[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chociaż nią nacieszy.
Nogi uginały się pod Nan, gdy z cenną paczuszką w ręku wyruszyła z domu. Poszła na
skróty, przez Dolinę Tęczy. Krople deszczu, niczym perły, zdobiły liście nasturcji. W
powietrzu czuło się cudowną świeżość, w koniczynie rosnącej nad strumieniem brzęczały
pszczoły, a wysmukłe błękitne ważki, które Zuzanna nazywała diabelskimi igłami ,
połyskiwały nad wodą. Na pastwisku stokrotki kołysały się, pochylając ku niej swe główki i
śmiejąc się srebrzystym śmiechem. Zwiat był cudowny, a ona szła, by ujrzeć Damę o
Tajemniczych Oczach. Co jej powie Dama? I czy to całkiem bezpieczne iść tam? Kto wie,
może po paru minutach przebywania w jej ogrodzie okaże się, że upłynęło już całe sto lat, jak
w baśni, którą Nan czytała z Walterem w zeszłym tygodniu?
ROZDZIAA XXXVI
Dreszcz emocji przebiegł po plecach Nan, gdy skręciła w alejkę. Czy uschnięta gałąz klonu
się poruszy? Nie, udało się& Aha, widzisz, ty stara wiedzmo, nie złapałaś mnie! Brnęła przez
błoto i głębokie koleiny na drodze myśląc jedynie o czekającym ją spotkaniu. Jeszcze tylko
kilka kroków& PONURY DOM był tuż, tuż, za tymi ciemnymi drzewami, po których
gałęziach ściekały krople deszczu. Nareszcie go zobaczy! Nagle poczuła w duchu obawę, iż
rzeczywistość może zniszczyć jej najpiękniejsze marzenie. Utrata złudzeń jest zarówno dla
dzieci, jak i dla dorosłych bolesnym przeżyciem.
Przedarła się przez młode jodły rosnące dziko na końcu alejki. Zamknęła oczy, nie mając
odwagi ich otworzyć. Przez chwilę poczuła paniczny strach. Niewiele brakowało, by
odwróciła się i uciekła. Przecież Dama była z ł a. Nie wiadomo, co może z nią zrobić!
Niewykluczone, że jest czarownicą. Dziwne, że nigdy dotąd Nan nie przyszło to na myśl.
Nagle otworzyła oczy i spojrzała przed siebie& z żałością. To miał być PONURY DOM?
Ciemne, dostojne i strzeżone przez cztery wieże domostwo z jej marzeń? T o?!
Był to duży dom, kiedyś zapewne biały, dziś brudnoszary. W niektórych oknach zwisły
żałośnie zielone niegdyś okiennice. Schody wejściowe były połamane, szyby na werandzie
wybite, a poręcz na ganku znajdowała się w opłakanym stanie. Był to po prostu zwykły, stary,
zmęczony życiem dom.
Nan rozejrzała się z rozpaczą. Ani śladu fontanny& i ogrodu, a przynajmniej czegoś, co
można by nazwać ogrodem. Wysokie po kolana chwasty zarosły ogrodzony zniszczonym
płotkiem placyk przed domem. Zabiedzona świnia ryła w ziemi. Wzdłuż ścieżki rosły
olbrzymie liście łopianu. Pokrzywy rozpleniły się bujnie. Co prawda, spośród chwastów
wyzierała niewielka kępka lilii, a przy schodach wesoło uśmiechały się nagietki.
Nan wolno zbliżyła się ku nim. PONURY DOM znikł na wieki. Lecz pozostała jeszcze
Dama o Tajemniczych Oczach. Musiała naprawdę istnieć. Musiała! Zaraz, co właściwie
mówiła o niej Zuzanna?
Rany boskie, aleś mnie wystraszyła! odezwał się ktoś mamroczącym, ale
przyjaznym głosem.
Dziewczynka spojrzała na postać, która nagle uniosła się znad grządki nagietków. Kto to
jest? Chyba nie& Nan nie chciała uwierzyć, że tak mogła wyglądać Tomasina Fair. Byłoby to
zbyt straszne!
Och! To niemożliwe! Ona jest stara! Rozczarowanie Nan nie miało granic.
Tomasina Fair, a wszystko świadczyło, że to naprawdę ona, była rzeczywiście stara. I
gruba! Wyglądała niczym pierzyna przewiązana w środku sznurkiem; tak właśnie określała
Zuzanna tęgie kobiety. Była boso, w wypłowiałej zielonej sukience i starym, męskim
kapeluszu na posiwiałych włosach. Miała twarz okrągłą jak jabłko, rumianą i pomarszczoną,
zadarty nos, a wokół wyblakłych niebieskich oczu widniały kurze łapki .
O, moja Damo, moja czarująca Damo! Gdzie się podziałaś? Co się z tobą stało? Przecież
istniałaś!
Kim jesteś, miła panienko? zapytała Tomasina Fair. Nan przypomniała sobie o
dobrym wychowaniu.
Jestem& jestem Nan Blythe. Przyszłam, aby pani to oddać.
Tomasina radośnie chwyciła paczuszkę.
Ależ się cieszę z tej przesyłki! wykrzyknęła. Bardzo mi się przyda przy czytaniu
almanachu niedzielnego. Jesteś jedną z córek Blythe ów? Masz śliczne włosy! Zawsze
chciałam którąś z was zobaczyć. Słyszałam, że matka wychowuje was według metod
zalecanych w poradnikach pedagogicznych. Czy ci siÄ™ to podoba?
Podoba? Co? Zła, lecz czarująca Dama o Tajemniczych Oczach nie czytywała
almanachu niedzielnego. Ani nie rozmawiała o mamach.
To, że jesteś wychowywana naukowo.
Odpowiada mi sposób, w jaki mnie wychowują odparła Nan, bez powodzenia
usiłując zdobyć się na uśmiech.
Lubię twoją mamę. Wie, czego chce. Słowo daję, gdy po raz pierwszy ją zobaczyłam na
pogrzebie Lili Taylor, wyglądała tak młodzieńczo i uroczo, że byłam pewna, iż jest młodą
mężatką. Gdy twoja mama wchodzi do pokoju, odnosi się wrażenie, że zaraz wydarzy się coś
miłego. I ubiera się modnie. Większości kobiet ta nowa moda całkiem nie pasuje. Wejdz i
usiądz na chwilkę. Cieszę się, że wreszcie mam z kim pogadać. Nie bardzo stać mnie na
telefon. Ale kwiaty też mogą być towarzystwem& Czy widziałaś kiedyś ładniejsze nagietki?
Mam również kota.
Nan marzyła, żeby znalezć się już jak najdalej stąd, ale nie chciała zranić uczuć starszej
pani, odmawiając wejścia do domu. Tomasina, z halką wystającą spod spódnicy, wprowadziła
ją po rozchwianych schodkach do pokoju, który najwyrazniej pełnił funkcję zarówno kuchni,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]