[ Pobierz całość w formacie PDF ]
— Co takiego? — podchwyciła jej słowa panna Wierzchoń. — Przecież nie
każdy dwór ma podobną zagadkę.
— I nie wszędzie są tacy kustosze — z dumą wypiąłem pierś.
— Już lepiej zostań aktorką — dodał Bigos. — Przynajmniej będziesz jadała
codziennie kolację. Bo czy zdajesz sobie sprawę, że od obiadu nie miałem nic
w ustach?
Antek rzekł z powagą:
— Słyszałem, że to bardzo niezdrowo jeść na noc, przed snem.
Bigos tylko cichutko westchnął i dodał ze smutkiem:
— Pan kustosz bardzo dba o moje zdrowie. . .
Zosia z Antkiem odeszli. Sierżant Wąsik zabrał złoczyńców na posterunek
milicji w Janowie, aby spisać protokół o dewastacji zabytkowego dworu.
Batura i ten drugi jegomość, który okazał się dość znanym handlarzem an-
tyków, mieli bardzo pewne siebie miny. Natomiast panna Marysia rozpłakała się
gorzko.
— Och, co za wstyd! Co za wstyd!. . . — łkała.
A sierżant Wąsik, choć twierdził, że ma serce z kamienia, na widok tych łez
zmiękł jak wosk i zaczął dziewczynę pocieszać, że po spisaniu protokołu natych-
miast puści ją do domu.
— Tak, tak, byłam jedynie ślepym narzędziem — łkała Marysia. Batura tylko
uśmiechał się pogardliwie.
I taka, łkająca, pozostała w mej pamięci, nigdy już bowiem jej nie spotkałem.
Nie spotkałem też nigdy pana z valconem.
Co do Batury, to nasze drogi jeszcze kilkakrotnie się skrzyżowały, i to w dość
dramatycznych okolicznościach, o czym kiedyś wam opowiem w innych książ-
kach.
Dla informacji podaję, że zarówno panna Marysia, jak i ów handlarz antyka-
mi otrzymali po dwa miesiące aresztu z zawieszeniem na dwa lata. Baturze sąd
wymierzył trzy miesiące aresztu również z zawieszeniem oraz kazał mu zapłacić
za naprawę podłogi w sali balowej. Wyroki zapewne wydadzą się wam łagod-
ne, ale trzeba uwzględnić fakt, że nie włamali się do dworu, a weszli do niego
wpuszczeni przez Janiaka.
Co zaś się tyczy tego ostatniego, poprosiłem władze śledcze o pewne względy
dla niego. Z uwagi na podeszły wiek Janiaka w ogóle umorzono przeciw niemu
śledztwo. Trzeba było uwzględnić sytuację, w jakiej się znalazł po śmierci Czer-
skiego. Antykwariusz zapewniał go, że w testamencie znajdzie się zapis dla niego,
167
potem okazało się, że żadnego testamentu nie zostawił. Po tylu latach pracy dla
Czerskiego Janiak znalazł się na łasce kustosza powstającego muzeum, bał się,
że go usuną z mieszkania. Batura zaś za pomoc w penetrowaniu starego dworu
obiecywał wysokie wynagrodzenie i załatwienie mieszkania w mieście. Niepew-
ny swego losu Janiak dał się skusić jego namowom.
Zdziwi was może fakt, że choć znaliśmy jego rolę w przestępczej działalności
Batury, Janiak został jednak etatowym dozorcą dworu w Janówce. Potem prze-
szedł na rentę, nadal jednak mieszka w oficynie w dworskim parku.
A panna Wierzchoń i Bigos?
Gdy zostaliśmy sami w niesamowitym dworze, dyrektor Marczak nieśmiało
zaproponował:
— A może jednak zjemy jajecznicę na kiełbasie?
— Nie! Nigdy! — wrzasnął Bigos. — Już wolę umrzeć z głodu.
Spałaszował jednak wielką porcję, przyrządzoną przez pannę Wierzchoń.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]