[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zmieniło. Jestem taka jak przedtem. Nigdy niczego nie ukradłam. Nie
zasłużyłam na to, żebyś traktował mnie w tak nieprzyjemny sposób...
- Wiem, masz rację - wszedł jej w słowo.  Moja prośba, żebyś
została, nie ma nic wspólnego z odkryciem, że to nie ty dopuściłaś się
kradzieży. W drodze do domu jeszcze nie znałem prawdy, a decyzję
już podjąłem: że poproszę cię, żebyś nie wyjeżdżała.
Nie uwierzyła mu. Była pewna, że ją okłamuje. Zrezygnowana
pokręciła głową.
- Przynieś, proszę, mój plecak.
- Przyniosę, jeśli mnie wysłuchasz. Jeśli pozwolisz mi się
wytłumaczyć.
153
anula
ous
l
a
and
c
s
- Wytłumaczyć? Nie mamy sobie nic do powiedzenia! -
zirytowała się. - Traktowałeś mnie jak więznia, jak...
- Wiem, zle postąpiłem - przyznał ochrypłym głosem. - I
rozumiem, dlaczego nie chciałaś się ze mną kochać. Bez zaufania seks
nie ma sensu; jest sportem, rozrywkÄ….
Oboje milczeli. Szczerość budzi strach. Oboje bali się
powiedzieć coś, co mogłoby sprawić drugiemu ból, co mogłoby
przekreślić wszystko do końca, ugasić płomyk, który jeszcze tlił się w
ich sercach.
- Dałaś mi całą siebie - ciągnął po chwili Luca. - Otworzyłaś się
przede mną, opowiedziałaś o sobie, prosiłaś, żebym ci zaufał, a ja nie
dałem ci nic w zamian. Nie chcę zaciągać cię do łóżka, Meg. Nie chcę
od ciebie seksu; chcę namiętności, żaru, chcę czuć w ramionach tę
kobietę, którą niedawno tuliłem, chcę, żebyś wołała moje imię, żebyś
mnie pragnęła. Teraz wszystko rozumiem, rozumiem powody twojej
wcześniejszej odmowy...
- Chciałam tylko, żebyś mi zaufał.
- Wiem - szepnął. - I przepraszam za mój głupi upór. Ale wbrew
temu, co by się mogło wydawać, zawsze w ciebie wierzyłem.
- To, co mówisz, nie ma sensu. - Zmarszczyła czoło, usiłując
przeanalizować słowa Luki. Była pewna, że coś jej umknęło. %7łe coś
opacznie zrozumiała.
- Zawsze w ciebie wierzyłem - powtórzył. - Wierzyłem, że jesteś
kimś innym, lepszym niż osoba, którą widzę.
154
anula
ous
l
a
and
c
s
Tak było. Uświadomiła sobie, że faktycznie zawsze przy niej
stał. Tylko nie dostrzegał pełnego obrazu.
- Tamtego wieczoru w restauracji zapytałaś, czego od ciebie
chcę. Gdybym nie poczynił tej głupiej uwagi, usłyszałabyś moją
odpowiedz. %7łe pragnę kobiety, która w tobie tkwi. Prawdziwej Meg.
Nie tej Meg, którą odebrałem z więzienia, i nie wyelegan-towanej
Meg, z którą byłem na kolacji. Ale prawdziwej Meg. To ją chciałem
lepiej poznać. Nadal chciałbym... jeśli mi pozwolisz.
Zaskoczona, nie wiedziała, jak zareagować. Postanowił wybawić
jÄ… z opresji.
- Nie musisz mi nic obiecywać - odrzekł. - Proszę tylko, żebyś
nie wyjeżdżała w pośpiechu.
- Muszę. - Potrząsnęła głową. - Masz mnóstwo obowiązków.
- Mogą poczekać - oznajmił stanowczo.
- Król prosił, żebyś wystrzegał się skandali. Pamiętasz? -
Marzyła o tym, by Luca wyszedł, zostawił ją samą. Potrzebowała
czasu, aby uporządkować chaos, jaki zapanował w jej głowie. - Nie
możesz sprawić ludziom zawodu. - Szukała pretekstu, by się go
pozbyć. Nie do końca rozumiała, co się z nią dzieje. Pragnęła go, a
jednocześnie usiłowała się od niego wyzwolić.
Przejrzał ją na wylot.
- Chcesz, żebym wyszedł, Meg?
- Nie - odparła instynktownie, po czym zreflektowawszy się,
czym to może grozić, zmieniła zdanie:
- Tak, chcę. Uważam, że powinieneś.
155
anula
ous
l
a
and
c
s
- Co się stało? I nie mów, że nic.
- Boję się - przyznała. - Nie, nie ciebie - dodała, widząc jego
zdumione spojrzenie. - BojÄ™ siÄ™ siebie.
- Zawstydzona, spuściła wzrok, lecz po chwili dzielnie ciągnęła:
- Wczoraj wieczorem, kiedy się odsunęłam... kiedy zarzuciłeś mi, że
się z tobą drażnię...
- Nie musisz nic tłumaczyć.
- Mylisz się. Muszę. - Przełknęła ślinę. - Pragnęłam cię już
pierwszej nocy, kiedy się spotkaliśmy. I nadal pragnę. Pragnę tak
bardzo, że aż mnie to przeraża.
- Przeraża? Dlaczego? Chyba nie jesteś dziewicą? - spytał
zmieszany.
Potrząsnęła przecząco głową.
- Nie, ale nigdy dotąd nie czułam tak silnego pożądania. Kiedy
jesteśmy razem... po prostu wszystko inne przestaje się liczyć, nie
panujÄ™ nad sobÄ….
- I o to chodzi, kiedy ludzie się kochają. O brak hamulców, o
utratę kontroli, o zaufanie, o pewność, że nic złego się nie stanie. W
moich ramionach byłabyś bezpieczna.
- Chyba nie mogę... - szepnęła. - Nie sprostam tej roli. Nie
potrafię być kobietą, której pragniesz.
- Jesteś nią. Będę na ciebie czekał, Meg. Tak długo, jak będzie
trzeba. Tak długo, dopóki nie nabierzesz do mnie zaufania.
156
anula
ous
l
a
and
c
s
Fakt, iż rozumiał jej lęki, że był przy niej, że jej nie oceniał,
sprawił, że nagle przestała się bać. W przypływie odwagi wyciągnęła
do Luki ramiona.
- To nie musi być teraz - powiedział łagodnie.
- Musi - szepnęła.
- Po prostu chcesz to załatwić i mieć z głowy? -spytał
żartobliwym tonem. - W porządku. Nie zamierzam się sprzeciwiać.
- Obyś się mną nie rozczarował.
- To niemożliwe.
Przywierając ustami do jej ust, gładził dłonią jej drżące ciało.
Zapach chloru mieszał się z aromatem wody toaletowej. Oboje powoli
zatracali siÄ™ w pieszczotach.
Raptem Meg zdała sobie sprawę, że w porównaniu z Lucą jest
prawie naga. Zirytowało ją to. Chciała czuć jego skórę. Zaczęła
pośpiesznie odpinać guziki jego koszuli.
- Powoli - szepnął. - Nie musimy się nigdzie spieszyć.
Nie przerywając pocałunku, zrzucił koszulę, a po chwili spodnie.
Niektórzy ludzie lepiej prezentują się w ubraniu niż bez niego, ale nie
Luca. Wyglądał fantastycznie w garniturze, ale nago jeszcze lepiej.
Był doskonały niczym posąg. Wysoki, szczupły, o płaskim
umięśnionym brzuchu i muskularnym torsie. Powiodła wzrokiem po
jego udach i kątem oka ujrzała nabrzmiały z podniecenia członek.
Może wyczuł w niej zmianę, bo nagle przyciągnął ją do siebie, zsunął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl