[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Overcash wybuchnął tubalnym śmiechem, a echo poniosło nad wodą dudniący dzwięk.
Spowodowało to duże poruszenie na brzegu. Jakieś stworzenie o niewiarygodnej wprost rozpiętości
skrzydeł uniosło się w powietrze, a jego długi, zębaty dziób złowieszczo zarysował się na tle nieba.
- Statystyki są zapewne dokładne. Każdy renegat, który chce pracować ciężko i regulaminowo, może
tu niezle zarobić, unikając kłopotów. Ale nie tak robi się prawdziwe pieniądze na tej planecie.
Wszystkie korporacje mają tak zwany plan bonusów. Ponieś kilka razy ryzyko dla swojej firmy, a
bonus cię nie minie. Naturalnie aby schować go do kieszeni, trzeba przeżyć. Nie wiem, ilu
bonusowców, którzy stąd nie wracają, liczy się do statystyki. Korporacje potrafią przygotowywać
takie statystyki, żeby dobrze wyglądały.
Severance zerknÄ…Å‚ na pilota.
- A Renesans potrafi tak potraktować bonusowców, żeby zle wyglądali.
- No, owszem. To coś w rodzaju wolnego rynku. Trzeba czasem zaryzykować, bo inaczej nie warto
grać. Sam to wiesz, Severance.
Cidra wzdrygnęła się, słysząc o takiej filozofii. W wolny rynek nie grała od czasu lądowania
Severance Pay w Try Again i świadomie próbowała zapomnieć o budzącym się w niej entuzjazmie
dla tej gry. Severance jednak najwidoczniej nie zapomniał. Szelmowsko się uśmiechnął.
Było to jednak o niebo przyjemniejsze niż słuchanie jego wymówek. Cidra zerknęła za burtę
ślizgacza. Brudna woda za pojazdem falowała lekko, poruszona poduszkowym napędem. Zlizgacz
pędził naprzód, a Cidra znowu zauważyła parę zimno spoglądających, szeroko rozstawionych oczu,
śledzących pojazd tuż znad powierzchni wody. Przez krótką chwilę widziała również zarys
przerażająco długiego ciała. Niewykluczone, że Severance miał rację. Widok rzecznego smoka z
bliska mógł być bardzo nieprzyjemny. Jego oczy przypomniały Cidrze o stworzeniach, które oglądała
w laboratorium Desmy.
- Tu, na Renesansie wszystkie zwierzęta wydają się polować na wszystkie inne - stwierdziła.
- Na wszelki wypadek nie próbuj wkładać ręki do wody, kiedy zatrzymamy się na nocny postój -
poradził Severance.
- Nie będę. - Zerknęła na Overcasha. - Czy przenocujemy na ślizgaczu?
- Nie. Jakiś smok albo łyżwiarz mógłby mieć akurat przypływ dobrego humoru. Zlizgacz jest
bezpieczny tylko w ruchu. Rozbijemy obóz na brzegu.
- Czy tak jest bezpieczniej?
Overcash zachichotał.
- Jasne. Mamy solidne ekrany defleksyjne i zbrojone namioty. Nie ma sprawy. Jeśli coś przyjdzie
szukać małej nocnej przekąski, to dostanie poważne ostrzeżenie. Przez ekrany defleksyjne prawie nic
się nie przeciśnie. Tu obecny Severance nie sprowadziłby pani tutaj, gdyby istniało prawdziwe
niebezpieczeństwo.
- Przeciwnie - poinformował go Severance. - Musiałem wziąć ją z sobą, bo ona ściąga na siebie
najgorsze kłopoty wtedy, kiedy jest sama.
Póznym popołudniem skręcili w koryto jednego z dopływów, w którym woda była znacznie czystsza.
Rzeka była też węższa, a ściany roślinności po obu stronach wydawały się jeszcze wyższe i bardziej
nieprzeniknione. Mógł to być jednak efekt spowodowany zapadaniem mroku. W każdym razie Cidra
nagle uświadomiła sobie, że o najbliższym noclegu bynajmniej nie myśli z zachwytem.
Severance, jakby wyczuwając jej wahania, zrobił się bardziej rozmowny. Wygłosił jej wykład na
temat efektywności wielkich ekranów defleksyjnych i ich rewolucyjnego znaczenia dla możliwości
obozowania w dziczy Renesansu. Niewidzialna siatka wytwarzana przez ekrany defleksyjne działała
na tej samej zasadzie co krzykacz. Odpędzała wszelkie istoty mające inne impulsy nerwowe niż
ludzie.
- Podejrzewam, że są tu również takie paskudztwa, które w ogóle nie mają impulsów nerwowych. -
Cidra wygłosiła jednak tę uwagę z uśmiechem na twarzy, żeby pokazać Severance owi, że wcale nie
jest zaniepokojona. wiczenia Harmoników, jakim poddawała się przez wiele lat, mogły zdziałać
doprawdy cuda, gdy trzeba było ukryć prawdziwe uczucia. Może zresztą doszła w tym do tak
wielkiej wprawy, ponieważ przez te wszystkie lata musiała również ukrywać przed Harmonikami
wilczą część swojej natury.
Overcash zarządził postój, gdy tylko cienie na rzece zrobiły się nieprzyjemnie długie. Wykazał przy
tym instynkt dobrego przewodnika, zdołał bowiem znalezć miejsce, gdzie w zielonej gęstwinie była
niewielka luka. Ostrożnie zwolnił bieg ślizgacza, pozwalając mu płynnie opaść na powierzchnię
wody. Pojazd za-kołysał się lekko poruszony letargicznym prądem rzeki, a tymczasem pilot szybko
uruchomił rozkładany trap, który połączył pokład ze stałym lądem.
- Nie widzę tutaj miejsca na rozstawienie namiotów - stwierdziła Cidra, nieufnie przyglądając się
brzegowi. Roślinność była rzadsza niż gdzie indziej, ale Cidrze wciąż wydawała się
nieprzeniknionym gąszczem. Niewielkie, ruchliwe stworzenie mignęło jej na samym brzegu, gdy
skakało do wody. Natychmiast wyobraziła sobie, jak coś takiego wślizguje jej się do namiotu.
- Proszę się nie martwić. Zaraz zrobimy dla siebie trochę miejsca. - Overcash wszedł do kabiny i
wyłonił się z niej, niosąc maszynę z długą lufą i masywną podstawą.
- Co to jest? - spytała Cidra.
- Wypalacz. - Overcash uruchomił maszynę i z lufy wystrzelił wąski, biały płomień. Kilkoma
zamaszystymi ruchami przewodnik oczyścił w ten sposób całkiem spory teren. Roślinność, która
dostawała się w zasięg wypalacza, więdła, przez chwilę się tliła, potem znikała.
- Widzę, że to jedyny sposób na nadmiar chwastów - powiedziała Cidra, nieco przerażona
spustoszeniem dookoła.
- Szkoda, że wypalacz nie ma większego zasięgu - stwerdził Overcash, odstawiając maszynę. - Byłby
użyteczną bronią.
Następnie zajął się ekranami defleksyjnymi. Zamontował na nich baterie ze ślizgacza i z pomocą
Severance a przeniósł je na brzeg. Wkrótce całe obozowisko otoczyła szczelna elektromagnetyczna
sieć. Ciche syki rozbrzmiewające od czasu do czasu były sygnałem, że ekrany pracują. Na
chronionym terenie stanęły tymczasem metalowe namioty. Cidra zwróciła uwagę, że są tylko dwa.
Tymczasem Severance przyniósł ich rzeczy ze ślizgacza i schował w jednym z namiotów. Ani on, ani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]