[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przegranego tej kampanii.
Prezydent, ubrany w szary garnitur, wyszedł z samolotu.
Wyglądał na zrelaksowanego, a opalenizna dodawała mu jeszcze uroku. Pomachał do tłumu
zgromadzonego na tarasie portu lotniczego.
Następnie przejechał wzdłuż Promenade des Anglais, zatłoczonej do granic możliwości przez
jego zwolenników wymachujących trójkolorowymi flagami, i dotarł do St. Jean Cap Ferrat, gdzie
miał nastąpić uroczysty przegląd Marynarki Wojennej. Potem sznur samochodów skierował się do
Palais Massena, rezydencji burmistrza Nicei, na wystawne przyjęcie.
Prezydent przyjął tam kwiaty od dwóch dziewczynek ubranych w barwy narodowe, wpisał się do
iiure d'or - księgi pamiątkowej, odebrał oryginalną rzezbę z korali z rąk burmistrza Jacquesa Mede-
cina, który był także ministrem turystyki i wypoczynku w gabinecie d'Estainga, i na koniec podał
rękę niektórym wybranym osobom spośród sześciuset gości zaproszonych na przyjęcie.
Jednym z tych gości był mężczyzna ubrany w modny garnitur z alpaki i szal spływający mu luz-
no na ramiona. Mimo muskularnej budowy ciała jego chód był zadziwiająco miękki.
Opalona karnacja twarzy uwydatniała jego oblicze: ciemne oczy iskrzyły się z ironicznym rozba-
wieniem, szpakowate kosmyki przeplatały ciemną czuprynę; do tego długi, typowo francuski nos i
mocno podkreślony podbródek oraz uśmiech przylepiony wręcz do twarzy. Sprawiał wrażenie czło-
wieka beztroskiego, pozbawionego jakichkolwiek zmartwień, ale cały czas bacznie śledził każdy
ruch. Był to sam Albert Spaggiari, zaproszony tutaj w charakterze półoficjalnego fotoreportera mie-
jskiego, ale przy tej okazji nie wykonywał żadnych zdjęć.
Ukradkiem obserwował prezydencką ochronę, przyglądając się jej z zawodowym wręcz zaintere-
sowaniem.
Jeden z ochroniarzy miał wpięty w klapę marynarki maleńki czerwony przedmiot przypominaj-
ący guzik. Inni nie wyróżniali się, tak bardzo, rozproszeni w tłumie. Uwagę Spaggiariego zwróciła
pewna dama, która zbyt często używała swojej puderniczki, i uznał, iż ona także należy do zespołu
ochroniarzy. Na zewnątrz, na pobliskich dachach zauważył jeszcze kilku innych.
Policyjne posiłki w związku z tą wizytą przysłano do Nicei z Cannes, Toulonu, a nawet z dalekiej
Marsylii. Nicea aż roiła się od policjantów. Miasto było pod ścisłą kontrolą. Doszło nawet do tego,
że sprawdzano kanały w poszukiwaniu ewentualnych ładunków wybuchowych.
Właśnie kwestia tych kanałów najbardziej martwiła Spaggiariego. Jego pierwotne plany musiały
ulec zmianie. Jakby nie dosyć było tego incydentu w Castagniers poprzedniego dnia, na głowę spa-
dły mu jeszcze kontrole kanałów ściekowych. Dobry Boże, tyle pracy włożył przecież w te ka-
nały&
***
Kopanie tunelu, który miał prowadzić od kanału ściekowego do ściany bankowego skarbca, zab-
rało "Szczurom Kanałowym" czas od maja do lipca.
Każdego dnia peugeot 504 w kolorze szary metalik wjeżdżał do podziemnego parkingu przy Pla-
ce Massena w porze kolacji i parkował tam w odległości paru metrów od drzwi do "syfonowego za-
ułka". Blokował w ten sposób obraz, jaki mogła zarejestrować kamera. Wtedy obok peugeota usta-
wiał się citroen 2CV, niewidoczny dla kamery, a tym samym dla obsługi strzegącej parkingu w
swojej budce.
Kamieniarz i jego ekipa wychodzili z citroena, zabierali swój ekwipunek i przez "syfonowy za-
ułek" docierali do podziemnej drogi. Stamtąd kanałami ściekowymi przedzierali się dalej, w stronę
banku. Całą drogę musieli pokonywać mocno schyleni, bo kanały nie miały więcej jak metr wyso-
kości.
Na przedzie drążonego tunelu pracowali dwójkami. Jeden rozkruszał ziemię kilofem, a drugi
przerzucał ją za siebie. Trzeci z ekipy był ustawiony kilka metrów z tyłu, przy ślepo zakończonym
kanale, którego używano jako składowiska ziemi.
Tunel miał niewiele więcej ponad pół metra szerokości w punkcie, gdzie się zaczynał, przy kana-
le ściekowym. Spaggiari upierał się przy tym, by wejście do niego wyglądało właśnie tak, jakby
wykonali je pracownicy miejskich służb oczyszczania, czy też telekomunikacji. Betonowa ściana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]