[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nogÄ™.
- Ej, laleczko - zawołał z tyłu męski głos - ruszaj rączką, a nie siedzeniem!
Rozległy się śmiechy.
Karin zesztywniała, rzuciła strzałką. Ta odbiła się od metalowego obramowania
tarczy i upadła na podłogę.
- A niech to diabli! - Zdenerwowana, wybrała trzecią strzałkę i zamierzyła się.
- Nie tak. - Chłodny głos Rowana rozbrzmiał tuż za nią. Odwróciła się
gwałtownie i widząc jego uśmiech, poczuła natychmiast ulgę.
- W ten sposób. - Podszedł do niej blisko, otoczył ra-mionami i zwarł opalone
ręce na jej dłoni. Ciepłe twarde ciało przylgnęło do niej, a serce Karin zaczęło bić jak
oszalałe.
- Trzymaj lekko i puść, kiedy ci powiem. A teraz poćwicz sam ruch.
Karin poruszyła ręką do przodu i do tyłu, poddając się jego palcom, podczas
gdy druga ręka Rowana spoczywała na jej ramieniu. Coraz trudniej było jej się skupić,
w miarę jak otaczał ją piżmowy zapach. Dlaczego jej ręka nie mogła przestać się
trząść?
Rowan zastygł, zmarszczył brwi.
- Musisz rzucać pewną ręką.
Znów zesztywniała, nie będąc w stanie skupić się na strzałkach, kiedy jej serce
tak mocno biło.
Powoli pociągnął rękę Karin do tyłu tak, że jej ciało przylgnęło do niego na
ułamek sekundy. Wtedy poruszył lekko przegubem.
- Teraz.
Otworzyła palce. Strzałka sama poleciała i wbiła się w tarczę.
- Pierścień podwójnych punktów! Niezle. - Wybrał kolejną strzałkę. -
Spróbujmy jeszcze raz.
Rowan znów zwarł wokół niej ramiona. Poczuła jego podbródek na swych
włosach. Plecy rozgrzały się od jego ciała. Spojrzała na długie palce spoczywające na
jej dłoni. Były gładkie, kształtne, pokryte lekkim ciemnym meszkiem, wyglądały na
wrażliwe. Nigdy jeszcze nie zastanawiała się nad rękami mężczyzny, ale dłonie Rowa-
na były zdecydowanie... Jakie? spytała sama siebie.
PodniecajÄ…ce.
Gwałtownie oderwała od nich wzrok. Nie chciała widzieć w nim nic
podniecającego. Serce biło jej nierównym rytmem, ale zmusiła je do spokoju. Fakt, że
stal teraz za nią i otaczał ją ramionami zamiast sztorcować, jak to miał w zwyczaju,
zwiększał jeszcze jej niepokój.- Spokojnie - tchnął jej do ucha. - Ruszaj się razem ze
mnÄ….
Zapach jego skóry odurzył zmysły Karin, kołysała się razem z nim przyciśnięta
do jego ciała. Wprawił jej ramię w ruch.
Karin ugięła nagle rękę w przegubie, strzałka upadła na podłogę. Zawstydzona,
wyzwoliła się z jego uścisku.
- Ja... myślę, że nauczyłam się wystarczająco dużo na dzisiaj. - Wróciła do stołu
na miękkich nogach i opadła na ławę.
- Dobrze się czujesz? - spytał Derrick.
- Nic mi nie jest - skłamała. - Nie przywykłam do mocnego piwa.
- A do czego? - zapytał Rowan, siadając obok.
- W ogóle dużo nie piję.
- Nawet kiedy wychodzisz z chłopakiem? - Trącił ją lekko. Szukał wzrokiem
jej twarzy.
Anula & pona
us
o
l
a
d
an
sc
- Nie mam żadnego... To moja prywatna sprawa, co robię ze swoim czasem -
odcięła się. W oczach Rowana zapaliła się ciekawość, a ona zająknęła się. - Zazwyczaj
zamawiam białe wino albo herbatę ziołową. - Oczy mężczyzny kpiąco rozbłysły. Cisza
przedłużała się. W końcu Karin sięgnęła po płaszcz. - Pójdę się przejść.
- Mogę cię oprowadzić po okolicy - zaproponował Derrick.
Karin odruchowo spojrzała na Rowana. Odpowiedział jej zimnym wzrokiem i
zmarszczył brwi.
- Byłoby mi bardzo miło - powiedziała do Derricka.
- Zostań - nakazał Rowan. - Ja to zrobię.
6
Przeszli pod arkadami, które wyprowadziły ich na brukowaną uliczkę. Z dwóch
stron biegły rzędy domów o jaskrawo malowanych drzwiach i oknach zasłoniętych ko-
ronkowymi firankami. Za ażurowymi zasłonami błyskały ekrany telewizorów,
rozświetlając małe pokoje, które były już bardzo stare, kiedy nastał dwudziesty wiek.
W miarę jak zagłębiali się w miasteczko, które samo w sobie było nie z tego świata,
kontrast stawał się uderzający. Przyszło jej do głowy, że to samo można byłoby
powiedzieć o wysokim Angliku, który towarzyszył jej w spacerze.
Rowan zwolnił kroku, by jej nie wyprzedzać.
- Lepiej siÄ™ czujesz?
- Tak - powiedziała. W oddali rozległo się pohukiwanie sowy. Nocne
powietrze omyło ją, chłodne i uspokajające. Z kominów płynął w niebo dym, którego
zapach lekko szczypał w gardło. - Rozjaśniło mi się w głowie.
Póki utrzymujesz dystans, ostrzegł ją cichy głos. Za ostatnim domem uliczka
kończyła się niskim kamiennym murkiem, a dalej rozpościerała się ciemna łąka. Za linią
drzew migotały punkciki świateł. Karin zawahała się; nie bardzo wiedziała, gdzie
stanąć na nierównym terenie.
Rowan podszedł do niej, podsunął rękę pod jej łokieć i poprowadził ją po
kamieniach. Przy murku wziął ją w ramiona, podniósł i postawił na równiejszym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]