[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zrobiłaś pyszny sos do sałaty.
- Dziękuję. - Zawahała się i spróbowała jeszcze raz.
- Czy mięso przestało ci smakować?
- W pewnym sensie. PrzeżywaÅ‚em kryzys wieku Å›red­
niego. Kiedy się pozbierałem, wiele się w moim życiu
zmieniÅ‚o. RzuciÅ‚em pracÄ™, przeniosÅ‚em siÄ™ do innego sta­
nu, zaczÄ…Å‚em pisać książkÄ™ i postanowiÅ‚em zostać wegeta­
rianinem.
- Same wspaniałe zmiany. Też mnie to czeka. Byłeś
kiedyś żonaty?
Adrian uniósł brwi.
- Przepraszam, nie chciałam być wścibska - powie-
78 OCZEKIWANIE
działa Sara, opuszczając wzrok na talerz. Trudno wyczuć,
o co można go pytać, pomyślała.
- Nie szkodzi. Po prostu nie jestem przyzwyczajony do
osobistych pytaÅ„. Nie, nigdy nie byÅ‚em żonaty. Nie mia­
Å‚em czasu. A ty?
- Ja też nie. Wciąż zmieniałam pracę, a więc zmieniał
się i krąg znajomych mężczyzn, a poza tym nie spotkałam
nikogo odpowiedniego.
- A będziesz wiedziała, jeśli już go spotkasz, że to
właśnie ten?
- Na pewno - odparła Sara z uśmiechem. - Ostatnio
wuj wciąż powtarzał, że nie znajdę swego przeznaczenia
w świecie, w którym do tej pory żyłam i pracowałam. Cóż,
w końcu przyznałam mu rację. Moi rodzice uważają, iż
odziedziczyÅ‚am nieprzewidywalny charakter i niekonwe­
ncjonalne zachowanie po wuju Lowellu.
- Lowell jest niekonwencjonalny i nieprzewidywalny,
ale robi swoje. On mi naprawdę ciebie podarował. Niczego
nie zmyśliłem.
Sara poczuła się trochę nieswojo.
- Jestem pewna, że to tylko żart, Adrianie. Nawet wuj
by siÄ™ tak daleko nie posunÄ…Å‚.
- Skąd się zatem wzięły identyczne prezenty?
- Chodzi ci o kryształowe jabłka? Znalazł je zapewne
w jakimś sklepie i kupił dwa.
- Powiedział mi, że je specjalnie zamówił u jakiegoś
artysty na wschodnim wybrzeżu.
- Nie mam pojÄ™cia, dlaczego podarowaÅ‚ nam identycz­
ne jabłka, i nie wiem, dlaczego przykładasz do tego takie
znaczenie.
OCZEKIWANIE 79
- A nagranie na automatycznej sekretarce? O pilnowa­
niu naszego prezentu ślubnego?
- To coś dziwnego - przyznała Sara. - Wiem tyle co
ty. ZnajÄ…c wuja, przypuszczalnie mówiÅ‚ o czymÅ› oczy­
wistym.
- Pewno tak - przyznał zamyślony Adrian.
- Kiedy wróci, powiem mu parÄ™ słów do sÅ‚uchu - do­
dała z gniewem Sara.
Wkrótce po kolacji Sara zaczęła odczuwać dziwne zde­
nerwowanie. Zbliżała się pora pójścia spać i trzeba będzie
siÄ™ jakoÅ› wycofać, tak żeby nie wypadÅ‚o to ani prowoka­
cyjnie, ani niegrzecznie. Adrian wprawdzie nigdy nie za­
chowałby się natrętnie, niemniej jednak istniało między
nimi pewne napiÄ™cie seksualne i gdyby Adrian zaczÄ…Å‚ ro­
bić jakieÅ› aluzje, Sarze trudno byÅ‚oby znalezć w tej sytu­
acji sensowne wyjście.
Postanowiła, że zachowa się zwyczajnie i naturalnie.
Pózniej powinno być łatwiej. Instynktownie czuła, iż ta
pierwsza noc spÄ™dzona pod jednym dachem nada ton po­
zostałym.
- O, szachownica! - wykrzyknęła, wchodzÄ…c po kola­
cji do dużego pokoju. ZnalazÅ‚a doskonaÅ‚y sposób na spÄ™­
dzenie reszty wieczoru. - Dobrze grasz?
- W warcaby? Niezle. Możemy zagrać.
Adrian nalał koniaku do dwóch kieliszków i przyniósł
je do stołu, gdzie Sara ustawiała pionki na szachownicy.
- Parę razy grałem z Lowellem.
- Wuj woli szachy.
- Ja też.
- Grałam w szachy tylko na studiach. Pasowało to do
80 ft OCZEKIWANIE,
akademickiego stylu. Ale naprawdę nie lubię szachów.
- UstawiÅ‚a pionki na polach. - CaÅ‚a ta strategia i obmyÅ›la­
nie kilku ruchów naprzód to zawracanie głowy. Kiedy
w coś gram, to chcę grać.
- Rozumiem. - RzuciÅ‚ jej trochÄ™ pytajÄ…ce, trochÄ™ roz­
bawione spojrzenie. - Warcaby są prostsze, lecz to także
gra strategiczna.
- Ty graj po swojemu, a ja po swojemu - powiedziała
Sara, wyciągając rękę, aby wykonać pierwszy ruch.
Po czterech rozgrywkach Adrian odczuwaÅ‚ lekkie zmÄ™­
czenie, Sara natomiast promieniała.
- Dwa dwa - stwierdziła. - Zagramy jeszcze jedną,
rozstrzygajÄ…cÄ…, partiÄ™?
- Kto cię uczył grać? - spytał Adrian, rozstawiając na
nowo pionki.
- Sama się nauczyłam - stwierdziła wesoło.
Cieszyła się ze swych dwóch zwycięstw, do których
doszła zupełnie przypadkowymi ruchami, niechętnie
przyjmowanymi przez przeciwnika, który wygrał dwie
partie za pomocą ostrożnej, obmyślonej taktyki.
- To widać. Nie za bardzo się starałaś. Po prostu miałaś
szczęście. Grasz bez żadnego planu, jeśli wolno mi to
powiedzieć.
- ZazdroÅ›cisz mi talentu. Ty grasz tak, jakby od nastÄ™­
pnego ruchu zależaÅ‚a przyszÅ‚ość naszej planety. JesteÅ› sta­
nowczo zbyt poważny, Adrianie. Powinieneś się trochę
rozluznić.
Obrzucił ją uważnym wzrokiem.
- Obawiam siÄ™, że jestem raczej poważnym czÅ‚owie­
kiem.
OCZEKIWANIE 81
- Nie lubisz się bawić i cieszyć życiem?
- Nie.
Sara zdała sobie sprawę, że nagle zaczęli rozmawiać
o czymś innym niż warcaby. Z przyczyn, nad którymi nie
chciaÅ‚a siÄ™ teraz zastanawiać, poczuÅ‚a siÄ™ zagrożona. Po­
stanowiła zmienić temat, zanim konwersacja stanie się
zbyt osobista.
- Zobaczymy, czyj sposób będzie lepszy w następnej
rozgrywce. Ostrzegam ciÄ™, Adrianie, że bÄ™dÄ™ grać beztro­
sko i chaotycznie.
- Na dłuższą metę strategia i planowanie częściej się
sprawdzają niż ślepe szczęście.
- Udowodnij mi to.
Adrian wzruszył ramionami i zrobił pierwszy ruch. Po
piÄ™tnastu minutach Sara ze zÅ‚oÅ›ciÄ… wpatrywaÅ‚a siÄ™ w sza­
chownicę, na której nie miała ani jednego pionka. Adrian
pokonał ją na zimno, bez najmniejszego trudu. Udało jej
siÄ™ zdobyć zaledwie kilka z jego pionków. A nawet te za­
pewne poświęcił, aby ją zwabić w starannie obmyśloną
pułapkę.
- %7Å‚Ä…dam powtórki! To niesprawiedliwe. Grasz dokÅ‚ad­
nie tak samo jak wuj.
- Co w tym niesprawiedliwego? - zapytał, wrzucając
pionki do pudełka.
- Nie wiem, ale w caÅ‚ej tej strategii jest coÅ› podstÄ™pne­
go i chytrego. Chciałabym zobaczyć, jak gracie z wujem
przeciwko sobie.
- Gry sÄ… zwykle bardzo dÅ‚ugie - przyznaÅ‚ Adrian z lek­
kim uśmieszkiem.
- Kto wygrywa?
82 OCZEKIWANIE
- Jesteśmy mniej więcej równorzędnymi partnerami.
- To znaczy, że często wygrywasz?
- Uhm.
- To ciekawe. Nie znam nikogo, kto potrafiÅ‚by skute­
cznie stawić czoło wujowi. Czasami jednak i ja z nim
wygrywam - dodała z dumą.
- JakimÅ› nieprzewidzianym ruchem?
- Tak. Ludzi grających strategicznie można czasem
pokonać moją techniką.
- Tylko czasem. Bardzo rzadko - poinformował ją
grzecznie Adrian. - Dziś dwa razy ci się udało, ale na
więcej, przy tym systemie gry, nie mogłaś liczyć.
- Mam wrażenie, że ci, którzy grają tak jak ty, nigdy
nie docenią ludzi posługujących się moim stylem.
W tym momencie Sara postanowiła położyć kres tej
dyskusji i udać się do sypialni, którą wcześniej pokazał jej
Adrian.
ROZDZIAA 5 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl