[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kroki, lecz nawet nie odwracając głowy wiedziała, że to nie Owen.
- Zobaczyłam, że tu jesteś - powiedziała zimno Helen, podchodząc z tyłu. -
Pomyślałam, że się do ciebie przyłączę. Sama co rano chodzę zawsze na spacer.
- Dzień dobry, pani Fulton - powiedziała Angie uprzejmie.
- Możesz mówić do mnie po imieniu. Owen i tak będzie na to nalegał, a on zawsze
potrafi postawić na swoim. Zupełnie jak jego ojciec.
Angie wzruszyła ramionami.
- Jak wolisz.
- Wolałabym przede wszystkim, żeby nigdy nie doszło do tej spółki - powiedziała
Helen ostro, - Ale wygląda na to, że będziemy musieli jakoś to znieść. To będą bardzo długie
trzy tygodnie, prawda?
- Bez wątpienia, zwłaszcza jeśli się wszyscy o to postaramy - przyznała Angie,
odwracając się z niewesołym uśmiechem do starszej kobiety. - Jestem pewna, że przy
odrobinie wysiłku potrafimy doszczętnie zatruć sobie życie. Wy, Sutherlandowie, macie do
tego, zdaje siÄ™, wyjÄ…tkowy talent.
Oczy Helen zwęziły się ze złości.
- Nie wiesz, co mówisz. Uwierz mi na słowo, że nasze zdolności do
unieszczęśliwiania innych są niczym w porównaniu do zdolności Townsendów w rym
względzie. Ja osobiście nie zapomniałam, co się wydarzyło trzydzieści lat temu.
- Naprawdę? A co się wydarzyło?
- Nie twój interes. To sprawa rodzinna i nie mam zamiaru jej wywlekać po tylu latach
jedynie dla zaspokojenia twojej ciekawości. Mój brat chciał, żeby to zostało raz na zawsze
pogrzebane, i mam zamiar respektować jego wolę. Szkoda tylko, że Owen nie porozumiał się
z nami, zanim otworzył to gniazdo szerszeni. Z tej spółki nic dobrego nie wyniknie.
Angie spojrzała na nią uważnie.
- Zdajesz się być tego całkiem pewna.
- Bo jestem. Townsendowie zawsze oznaczali kłopoty. - Westchnęła. - Musimy mieć
nadzieję, że Owen wie, co robi, i panuje nad sytuacją.
- Zwykle tak było, prawda?
Helen potrząsnęła głową, jej mina jasno wskazywała, że spodziewa się wszystkiego
najgorszego.
- Tak mu się tylko wydaje. Prawda jest taka, że w prowadzeniu interesów nie do końca
przypomina ojca. Ten chłopak ma zbyt wiele nowoczesnych pomysłów. Mój brat był bardzo
konserwatywny w sprawach firmy. Zawsze stawiał je na pierwszym miejscu. I nigdy nie
zaufałby nikomu z Townsendów. Zwłaszcza po tym, co się wydarzyło trzydzieści lat temu.
- Nie wiem, co się wydarzyło trzydzieści lat temu, a ty najwyrazniej nie zamierzasz mi
tego powiedzieć, Helen. Ale mogę gwarantować, że jeśli chodzi o interesy, to moja rodzina
dotrzymuje zawartych umów.
Helen przeniosła wzrok z jej twarzy na drugi brzeg jeziora.
- Jak długo zamierzasz pozostać panią Sutherland, Angie?
Tak bezpośrednio postawione pytanie zdumiało Angie. Nawet jeśli sama miała
wątpliwości na temat swojej przyszłości, nie miała zamiaru zwierzać się z nich tej zgorzknia-
łej kobiecie. Przywołała na twarz uprzejmy uśmiech.
- Członkowie mojej rodziny traktują poważnie śluby małżeńskie, Helen. Równie
poważnie jak umowy w interesach.
- Daj spokój tym romantycznym nonsensom - ucięła Helen krótko. - Po prostu
powiedz mi, ile.
Angie odsunęła pasmo włosów z oczu i zmarszczyła brwi.
- Co: ile?
- Ile chcesz za zniknięcie z naszego życia po sprzedaży akcji? Jeśli będziesz rozsądna,
to na pewno się dogadamy. Muszę cię jednak ostrzec, że jeśli zamierzasz zgarnąć, co się da,
występując o niebotyczne odszkodowanie w procesie rozwodowym, to się lepiej zastanów.
Owen nie jest głupcem. Dopilnuje, żebyś dostała niezbędne minimum.
Angie głęboko wciągnęła powietrze.
- Czy proponujesz mi łapówkę, Helen?
- Cóż, ujęłaś to nieco obcesowo, ale owszem, to właśnie ci proponuję. Jak
przypuszczam, będziesz mieć swój udział w akcjach. To powinno wystarczyć, ale zapewne
cię nie usatysfakcjonuje. Więc pytam, ile chcesz w gotówce, żeby odejść nie czyniąc hałasu.
- Mam dla ciebie nowinę, Helen. Townsendowie zawsze czynią mnóstwo hałasu.
To mówiąc, Angie odwróciła się na pięcie i odeszła w stronę lasu.
Owen stał przy oknie jadalni z filiżanką kawy w ręce i w milczeniu obserwował tę
scenÄ™.
- Pewno Helen próbowała ją przekupić - powiedziała Celia, podchodząc do okna. -
Wygląda na to, że pierwsza oferta była za niska.
Palce Owena zacisnęły się kurczowo na uszku filiżanki, ale jego głos pozostał chłodny
i spokojny.
- Gdyby Helen miała odrobinę rozumu, wiedziałaby, że to nie jest właściwe podejście
do Angie.
Celia uniosła brew.
- A dlaczegóż to?
- Angie ma swoją dumę. - Owen upił łyk kawy. - Wierz mi, Townsendowie są nie
mniej dumni od nas. Myślisz, że ktoś z Sutherlandów dałby się przekupić?
- Nie bądz śmieszny, - Celia z kwaśną miną obserwowała Angie wchodzącą między
drzewa. - Twój ojciec zawsze powtarzał, że nie ma żadnego porównania miedzy
Sutherlandami a Townsendami, jeśli chodzi o prawość czy poczucie godności. Zawsze mówił,
że za odpowiednią cenę gotowi są zaprzedać duszę.
- Ojciec nigdy nie był obiektywny, jeśli chodzi o Townsendów.
- Myślisz, że twój osąd jest słuszniejszy? Owen wzruszył ramionami.
- Ojciec nie znał Angie.
- Może i nie. Ale z pewnością znał jej ojca.
- Myślał, że zna. Wcale nie jestem pewien, czy miał rację. - Owen odwrócił się od
okna. - Palmer Townsend jest prostolinijnym i uczciwym człowiekiem. Nie wiem, co się stało
trzydzieści lat temu, ale bardzo wątpię, żeby to była w całości jego wina.
Celia spojrzała na niego z dziwnym wyrazem twarzy.
- Jak było, tak było, ale wszyscy wiemy, że obie rodziny mają ze sobą niewiele
wspólnego. Wprost nie mogę uwierzyć, że naprawdę się z nią ożeniłeś, Owen.
- Czemu tak ciÄ™ to dziwi?
Owen nalał sobie drugą filiżankę kawy ze srebrnego dzbanka. Zdał sobie sprawę, że
naprawdÄ™ jest ciekaw odpowiedzi Celii.
- No cóż, przede wszystkim to jasne, że ta dziewczyna nie jest dla ciebie odpowiednia.
- Tak uważasz? - Owen uśmiechnął się. - A kto byłby dla mnie odpowiedni?
- Ktoś trochę bardziej dystyngowany. Bardziej subtelny. A już na pewno ktoś o
lepszych manierach niż te, które ta młoda dama zaprezentowała wczoraj przy kolacji - odparła
Celia cierpko. - Mówiąc wprost, była wręcz niegrzeczna.
Owen wzruszył ramionami.
- Nie bez powodu. Nikt z was się specjalnie nie wysilił, żeby ją milo powitać.
- A czego się spodziewałeś? Powinieneś z góry to przewidzieć. Po co w ogóle ją tu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]