[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ujścia. Teraz pojawia się w dolinie blisko drogi do Hendaye. I mówią, że tryska ze
wzgórza w innych miejscach. Kiedyś poznałem jednego człowieka, Norberta
Castereta, który opowiedział mi, że przeszedł wnętrze góry. To był wielki nudziarz.
Opowiedział mi ze szczegółami:
szyby, wodospady i reszta.
Fascynujące mruknął Mallory. Benzydryna sprawiła, że w uszach miał gęstą
ciszę, jakby wszystko zagłuszył śnieg. Słyszał tylko wysilony oddech Wallace'a i
kapanie wody ze sklepienia jaskini. A teraz, gdy Jaime o tym wspomniał, coś jeszcze,
raczej wibrację niż jednostajny odgłos, coś niezwykle potężnego, ryczącego i
huczącego bardzo daleko. Na przykład wodospad.
Napiął mięśnie, poczuł, że ma spocone ręce. Jaskinie i woda& Nie ma się co bać
powiedział sobie. To tylko benzydry-na. Spojrzał na zegarek. Spędzili tu kwadrans.
Czas ruszać dalej.
Wyruszamy za trzy minuty. Drogą zewnętrzną. Hugues i Thierry zajęczeli,
prostując zesztywniałe od zimna członki. Miller załadował plecak i cenne skrzynki.
Mallory zarzucił na ramiona swój plecak i broń. Znowu podszedł do otworu jaskini i
spojrzał na mały płaskowyż. Był pusty, zasłany płatkami śniegu. Gdzie, do diabła,
podziewa siÄ™ Andrea?
Potem coś poruszyło się w śniegu; wielkie wąsy i para czarnych oczu. Oczy urosły.
Mallory zdał sobie sprawę, że to Andrea, ubrany w biały skafander i uzbrojony w
brena.
Mój drogi Keith, mamy niemiecki patrol powiedział spokojnie Grek. Ale ruszał się
szybko. Cisza śpiewała w uszach Mallory'ego.
Ilu?
Może trzydziestu.
Na skraju płaskowyżu, na śniegu, zmaterializowała się linia nierównych kształtów.
Były to sylwetki niemieckich żołnierzy,
którym towarzyszyły inne kształty, od których szły skomlenia i poszczekiwania.
Psy
Nie było sensu odciągać wroga od jaskini. Psy nie pozwolą się zwieść, nawet gdyby
przewodnicy dali się wyprowadzić w pole.
Andrea przyglądał mu się.
Pójdę w górę wzgórza i ich odciągnę zaproponował.
Nie. To słowo wiele go kosztowało. Ale psy nie dadzą się odciągnąć. Z
powrotem do jaskini!
Ale jaskinia to pułapka.
Jest tylne wyjście.
Jedna z postaci na śniegu krzyknęła. Linia zamarła.
Andrea westchnął i wycelował brena. W łagodnym białym świecie rozległ się stukot
karabinu maszynowego. Jedna z postaci zgięła się i upadła. Mallory wśliznął się do
żlebu. Schmeis-ser ożył mu w rękach, a tymczasem Andrea wycofał się. Kule
roztrzaskały skałę nad głową Mallory'ego. Poczuł, jak skalne odłamki tną mu policzki,
jak ciecze strużka krwi. Cofnął się do gardzieli jaskini. Andrea zapewniał ogień
osłonowy. Gdy stanęli w otworze, cztery postaci w szarych mundurach pojawiły się u
dołu żlebu.
Nagle Mallory i Andrea znalezli się w środku jaskini. Schmeis-ser Mallory'ego
podskakiwał mu w dłoniach. Andrea zanurzył rękę w ładownicy, zakreślił w powietrzu
łuk i granat pofrunął jak małe czarne jajo, obracając się w powietrzu. Wybuchł z
głośnym hukiem u dołu żlebu. Ale mimo to do ciemnego wnętrza jaskini poszybowało
wiele kul odbitych od gardzieli.
Benzydryna pulsowała w głowie Mallory'ego. Jak oni nas znalezli?! Psy. Lub storch.
To nie miało znaczenia. Albo wedrą się teraz, albo wezwą posiłki, które zapewne były
już w drodze.
Z zewnątrz rozległ się ogłuszający, jednostajny stukot i w otworze zahuczały kłujące
odłamki skalne. Bez względu na posiłki był tam już przynajmniej jeden karabin
maszynowy. Potem do akcji wejdÄ… mozdzierze.
Mallory pomyślał o tym, co pocisk mozdzierza może zrobić z gardzielą jaskini. Ujrzał
powietrze pełne ostrych jak brzytwa
kawałków metalu i odłamków rozłupanej skały, zapadające się sklepienie&
ZapadajÄ…ce siÄ™ sklepienie.
Przywołał Millera.
Kiedy podszedł, Mallory wytłumaczył, o co chodzi. Miller skinął głową i wrócił
truchcikiem między cienie.
Mallory zawołał przez ramię:
Jaime! Wyjście?
Znalazłem! odkrzyknął Jaime.
Bogu dzięki!
Andrea spotkał się wzrokiem z Mallorym. Jego twarz była taka sama jak dawniej
wielka, beznamiętna nad rozłożystymi czarnymi wąsami. Ale coś w wyrazie szerokich
nie ogolonych szczęk wstrząsnęło Mallorym. Andrea przeszedł w pojedynkę z Grecji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]