[ Pobierz całość w formacie PDF ]
scenę i naśladują głosy bohaterów z takim entuzjazmem, że po jakimś czasie słuchacz jest zmęczony.
Josh interpretował opowiadanie bardzo subtelnie; modulował głos w taki sposób, że ożywiał postacie,
ale ich nie przejaskrawiał.
Nie zacinał się, nic jąkał, nie robił przerw, a przecież czytał zupełnie nową książkę. Nie mógł jej znać.
Carrie leżała na wznak z zamkniętymi oczyma. Całkowicie pogrążona w opowieści wyobrażała sobie
Alicję i inne postacie, które dziewczynka spotkała w przedziwnej krainie.
Kiedy Josh skończył czytać, chciała go błagać o więcej. Otworzyła oczy i zdumiała się. że nie jest już w
labiryncie Królowej Kier. Zdziwiła się także, że zapadł już prawie wieczór. Josh czytał cale popołudnie, a
w jego głosie nie było nawet śladu chrypy.
Cudowne — westchnęła wracając do rzeczywistości. Przetoczyła się na brzuch i błyszczącymi oczyma
spojrzała na Josha. — Nigdy w życiu nie słyszałam, żeby ktoś tak czytał. Josh, ty jesteś naprawdę...
Wspaniały? — zapytał Tem tak żarliwie, jakby odpowiedź była dla niego sprawą życia i śmierci. — Czy
tata jest najwspanialszym mężczyzną na świecie?
150
—
Prawie — roześmiała się Carrie. O to samo
Tem pytał minionej nocy ojca. — Z pewnością jest
najwspanialszym na świecie lektorem.
- Kiedyś tatuś... —zaczęła dziewczynka.
—
Dallas! — wrzasnął Josh.
Czar prysł. Josh raz jeszcze uprzytomniał Carrie, ze była dla nich obca.
Wstała i zaczęła zbierać do koszyka resztki jedzenia.
Josh zdawał się rozumieć, co się z nią dzieje. Położył ręce na jej dłoniach.
Carrie - zaczął — są powody...
Nie musisz mi nic wyjaśniać - ucięła wściekła. — Nie należę do twojej rodziny, nie jestem częścią
twojego życia, prawda? Za kilka dni wracam do rodziców. — Łzy dławiły ją w gardle. Za niecałe trzy dni
miała zostawić swoją nową rodzinę i wrócić do Maine.
Josh chciał powiedzieć coś jeszcze, ale odwróciła się od niego.
W drodze powrotnej dzieci rozprawiały o zawodach w łowieniu ryb. ale nastrój już nie był ten sam.
Dorośli szli w milczeniu.
W domu Carrie nakryła stół, podała zupę fasolową ugotowaną przez panią Emmcrlmg i świeży chleb.
Możemy jutro też pójść na ryby? — zapytał Tem.
Jutro jest niedziela -- powiedział Josh grobowym głosem.
79
Na dźwięk tych kilku, zdawałoby się, niewinnych słów. Tem wbił wzrok w talerz, a Dallas zalała się
łzami.
Carrie poczuła się trochę jak Alicja w Krainie Czarów.
151
Co jest takiego strasznego w niedzieli? Przecież to niemożliwe, żebyście aż tak nienawidzili chodzić do
kościoła?
Nie chodzimy do kościoła — oznajmił Josh ponuro. Wziął Dallas na kolana i osuszył jej łzy.
Tym razem Carrie nie wytrzymała. Walnęła pięścią w stół.
—
Mam tego dość! Nie zniosę już żadnych nie
domówień! Żądam, żeby ktoś mi powiedział, co jest
z niedzielą!
-
W każdą niedzielę — odezwał się Tem bliski
płaczu - wujek Hiram przychodzi do nas na obiad
i wszystkim psuje humor.
W dalszym ciągu nie widzę powodu do tragedii. I nie sądzę, żeby mógł popsuć nam humor, jeśli mu na
to nie pozwolimy.
Nic rozumiesz — zaczął cicho Josh. — Są pewne sprawy - z trudem dobierał słowa — o których nic nie
wiesz. Nasze... szczęście jako rodziny zależy od dobrej woli Hirama.
Aha — skomentowała zwięźle Carrie. — Nie zamierzasz powiedzieć mi nic więcej? — Czekała przez
chwilę, ale Josh się nie odzywał. — Dobrze, nie będę o nic pytała. Chciałabym jeszcze tylko wiedzieć,
czy twój brat lubi dobrze zjeść?
Dallas zachichotała.
—
Czy to ma oznaczać, że on lubi dobrze zjeść?!
Tem wstał od stołu, nadął policzki, zgiął ramiona
przed sobą, jakby nimi obejmował wydatny brzuch, i zaczął się przechadzać po pokoju charakterystycz-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]