[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mamy dzień?
- Ranek po balu - odparła doktor Ferguson ze śmiechem. - Znowu
wylądowaliście na pierwszych stronach
gazet.
- Z powodu tego napadu? - spytała Gardenia.
- Niezupełnie. - Doktor Ferguson wyciągnęła egzemplarz Synsacji".
- Nie, tylko nie to -jęknęła Gardenia.
Nick zerknął na zdjęcie. Reporter uchwycił go w momencie, gdy leżał na podłodze w
korytarzu Klubu Ojców Założycieli. Rexford Eaton pochylał się nad nim z zaciśniętymi
pięściami. Obie panie - Daria Hard i Bethany Eaton - miały bardzo zagniewane miny, a wokół
zebrał się wianuszek zdziwionych gapiów.
- Nie przeszkadzajcie sobie. Zbadam tymczasem innego pacjenta - powiedziała
lekarka i rozbawiona wyszła z separatki.
Nick przeczytał pierwszy akapit artykułu.
%7łycie elity. Nick Chastain długo zapamięta wczorajszy wieczór. Po silnym ciosie w
szczękę, otrzymanym od jednego z byłych kochanków Szkarłatnej Damy, padł ofiarą napadu,
w wyniku czego wylądował w szpitalu. Nie wiadomo nazbyt wiele na temat jego stanu
zdrowia, ale najprawdopodobniej odurzono go narkotykiem zwanym szalona mgła. Ciekawe,
czy na Wyspach Zachodnich życie traktowało go równie niełaskawie?
- Nie irytuj się tak. - Gardenia dotknęła lekko jego ramienia. - Nadal odbywasz
rekonwalescencję. Musisz się uspokoić.
- A czym miałbym się denerwować? - spytał z uśmiechem. - Cedric Dexter
wreszcie zrobił coś rozsądnego.
- O czym ty mówisz?
- Dzięki tej fotografii zdobyłem podstawy, by ciągać Rexforda po sądach.
Gardenia przymrużyła oczy.
- Specjalnie go podpuściłeś, prawda? Wiedziałeś, że czai się w korytarzu.
- Zobaczyłem Dextera, kiedy poszedłem po twój płaszcz. - Nick przeczytał
pobieżnie kolejny akapit artykułu. - Przypuszczam, że nie udało mu się sfotografować
napastników. To by było zbyt piękne.
- Feather ich szuka. - Gardenia zmarszczyła brwi. - A w sprawie tego pozwu...
Cieszę się, że zamierzasz mnie pomścić, ale długie postępowanie sądowe będzie cię
kosztowało fortunę.
- Stać mnie na to.
- Zawsze tak mówisz. Niektóre rzeczy nie są jednak warte zachodu. Dajmy
sobie spokój, naprawdę. Już sama ta fotografia będzie dla nich wystarczającą karą. Zoba-
czysz.
Chastain pomyślał, że dziewczyna ma zapewne rację i choć rozstawi się niechętnie ze
swoim nowym pomysłem, wolał nie rozpoczynać dyskusji z Gardenią. Martwił go zasmucony
wyraz jej oczu.
- Jeszcze się zastanowię - odparł.
Nadal był pogrążony w zadumie, kiedy drzwi otworzyły się z łoskotem, a do separatki
wtargnęła zjawa w czarnej skórze wysadzanej gwozdziami oraz łańcuchu na szyi. Jej krótko
obcięte siwe włosy lśniły, obcasy stukotały na terakocie, a ciemne oczy rzucały błyskawice.
Nick odłożył notatnik, w którym zapisywał instrukcje dla Feathera.
- Pani nazywa siÄ™ Clementine Malone, jak sÄ…dzÄ™?
- Racja. - Clementine oparła obutą stopę na krześle, a łokieć o udo okryte skórą.
Chyba powinniśmy ze sobą porozmawiać.
- O Gardenii?
- Zgadł pan. Ona dla mnie pracuje, a ja dbam o ludzi, których zatrudniam.
Próbowałam się trzymać od tej sprawy z daleka, ale teraz mam zdecydowanie dość. Co pan
właściwie chce osiągnąć?
- Lubię jej towarzystwo. Dlaczego pani sądzi, że coś się za tym kryje?
- Tere-fere. Jest pan matrycą. - Clementine łypnęła na niego spod oka. - Z
matrycowcami nigdy nic nie wiadomo. A te szczególnie silne są właśnie najbardziej skryte,
chytre i podstępne.
- Widocznie mamy złe doświadczenia.
- Jasne i pewnie zwracacie klientom wszystkie pieniÄ…dze, jakie przegrywajÄ… u
was w kasynie.
- Nie twierdziłem, że upadłem na głowę.
- Nikt pana o to nie posądza. Jaki ma pan właściwie cel?
- Cel?
- Zarejestrował się pan ukradkiem w agencji matrymonialnej. A podanie
Gardenii straciło ważność, gdyż zapadł werdykt o nieskojarzalności. Ergo: pan nie zamierza
jej poślubić.
- Zawsze wyciÄ…ga pani takie pochopne wnioski?
- Wykrztuś to wreszcie, Chastain. Podobno chcesz się wżenić w elitę. A rodzina
Gardenii spełniała kiedyś wprawdzie te kryteria, ale teraz zubożała. A nawet gdyby wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]