[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rowy?
- Ależ nie, mamo, to nic, zaraz wstanę.
Wstała przy pomocy męża, ale w tejże chwili zbladła i na jej twarzy obił się przestrach.
- Tak, niedobrze mi i coś szepnęła matce.
- Ach, mój Boże, coście narobilil A mówiłam, nic chodzićl krzyczała Warwara Alcksicjcwna.
Poczekajcie, przyślę ludzi. Ona nic powinna iść. Trzeba ją zanieść.
- Nic boisz się, Lizo? Zaniosę cię rzekł Eugeniusz objąszy ją lewą ręką. Obejmij mnie za szyję.
O, tak.
I schyliwszy się, chwycił ją pod kolana prawą ręką i podniósł. Nigdy potem nic mógł zapomnieć tego
wyrazu cierpienia i zarazem błogości na jej twarzy.
- Tobie ciężko, kochanie mówiła uśmiechając się. Mama niepotrzebnie biegnie, powiedz jejl
Przytuliła się do niego i pocałowała go. Widocznie chciała, żeby i matka widziała, jak on ją niesie.
Eugeniusz krzyknął Warwarzc Alcksicjcwnic, żeby się nie spieszyła, że on sam doniesie. Warwara
Alcksicjcwna przystanęła i zaczęła wołać jeszcze głośniej:
- Upuścisz ją, na pewno upuścisz! Chcesz ją zabić. Nic masz sumienia f
Doskonale doniosę.
- Nic chcę, nie mogę patrzeć, jak męczysz moją córkę. - 1 zniknęła na zakręcic alei.
- Nic, to przejdzie mówiła Liza z uśmiechem.
- Byle tylko nic było następstw, jak zeszłym razem.
- Nic, ja nie o tym mówię. To nic, ja o mamie. Zmęczyłeś się, odpocznij.
Ale choć mu było ciężko, Eugeniusz z pełną dumy radością doniósł swoje brzemię do domu i nie przekazał
go pokojówce i kucharzowi, których Warwara Aleksiejewna znalazła i wysłała na ich spotkanie. Doniósł żonę
do sypialni i położył na łóżku.
~ No, idz juz powiedziała przyciągnąwszy do siebie jego rękę i pocałowała ją. - Damy sobie radę z
Anusią.
i położono do łóżka, Eugeniusz z książką W ręku siedział w bawialni czekając. Warwara Aleksiejewna przeszła
obok niego z miną tak ponurą, tak pełną wyrzutu, że lęk go ogarnął.
No co? zapytał.
- Co? Co tu się pytać? To właśnie, czego pan zapewne chciał każąc żonie skakać przez rowy.
- Warwaro Aleksicjewno! krzyknął. To jest nie do zniesienia. Jeżeli pani chce dręczyć ludzi i
zatruwać im życie... Chciał powiedzieć: to niech pani jedzie stąd gdzie indziej, ale się powstrzymał. %7łe to
pani samej nic boli?
Teraz za pózno.
I zwycięsko potrząsnąwszy czepkiem wyszła z pokoju.
Upadek istotnie był nieszczęśliwy, noga powinęła się niezręcznie i była obawa, ze znowu będzie poronienie.
Wszyscy wiedzieli, że nic nic można robić, ze trzeba tylko leżeć spokojnie, ale jednak postanowili posłać po
doktora.
Szanowny Mikołaju Siemionowiczu napisał Eugeniusz do lekarza pan zawsze był taki dobry dla nas, że
mam nadzieję, nie odmówi pan przyjazdu, żeby pomóc żonc. Jest ona w..." itd. Po napisaniu listu poszedł do
stajni zająć się przygotowaniem koni i pojazdu. Trzeba było przygotować jedne konie, które przywiozą, drugie,
które odwiozą doktora. Tam gdzie gospodarstwo prowadzone jest oszczędnie, wszystko to nie od razu można
zarządzić, lecz trzeba obmyślić. Gdy wszystko sam załatwił, wyprawił stangreta i wrócił do domu o dziesiątej.
%7łona leżała i mówiła, ze czuje się doskonale i nic ją nie boli, ale Warwara Aleksiejewna siedziała za lampą
zasłoniętą od Luzy nutami i robiła szydełkiem dużą czerwoną kołdrę, z miną mówiącą wyraznie, ze po rym, co
zaszło, pokoju być nic może. A cokolwiek kto robi, ja przynajmniej spełniam swój obowiązek."
Eugeniusz widział to, ale zeby udać, ze nic nic spostrzega, starał się mieć minę wesołą i beztroską,
opowiada), jak dobrał konie i jak klacz Kawuszka doskonale poszła jako lewy przyprzęzny.
Ma się rozumieć, akurat pora ujeżdżać konie, gdy potrzebna pomoc. Prawdopodobnie i doktora też wywalą
do rowu -- powiedziała
Warwara Aleksiejewna spoglądając spod binokli na swą robotę, przy czym podsuwała ją pod samą lampę.
Ale przecież trzeba było jakoś posłać. Zrobiłem to, jak można było najlepiej.
Tak, doskonale pamiętam, jak mnie pańskie konie poniosły przed podjazd do dworu.
Był to dawno mu znany wymysł teściowej i teraz Eugeniusz popełnił nieostrożność, i powiedział, że to
niezupełnie tak było.
Nie darmo zawsze mówię i tyle razy mówiłam księciu, że najciężej jest żyć z człowiekiem
nieprawdomównym, nieszczerym, i wszystko zniosę, tylko nie to.
Przecież mnie to z pewnością najbardziej boli rzekł Eugeniusz.
Nawet to widaćl
Co?
Nic, liczę oczka.
Eugeniusz stał wówczas przy łóżku i Liza patrzyła na niego. Jedną wilgotną ręką, leżącą na kołdrze,
chwyciła jego dłoń i ścisnęła ją. Znoś ją dla mnie. Przecie ona nie przeszkodzi nam się kochać" mówiło jej
spojrzenie.
Nie będę. To tak tylko wyszeptał i pocałował jej długą wilgotną rękę, a potem kochane oczy, które
zamykały się, gdy je całował.
Czyżby znów to samo? rzekł. Co czujesz?
Strach powiedzieć, żeby się nie omylić, ale mam takie uczucie, że ono żyje i będzie żyło powiedziała
patrząc na swój brzuch.
Ach, strach, strach nawet pomyśleć.
Pomimo nalegań Lizy, żeby poszedł, Eugeniusz spędził noc u niej, zasypiając tylko jednym okiem i gotów
jej służyć. Ale Liza spędziła noc dobrze i gdyby nic posłano po doktora, byłaby może nawet wstała.
Przed obiadem przyjechał doktor i, rozumie się, powiedział, że chociaż objawy wtórne mogą nawet
wywoływać obawy, ale właściwie pozytywnych wskazań nie ma, lecz że nie ma i przeciwwskazań, więc można,
z jednej strony, przypuszczać, z drugiej zaś strony, również
można przypuszczać. I dlatego trzeba leżeć, i chociaż nie lubi zapisywać lekarstw, ale jednak to trzeba zażywać i
leżeć. Prócz tego doktor wygłosił jeszcze Warwarze Aleksiejewnie wykład o anatomii kobiety, przy czym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]