[ Pobierz całość w formacie PDF ]

entuzjazmu z powodu ślubu jedynej córki?
Ale właściwie dlaczego cokolwiek w jej zachowaniu miałoby nagle ulec zmianie,
skoro do tej pory tak naprawdę nie zauważała, że w ogóle ma córkę?
- Piątek wieczorem, tak? - Przerzuciła kilka kartek w kalendarzu, aż znalazła od-
powiednią datę i przejechała palcem po zapisanej stronie. - Niestety mam spotkanie wy-
działu.
Chase zacisnął zęby, słysząc cień ulgi w jej głosie. Jak w tym napiętym grafiku w
ogóle znalazła czas na urodzenie dwójki dzieci?
- Nie możesz tego przełożyć? - spróbował jeszcze raz, dla Cari.
Zaprzeczyła ruchem głowy, zanim skończył zadawać pytanie, po czym oznajmiła:
- To zbyt ważne. Złapię Cari innym razem.
Mógł zareagować jak zwykle, to znaczy wymamrotać coś pod nosem, pożegnać się
i wyjść, póki jeszcze był w stanie panować nad emocjami.
Ale nie tym razem.
- Zwykłe pieprzenie.
- Co to za maniery, synu?
- I kto to mówi? - Zaśmiał się chłodno.
Zmrużyła lekko oczy, odwróciła się od niego w obrotowym fotelu i powiedziała:
- Nie mam teraz czasu na takie rozmowy.
- Nigdy nie masz na nic czasu, chyba że dotyczy to twojej cholernej pracy! - wy-
krzyczał, wściekły na siebie, że stracił panowanie. Chciał nią jednak wstrząsnąć, żeby
zobaczyć jakąkolwiek reakcję, inną niż obojętność, której doświadczali z Cari przez lata.
- To dla ciebie nic nie znaczy? Twoja jedyna córka wychodzi za mąż, a ty wolisz zaszyć
się w tym swoim mauzoleum z grupką starych pierdzieli, zamiast cieszyć się razem z nią.
To jakiś żart!
Nie odwróciła się nawet, by na niego spojrzeć, ale z napięcia, jakie zauważył w jej
wyprostowanej sylwetce, wyczytał, że trafił w sedno.
- Dla ciebie to może żart, a dla mnie ważne spotkanie - oznajmiła.
R
L
T
Chase potrząsnął głową z niedowierzaniem. Po co w ogóle tracił czas? Cokolwiek
by powiedział, i tak do niej nie dotrze.
- I właśnie o to chodzi. Wszystko kręci się wokół ciebie, mamo, prawda? Zawsze
ty byłaś najważniejsza, a własne dzieci masz gdzieś. - Wstrzymał na chwilę oddech w
nadziei, że może w końcu sprowokuje jakąś reakcję i matka jednak okaże jakieś emocje,
które zaprzeczą latom obojętności.
Gdy nic nie odpowiadała, zdał sobie sprawę, że jego nadzieje były tak płonne, jak
nadzieje sześciolatka, by Zwięty Mikołaj okazał się prawdziwy.
Pełen obrzydzenia odwrócił się na pięcie, skierował się do drzwi i złapał za klam-
kę, gdy wreszcie matka powiedziała:
- Będziemy na ślubie. Mieliśmy zaplanowane wręczenie dyplomów, ale podjęliśmy
decyzję, że będziemy z Cari.
Mimo woli, gdzieś głęboko, poczuł wdzięczność za ten gest.
Jednak na powierzchni wciąż kipiał złością, czuł rozczarowanie i niechęć. Gdy
otwierał drzwi, chciał jeszcze wykrzyczeć jej w twarz:  To powinno być oczywiste!".
- Cieszę się, że udało ci się nagiąć grafik - rzucił tylko i trzasnął za sobą drzwiami.
R
L
T
ROZDZIAA SIDMY
Lola dorastała w wielkim domu z białymi okiennicami i werandą, która prowadziła
wokół budynku. Pokoi było tak wiele, że nie wpadała zbyt często na narcystyczną matkę
i siostrę.
Dzięki popularności Shareen i inwestycjom matki żyło im się wygodnie, jednak
gdy wjechała na teren posiadłości Chase'a w Mount Macedon i zobaczyła skrawek rezy-
dencji z białego piaskowca, słowo  wygodnie" nabrało nowego znaczenia.
Dopiero gdy przejechała ostatni zakręt, jej oczom ukazała się niebywałych rozmia-
rów budowla. Front domu z podjazdem i trawnikiem zajmował mniej więcej pół hektara,
a soczysta zieleń australijskiego buszu w tle podkreślała przepych rezydencji. Okna w
drewnianych framugach rozciągające się na całej długości domu gwarantowały wspania-
ły widok z każdego pokoju. Lola zastanawiała się, dlaczego Chase wolał zamykać się w
czterech ścianach sterylnego apartamentu, skoro miał do dyspozycji tak piękną posia-
dłość.
Na skraju ogrodu pełnego jej ulubionych kalistemonów i akacji rosły potężne
drzewa eukaliptusowe, a nie co dalej dostrzegła pięknie utrzymany ogród japoński, który
zdobiły drzewka bonsai, białe kamyki i lampiony.
Ledwie zaparkowała przed tylnym wyjściem, gdy drzwi rezydencji otworzyły się i
na zewnątrz wybiegła Cari. Tym razem pojawiła się w luznym, markowym i wciąż sty-
lowym dresie z granatowego weluru, a wokół głowy miała granatowy szal z morskim
motywem przewiązany jak bandanka.
Loli podobało się, że Cari zawsze potrafiła sprytnie przemycić element retro w no-
woczesnej garderobie.
- Cześć. Trafiłaś bez problemów?
- Tak. - Wysiadła z samochodu i rozprostowała plecy. - Wskazówki Chase'a były
bezbłędne.
- Co u niego słychać?
R
L
T
- Nie wiem. - Lola wzruszyła ramionami. Miała nadzieję, że niepotrzebny rumie-
niec nie zmąci profesjonalnego wizerunku, jaki planowała podtrzymać przez najbliższy
tydzień. - Nie widziałam się z nim.
- Naprawdę? - Cari wyglądała na rozczarowaną. - Jestem pewna, że wpadłaś mu w
oko. Zobaczymy, może zjawi się w tym tygodniu...
- Kto mógłby mi pomóc rozładować samochód?
Nie chciała myśleć o odwiedzinach Chase'a, zwłaszcza że przyjechała do pracy.
Wiedziała, że wpadła mu w oko, bo sam stwierdził, że go fascynuje. Ostatecznie nic w
tym dziwnego, skoro nosiła bufiaste spódnice, pełne fryzury i wyraziste dodatki. Była
zupełnym przeciwieństwem tych wszystkich wytwornych i wymuskanych kobiet, z któ-
rymi się zadawał.
- Ja ci pomogę.
- Nie, jesteś honorowym gościem.
- I jak na razie jedynym. Marta, gospodyni Chase'a, dostała wolne, żebyś miała
pełną swobodę, a dziewczyny przyjadą dopiero po południu. - Cari napięła muskuły. -
Więc bierzmy się do roboty.
Lola miała poczucie winy, że Chase płaci jej za organizację przyjęcia, a ona wyko-
rzystuje przyszłą pannę młodą do pomocy. Niechętnie otworzyła tylną klapę furgonetki,
zupełnie nieprzygotowana na okrzyk zachwytu, jaki wydała z siebie Cari, gdy tylko za-
uważyła jeden z jej podróżnych kuferków.
- O rany! Skąd to wytrzasnęłaś?
- Niezły, co? - Podbudowana jej entuzjastyczną reakcją, Lola poklepała kuferek.
- Super! Nie mogę się doczekać, aż zajrzę do środka.
Oczy Cari błyszczały z ekscytacji. Lola wiedziała, że cokolwiek jej zaserwuje pod-
czas tego tygodnia, będzie zachwycona. Zawsze bardzo ułatwiało jej to pracę, gdy
uczestniczkom imprez podobał się styl retro, ale nigdy dotąd nie spotkała kogoś aż tak
podobnego do siebie.
Co ciekawe, Cari intrygowała ją tak samo jak Chase. Zachowywała się teraz zupeł-
nie inaczej niż elegancka prawniczka, która kilka tygodni wcześniej wkroczyła pewnym
krokiem do biura Chase'a.
R
L
T
Czy jej brat, zwykle tak profesjonalny i wyrafinowany, też skrywał drugą twarz,
której istnienia Lola nawet nie podejrzewała?
Cari wyładowała pierwsze pudło.
- No chodz, ruszajmy się, bo chcę już zacząć zabawę.
Lola wyjęła dwa kolejne pudła i poszła za Cari w stronę domu.
- I tak większość z tego ma być niespodzianką, więc musisz zaczekać.
- Nie mogę teraz nic zobaczyć?
Lola zachichotała, słysząc oburzenie w głosie Cari. Gdy wchodziły do domu,
chwyciła mocniej pudła, żeby nie wypadły jej z rąk.
- Może pozwolę ci do jednego zajrzeć. - Weszła za Cari do dużego przedsionka,
który mógł spokojnie pomieścić wszystkie jej bagaże, a nawet znacznie więcej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl