[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wybuchowe w niewłaściwym miejscu. Spowodują szkody, ale takie, które uda się zreperować w
kilka dni. Olbrzymi wysiłek i śmiertelne ryzyko pójdą na marne.
W kawalerce zastała czekającego na nią brata. Uściskała go i wycałowała.
- Cóż za miła niespodzianka!
- Mam wolny wieczór, więc pomyślałem, że zabiorę cię na jednego drinka.
Flick była zmęczona i w pierwszym momencie chciała mu odmówić. Potem jednak uświadomiła
sobie, że być może widzi go po raz ostatni.
- Co powiesz na West End? Pójdziemy do nocnego klubu.
- Znakomicie!
Wyszli z domu i ruszyli ramiÄ™ w ramiÄ™ ulicÄ….
- Dziś rano widziałam się z mamą - powiedziała Flick.
- Co u niej słychać?
- W porzÄ…dku.
- Gdzie się z nią spotkałaś?
- Pojechałam do Somersholme. Za długo musiałabym ci to wszystko wyjaśniać.
- Rozumiem. To tajemnica.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi, a potem przypomniała sobie swój problem.
- Nie sądzę, żebyś znał jakąś dziewczynę, która mówi po francusku i zna się na telefonach - rzuciła
luznym tonem.
Mark stanÄ…Å‚ w miejscu jak wryty.
- Tak się składa, że znam.
MADEMOISELLE Lemas cierpiała męki. Siedziała sztywno na twardym wysokim krześle z
zastygłą twarzą. W dłoniach ściskała leżącą na kolanach skórzaną torebkę.
Wokół niej pracujący do pózna urzędnicy i sekretarki w swoich uprasowanych mundurach nadal
pisali na maszynach.
Dieter obserwował ją. Wiedział, że ból mademoiselle Lemas jest nie tylko fizycznej natury. Jeszcze
gorsza od nabrzmiałego pęcherza była obawa, że zmoczy się w pokoju pełnym grzecznych,
elegancko ubranych ludzi. Dla dystyngowanej starszej damy był to najgorszy z koszmarów.
Podziwiał jej hart ducha, ale zaczynał już tracić cierpliwość. Postanowił przyspieszyć cały proces.
Wysłał Stephanie po butelkę piwa i szklankę. Otworzył butelkę i na oczach aresztowanej zaczął
nalewać sobie powoli piwa. Po jej pulchnych policzkach pociekły łzy. Dieter pociągnął głęboki tyk.
- Pani udręka dobiega końca - oświadczył. - Kiedy odpowie pani na moje pytania, dozna pani ulgi.
Mademoiselle Lemas zamknęła oczy. - Gdzie spotyka się pani z brytyjskimi agentami? -
Odczekał chwilę. - Jak się rozpoznajecie? - Francuzka milczała. - Jak brzmi hasło? Niech pani
przygotuje odpowiedzi, żeby, kiedy nadejdzie czas, móc mi je szybko przekazać. Wtedy będzie
pani mogła natychmiast uśmierzyć swój ból.
Rozpiął kajdanki, którymi przymocował jej kostkę do nogi stołu, i wziął ją pod ramię.
- Chodz z nami, Stephanie - powiedział. - Idziemy do damskiej toalety.
Wyszli z pokoju, Stephanie pierwsza, Dieter i Hans za nią, podtrzymując aresztowaną, która zgięta
w pół, kuśtykała z trudem, przygryzając wargę. Zatrzymali się przed drzwiami z napisem:
DAMEN. Na ten widok mademoiselle Lemas głośno jęknęła.
- Teraz - powiedział Dieter.
- Gdzie spotyka siÄ™ pani z brytyjskimi agentami?
Mademoiselle Lemas zaczęła płakać.
- W katedrze. W krypcie. Proszę, puśćcie mnie!
Dieter odetchnął z satysfakcją. Złamał ją.
- Kiedy?
- O trzeciej po południu. Chodzę tam codziennie - zatkała.
- Tak siÄ™ wzajemnie rozpoznajecie?
- Noszę buty nie do pary, jeden czarny, drugi brąz mogę już iść?
- Jeszcze jedno pytanie. Jak brzmi hasło?
- Niech siÄ™ pani za mnie pomodli .
- A pani odzew?
- Modlę się o pokój . Taki jest odzew. Och, błagam pana!
- Dziękuję - powiedział Dieter, puszczając ją.
Mademoiselle Lemas wbiegła do toalety, Stephanie weszła tam w ślad za nią.
Dieter nie potrafił ukryć zadowolenia.
- No, Hans, robimy postępy. Kiedy wyjdzie, przekaż ją gestapo. Już oni sprawią, że zniknie w
którymś z ich obozów.
Zaczął myśleć, w jaki sposób wykorzystać nowe informacje. Kusiło go, żeby aresztować agentów
tak, by Londyn się o niczym nie dowiedział. Najlepiej byłoby, gdyby następny wystany stamtąd
agent poszedł do krypty i zastał czekającą na niego mademoiselle Lemas. Ona zabierze go do
domu, a on wyśle depeszę zawiadamiającą, że wszystko jest w porządku. Potem, kiedy wyjdzie z
domu, Dieter przejmie jego książkę szyfrów. A mając książkę szyfrów...
Podszedł do niego Willi Weber.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]