[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było, że granicę z Kreporem wolały przekraczać w nocy. Chmury stały się gęściejsze, wiatr zaczął
wiać z większą siłą, a odgłosy z lasu straciły swoje wyraziste brzmienie.
Zanosiło się na deszcz.
Idalgo starał się jechać równo, unikając gwałtownych szarpnięć sznura na szyi. Zastanawiał się, co
miał na myśli mutant, mówiąc o strachu i cudach. Nagle poczuł lęk. Wydało mu się, że Tantra coś do
niego woła, dziecko płacze, a półnagi olbrzym toczy śmiertelną walkę...
Aapacz nie mylił się. Dziecko było w niebezpieczeństwie. Human otworzył oczy, chwycił szablę i
natychmiast rzucił się w stronę komnaty Tantry i dziecka. Słyszał alarm i tupot butów biegnących
żołnierzy. Widział otwieraną bramę i wyruszający przez nią pościg.
Zauważył setki mieszkańców zamku zgromadzonych po wschodniej stronie murów. Kiedy dopadł do
drzwi i wbiegł do środka komnaty, zobaczył wślizgującego się przez okno barczystego mutanta z
pokiereszowaną w walkach twarzą szczura. Za jego plecami wynurzyły się następne mutanty. Tantra z
dzieckiem wtuliła się w róg łóżka i z przerażeniem patrzyła na biegnącego do niej szczura.
Zasłoniła dziecko własnym ciałem i wyciągnęła przed siebie rękę z nożem.
Human przeciął mutantowi drogę, w ostatniej chwili podcinając mu nogi. Zanim tamten zdążył wstać,
uderzył go na odlew szablą przez plecy. Szczur zapiszczał żałośnie i zaczął konać w konwulsjach.
Pozostali jednak nie byli już zaskoczeni. Ośmiu z nich otoczyło półkolem Humana i przygotowywało
się do skoku. W zamkowym oknie co chwila pojawiały się kolejne szczury. Human rzucił okiem na
drzwi, ale nie zobaczył za nimi żadnego żołnierza. Wszyscy pobiegli na wschodnią stronę zamku.
Mutanty zaatakowały w tej samej chwili. Wszystkie naraz rzuciły się na olbrzyma, zadając pchnięcia.
Szabla wykonała niewidzialny taniec i dwa miecze wyfrunęły z dłoni mutantów. Pozostałe nie
zauważyły nawet, kiedy Human zsunął się na podłogę i końcem szabli przejechał im po nogach.
Odskoczyły z piskiem i wściekłym charczeniem. Prawie natychmiast skoczyły ponownie do przodu i
dopiero wtedy olbrzym mógł wmieszać się pomiędzy nich i rozpocząć rzez. Szczury były doskonale
wyszkolone i instynktownie walczyły do końca. Na rękach i nogach Humana pojawiły się pierwsze
drobne rany. Cztery mutanty zapłaciły za to życiem, ale pozostałe wciąż nacierały.
- Wychodz! - krzyknął olbrzym, widząc, jak Tantra stoi niezdecydowanie z dzieckiem na ręku.
Odgrodził ją od szczurów i umożliwił ucieczkę przez drzwi. Kiedy został sam, zatrzasnął je za sobą,
przekręcił klucz i wrzucił go do żaru kominka. Teraz nie miał już odwrotu. W mdłym świetle
pochodni widział błyskające miecze i ostre pazury. Zerwał ze ściany starą drewnianą tarczę ze
znakami barbarzyńskiej Szybgadii i zaatakował. Mutant, który chciał go przebić sztychem, osunął się
z podciętym gardłem. Dwaj pozostali rzucili w niego mieczami, ale w porę zasłonił się tarczą. Wbiły
się w nią i smętnie zawodząc, kiwały się z góry na dół.
Human zamachnął się i jeden z uchwytów mieczy trafił w głowę nadbiegającego szczura. W jego
skroni pojawiła się głęboka dziura i trysnęła krew. Human zasłaniał się tarczą, szedł pod ścianą i
spychał
mutanty do okna. Stały się ostrożniejsze. Jeden z nich pokazał
pazurem na pochodnie. Po chwili wszystkie wyleciały przez okno i w komnacie zrobiło się ciemno.
Gdyby nie dogasający żar z kominka, pomieszczenie zalałaby całkowita czerń. Mutanty zapiszczały
radośnie i rzuciły się do przodu. Liczyły na to, że człowiek nie zdoła ich zobaczyć. Kiedy cztery
szczury zwaliły się na posadzkę z rozpłatanymi brzuchami, reszta zorientowała się, że olbrzym nie
jest zwykłym człowiekiem. Mutanty zatrzymały się i najbardziej barczysty z nich warknął:
- Nie zwiedziesz nas, szczurze... Ludzi może oszkapisz, ale z nami ci nie wyjdzie...
- Obrażasz mnie, nazywając szczurem - syknął Human, opuszczając niby przypadkiem szablę.
- Tylko mutanty widzą w nocy - wtrącił z ponurą miną szczur z odciętymi palcami u lewej dłoni. -
SkÄ…d siÄ™ tu wziÄ…Å‚eÅ›, zdradziecka gnido?
- A gówno ci do tego - burknął Human i jeszcze bardziej opuścił
szablę. Zerknął przy tym w okno, obawiając się pojawienia kolejnych napastników.
Ten z odciętymi pazurami zaatakował pierwszy. Skoczył do przodu, mierząc w gardło olbrzyma.
Trzej pozostali próbowali trafić w brzuch.
Tarcza przyjęła pierwsze uderzenie, miecz ugrzązł w drewnie, po czym zablokował pozostałe
sztychy. Human rzucił tarczę w twarz najbliższego mutanta, kucnął i ciął go po pachwinach. Pozostali
nadziali się na trzy szybkie młynki, prujące im na strzępy pyski.
Kopnięcie odrzuciło ich aż do okna. Siła trafienia była tak wielka, że jeden ze szczurów wypadł z
przerazliwym piskiem na zewnÄ…trz. W
tym momencie drzwi do komnaty puściły i w progu ukazali się żołnierze księcia Syriusa. Human
oparł się z ulgą o ścianę i spokojnie obserwował atak. W świetle przyniesionych pochodni posadzka
wyglądała jak w rzezni. Po kilku cięciach walka dobiegła końca.
- Dobra robota - pochwalił Humana nowy dowódca żołnierzy Syriusa. Olbrzym poznał go zaledwie
dwa dni wcześniej. Zapamiętał
tylko, że nosił śmieszne imię - Lalola. Jednak tylko imię miał
zabawne. Reszta wyglądała ponuro i groznie. Zbójeckie rysy i długie, czarne włosy nadawały Laloli
wygląd młodego żebraka lub szalonego wędrownego akrobaty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]