego ciało zadr\ało, ale tym razem nie było w tym nic seksualnego.
- Matka myślała& \e to pomo\e mnie kontrolować. Ale nie mogłem
im pozwolić. Skrzywdziłem lekarza. Paskudnie. Wtedy pojawiły się
łańcuchy - Zmusił ją by z niego zeszła i usłyszała, \e zakłada
spowrotem szatÄ™. Jestem niebezpieczny.
Gardło dziewczyny było tak zaciśnięte, \e ledwo mogła dobyć głos.
- Michael&
- Ale nigdy bym cię nie skrzywdził.
- Wiem. Nie wÄ…tpiÄ™ w to.
Milczał przez chwilę.
- Nie chcę, \ebyś to widziała.
- Nie dbam o bliznÄ™. Dbam tylko o to, \e to ty. Tylko to jest wa\ne
sięgnęła ręką przez ciemność. Gdy natrafiła na jego ramię, podskoczył.
Chcę kontynuować. Chcę swoich ust na tobie, tak jak ty chciałeś
swoich na mnie.
Nastała długa cisza.
- Boję się ciebie wyszeptał.
- SÅ‚odki Jezu, dlaczego?
- Poniewa\ chcę \ebyś& zrobiła to, co mówisz. Chcę& ciebie.
- Więc połó\ się. Cokolwiek, kiedykolwiek między nami zajdzie, nigdy
nie będzie złe. Wróć do mnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]