X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zgiem i minut� póxniej oficer by� ju� na nogach. Wtedy w�aSnie wpad�
zaniepokojony �o�nierz.
Do stoj�cego na progu Jassina do��czy� zaspany kapitan.
 Co si� sta&  pytanie zastyg�o na ustach dzisiejszego dowódcy
bramy.
Plac przed Po�udniowo-Wschodni� Bram� oSwietla�y pochod-
nie, umocowane w gniazdach na murach i na specjalnie w tym celu
wkopanych w ziemi� s�upach przed wartowni�. Wymiana pochodni
równie� wchodzi�a w sk�ad obowi�zków stra�y. Teraz ich jaskrawe
Swiat�o pozwala�o zobaczy� coS takiego, �e he�m z sobolimi fr�dzla-
mi wypad� z nagle os�ab�ych r�k kapitana i potoczy� si� po stopniach.
Przed bram� toczy�a si� bitwa. Z ciemnoSci bezszelestnie, w ab-
solutnym milczeniu wychodzi�y figury uzbrojone w siekiery i tarcze,
i atakowa�y próbuj�cych sformowa� szyk �o�nierzy.
 Nieludzie& Demony&  wydusi� z siebie kapitan. Nawet nie
patrz�c na niego, by�o wiadomo, �e jest bledszy od samej bladoSci.
Jak stworzeni z krzyków na wpó� ob��kanych g�upków bo�ych,
poroSni�ci sierSci�, z tr�bopodobymi wyrostkami, z koScianymi na-
roSlami na czole, z Niewiadomego wy�onili si� wojownicy  po to,
�eby zabija�. I zabijali. Zabijali.
Jassin zobaczy�, �e potwory przedar�y si� ju� do bramy i teraz
walcz� z ostatnimi obro�cami mechanizmów podnosz�cych krat�.
Inne stwory zamykaj� szyk, podchodz� ze wszystkich stron, nie po-
zwalaj�c ludziom uciec. Jassin nagle poczu� lekkoS� i radoS�. Wszyst-
ko sta�o si� proste i zrozumia�e. Spad� niewidoczny ci�ar przygnia-
taj�cy go przez d�ugie lata. Nareszcie móg� odetchn�� pe�n� piersi�
i rozprostowa� ramiona.
10  Conan i prorok ciemnoSci  145 
Wszystko jasne. Sta�o si� to, co musia�o si� sta�. Miasto, pogr�-
�one w brudzie i lenistwie, rozpuScie i pod�oSci, dostanie to, na co
zas�u�y�o. Niebiosa obróci�y w ko�cu swój gniew na tych, którzy ha�-
bi� ród ludzki. I on, Jassin, nied�ugo zginie razem ze wszystkimi. Ale
dano mu szans� uczyni� to z honorem, jak przystoi m�czyxnie i wo-
jownikowi. By� mo�e b�dzie mia� szcz�Scie i znajdzie si� w ogrodach
Isztar, wSród bohaterów, wSród tych, którzy zgin�li z broni� w r�ku&
Ma�a chwytliwa r�ka wpi�a mu si� w rami�.
 Uciekajmy! Gdzie tu uciec? Gdzie si� schowa�?  krzykn��
ktoS z boku.
Jassin strz�sn�� r�k�, obrzuci� kapitana pogardliwym spojrze-
niem. USmiech rozci�gn�� wargi dowódcy stra�y:
 Poszed� won, padalcu, �ajdaku, synu capa i dziwki!  potem
odwróci� si� do �o�nierzy, zgodnie z regulaminem zastyg�ych przy
mechanizmie podnosz�cym krat� i na ca�y g�os zawo�a�:  PodnieS�
most! �eby mi �adna swo�ocz st�d nie wysz�a i tu nie wesz�a!
I zapominaj�c zupe�nie o istnieniu takiego p�aza jak ten kapitan,
Jassin zszed� po schodach na dó�, na spotkanie Smierci. Pragn�� jak
najszybciej zmierzy� si� z prawdziwym wrogiem. W walce przeko-
na si�, ile jest wart.
Jassin zabi� dwóch nieludzi. Okazali si� Smiertelni, jak ludzie, tylko
skór� mieli grubsz�, twardsz�. Do walki z trzecim swoim przeciwnikiem
Jassin stan�� ju� ranny. Wojownicy wymienili si� ciosami. Po kolei i jed-
noczeSnie wzlatywa�y szabla i siekiera. Cia�a obu przeciwników pokryte
by�y niezliczonymi ranami.  Musz� poczeka�, a� umrzesz!  zaciskaj�c
z�by, vagara�ski dowódca bramy zmusi� si� do r�bania i ci�cia.
 Koniec  uSmiechn�� si� Jassin, widz�c m�tniej�cym wzro-
kiem, jak jego nieludzki wróg pada ohydn� mord� na ziemi�.
Dowódca stra�y Po�udniowo-Wschodniej Bramy run�� martwy
obok pokonanego przeciwnika. Dotykali si� g�owami.
Min�o pi�� uderze� serca. Po Smierci Jassina brama zosta�a
zdobyta przez nieludzi i nowi stra�nicy stan�li na posterunku u wyj-
Scia z miasta. Co prawda, potworom nie uda�o si� opuSci� mostu i na
razie nie mogli wydosta� si� z Vagaranu. Na razie.
Czarna galareta, winna Smierci Sdemaka i Haszyda i ��dna no-
wych ofiar, porzuci�a martwy pa�ac i teraz powoli rozp�ywa�a si� po
mieScie. Ofiary czeka�y na ni�: setki, tysi�ce �ywych istot, zamiesz-
kuj�cych skazane miasto Vagaran.
 146 
B��kitnobia�e widmowe Swiat�o ksi�yca miesza�o si� z purpu-
rowym odblaskiem po�ogi i zmienia�o gin�ce miasto w pó�realny
Swiat, zrodzony w otumanionym umySle palacza czarnego lotosu.
Skoml�c ze strachu jak pies, potykaj�c si� na ka�dym kroku, cz�o-
wiek w porwanej, pokrwawionej szacie taksatora drogocennoSci bieg�
ulic�. Ale nie dane mu by�o daleko uciec: rzucona siln� r�k� siekiera,
zalSni�a czerwieni� jak ra��cy piorun, zasycza�a w locie i wbi�a si�
nieszcz�snemu w kr�gos�up. Cz�owiek wyda� s�aby okrzyk, upad� na
ziemi�, jego cia�em przez chwil� wstrz�sa�y drgawki. W ko�cu ucich�.
Monstrum z tarcz� podesz�o do niego niespiesznie. Jednym szarpni�-
ciem wyrwa�o swoj� groxn� bro� z pleców martwego cz�owieka i w po-
szukiwaniu nowych ofiar rozejrza�o si� po pustej ulicy.
Orlandar skry� si� za rogiem budynku, �eby go nie zauwa�ono
i bez si� przywar� do brudnej kamiennej Sciany.
 Ju� nie mog�, czarowniku  zaj�cza�.  Nie mog�. Schowaj-
my si� gdzieS, przeczekajmy&
 Trzeba iS�, Mistrzu  odpowiedzia� stoj�cy obok niego Aj-
-Berek.  Ju� niedaleko. Czuj� Conana. Jest gdzieS obok. GdzieS si�
tu zaczai�.
 Przecie� nas zabij�! Twojej magii nie starczy, �eby nas ochro-
ni�! Widzia�eS, ilu ich jest? Ca�e legiony!&
 Nie. Mówi�eS, �e jest ich tylko dziesi�� tysi�cy.
Orlandar potrz�sn�� g�ow�, zlepione kosmyki rudawych w�osów
zalata�y po chudych ramionach.
 To niemo�liwe& Staro�ytni tacy nie s�& Staro�ytni s� pi�k-
ni, m�drzy, dobrzy. Tylko nienawidz� ludzi. A oni& oni& nawet nie
wiem, kim oni s�&
 W takim razie mo�e wiesz, jak wygl�daj� ci twoi Staro�ytni?
 wysycza� przez z�by Aj-Berek.  Widzia�eS ich kiedyS? Czy ktoS
z tego twojego durnego zakonu rozmawia� z nimi?& Nie, wy wbili-
Scie sobie do g�owy, �e ludzie to dzikusy, ��dni Smierci wszystkiego,
co napotkaj� na swojej drodze, �e ci, którzy �yli przed ludxmi mu-
sieli by� czySciejsi, jaSniejsi, m�drzejsi i lepsi; �e wraz z powrotem
Staro�ytnych na Ziemi zapanuje pokój, dobro i sprawiedliwoS�&
Ale kto wam to powiedzia�?!
Mistrz zap�aka� ze smutku i bezsilnoSci.
 Czarowniku, mylisz si�. To na pewno nie s� Staro�ytni. Mo�e
to ci& id�cy Sladem& synowie Ciemnych Mocy&
 Tak? A he�my na ich g�owach widzia�eS? Prawie takie same,
jak ten u martwego gladiatora, który powinien stan�� na czele Sta-
 147 
ro�ytnych! Czarne dra�stwo, które wy�azi ze wszystkich szczelin
i wkrótce poch�onie ca�e miasto, to s� w�aSnie id�cy Sladem. Tamten
Rwiat w ca�ej okaza�oSci, który teraz przenika na ziemi� i pokrywa
sob� wszystko wokó�. Zajrzyj w swoje serce i pojmiesz, �e mam
racj�.
Mistrz nie przestawa� p�aka� w milczeniu. Sam si� ju� domySli�
(tylko ba� si� do tego przyzna�), �e Staro�ytni okazali si� by� dziki-
mi, bezmózgimi bydl�tami, poch�oni�tymi tylko jednym pragnieniem
 Slepym pragnieniem zabijania; �e zakon w ci�gu dwustu pi��dzie-
si�ciu lat myli� si�, s�dz�c, �e przyjScie Staro�ytnej Rasy na Ziemi�
przywróci sprawiedliwoS� i pozwoli zaginionej cywilizacji osi�gn��
utracone z winy ludzi wy�yny w nauce, sztuce i rzemios�ach& Ro-
zumia�, �e przekl�ty czarownik ma racj�, ale nie móg� si� z tym po-
godzi�.
 Chodxmy wreszcie  pogania� go Aj-Berek.  Jeszcze nie
wszystko stracone. Jeszcze mo�emy powstrzyma� Staro�ytnych
i id�cych Sladem. Ju� nied�ugo. Czuj� obecnoS� Conana. Jest gdzieS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.