[ Pobierz całość w formacie PDF ]
porodu. Zmusiła się do uśmiechu, ale miała wrażenie, że jej twarz zaraz się rozsypie.
Zdawała też sobie sprawę z tego, że Mac przygląda jej się uważnie, z wyrazem troski
w oczach.
Ona nie mogła się dzielić wiadomościami o swojej ciąży z taką samą radością, z
jaką robili to Ali i J.T. Ich dziecko zostanie wychowane w szczęśliwej i kochającej
rodzinie, w której rodzice uwielbiają się nawzajem.
- Czy dobrze się czujesz? - zapytał Mac, gdy tylko Ali i J.T. poszli do domu.
- Pewnie - odpowiedziała, siląc się na uśmiech. - Świetna wiadomość. Ali i J.T.
są bardzo szczęśliwi.
- Tak, to prawda. Przykro mi, Shallie, widziałem, że było ci ciężko.
- Nie bądź niemądry. Cieszę się ich szczęściem. Zasługują na taką radość.
- Ty też zasługujesz na to, by być szczęśliwą - powiedział Mac i objął ją ramie-
niem.
- Jasne, że zasługuję - przytaknęła i poruszyła szybko powiekami, aby zatrzymać
łzy, które chciały spłynąć ciężkim strumieniem w dół policzków. Nienawidziła tej
huśtawki emocjonalnej, w którą wpędzały ją hormony ciążowe. - Jestem teraz szczę-
śliwa.
Odchylił ją do tyłu. Położył dłonie na jej ramionach i potrząsnął nimi delikatnie.
- Ten facet, kimkolwiek jest, nie jest wart twoich łez i nie zasługuje ani na cie-
bie, ani na dziecko.
A ja nie zasługuję na ciebie, powiedziała Shallie do samej siebie, kiedy Mac po-
nownie ją uściskał. Była jednak wdzięczna losowi, że spotkała go ponownie w swoim
życiu, i to właśnie teraz.
- Muszę jutro wrócić do Bozeman - oznajmił po chwili milczenia. - Może poje-
chałabyś ze mną? Powinnaś przecież sprawdzić swój gips. Może znajdziemy ci też
jakiegoś dobrego ginekologa położnika? I wybralibyśmy się do urzędu miasta, aby
uzyskać zaświadczenie, które pozwoli nam wziąć ślub.
Najwyraźniej nie zmienił zdania co do poślubienia jej. Nie napierał za mocno,
ale działał z gracją podstępnego lisa.
Potrząsnęła przecząco głową.
- Mac. - Ujęła jego dłoń. - To, co istnieje między J.T. i Ali, jest... wyjątkowe.
Tak samo zresztą jak w przypadku Peg i Cuttera. To tylko dowodzi, że można trwać w
małżeństwie z miłości, które ma magiczną siłę. Ty też na takie zasługujesz. Ze mną
tego nie doświadczysz.
Popatrzył w dół na ich splecione dłonie.
- A czy ty wiesz, jakie jest prawdopodobieństwo takiego związku? Bardzo zni-
kome. Zgadzam się z tym, że nasi przyjaciele okazali się szczęściarzami. Jednak to
świadczy jedynie o tym, że szanse na to, że przydarzy się to mnie lub tobie, są prawie
zerowe.
- Jedną z rzeczy, które najbardziej w tobie lubię, jest twój optymizm - zażarto-
wała.
- Ja jestem optymistą, Naleśniczku, ale jestem też i realistą. Bądźmy więc tymi
ostatnimi, dobrze? Nie będzie ci łatwo samej wychowywać dziecko. Sundown to małe
miasteczko. Wprawdzie masz wielu przyjaciół, ale to nie wszystko. Czy chcesz, aby
twoje dziecko stało się tematem miejscowych plotek?
Przyjrzała się dobrze twarzy mężczyzny, który zaoferował jej pomoc w ochro-
nieniu dziecka przed cierpieniem. Nikt inny nigdy nie zaoferował jej więcej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]