X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

son był oficerem policji w Houston.
- Zgadza się, ale zanim przeszedł na emeryturę.
- No widzisz.
- Chyba mnie nie zrozumiałaś. Powiedziałem, zanim
przeszedł na emeryturę. Ten człowiek nadaje się najwyżej do
pracy w biurze. Być może kiedyś był wspaniałym gliną, ale
teraz, gdyby rzeczywiście groziło mi niebezpieczeństwo, on
i tak w niczym by nie pomógł. Co do dwóch pozostałych, to
podejrzewam, że ich praca polegała na pilnowaniu koszar albo
wyłapywaniu pijanych żołnierzy. %7ładne z was nie spełnia
warunków, jakie trzeba spełniać w Forcie Spokoju.
- Oczywiście najłatwiej zwalić winę na innych. - Sheri
wiedziała, że powinna bronić swoich ludzi, choć w głębi du�
cha zgadzała się z Chandlerem.
- Tu nie chodzi o zwalanie winy. Chcę po prostu, żeby
wszystko wróciło do normy. Przez wiele lat musiałem liczyć
się ze zdaniem innych i nadszedł już czas, żebym żył po
swojemu. Tak przynajmniej było do momentu, kiedy nie za�
cząłem otrzymywać tych pogróżek. Wynająłem więc waszą
agencję w nadziei, że pomożecie mi w rozwiązaniu moich
kłopotów. Tymczasem okazuje się, iż wpadłem w jeszcze gor�
sze tarapaty. Najpierw ten przystojniaczek wpakował się
w zarośla trującego bluszczu. Mówiłem mu, żeby nie zbaczał
ze szlaku, ale on oczywiście musiał sprawdzić wszystko.
Pózniej Garcia, popisując się przed gośćmi, dzwignął za duży
ciężar i zwichnął sobie ramię. Jednocześnie nikt z was nie ma
bladego pojęcia o nadawcy listów. No, a teraz pojawiasz się
ty i udajesz tu jakiegoś kowboja.
Była zaskoczona, że Chandler zna to porównanie. Używa�
no go głównie w kręgach policyjnych. Psychologowie mówili
o tak zwanym syndromie kowboja, za pomocą którego okre�
ślali policjantów bez reszty oddanych swojej pracy.
- Domyślam się, że ta złamana noga to również konse�
kwencja naszej nieudolności. Czy nie zastanawiałeś się nigdy
nad tym, że może warto by było zmienić nieco styl życia, żeby
ułatwić nam pracę?
Manning uniósł ręce w geście zdenerwowania.
- Po co ja z tobą w ogóle rozmawiam? - Przysunął się
bliżej, prawie jej dotykając. - Posłuchaj mnie uważnie. Przez
lata pracowałem nad tym, żeby prowadzić taki styl życia, jaki
mi odpowiada. Styl inny od tego, w jakim zostałem wycho�
wany. Tutaj otaczają mnie ludzie, którzy się o mnie troszczą.
Nie mam ochoty, żeby to wszystko się teraz rozpadło, ponie�
waż kilka nieodpowiedzialnych osób nie radzi sobie ze swoją
pracą. Proszę was tylko o jedną rzecz: róbcie to, co do was
należy. - Chandler wziął ręcznik i wyszedł z basenu.
Sheri siedziała jak zamurowana. Czuła się fatalnie po tej
reprymendzie. Z westchnieniem wyszła z wody, patrząc z nie�
smakiem na swoje nogi. Wyglądam teraz, pomyślała, jak suszona
śliwka. Włożyła szlafrok i poszła do swojego pokoju.
ROZDZIAA TRZECI
Następnego dnia Sheri weszła do gabinetu Manninga
z chłodnym wyrazem twarzy. Od ostatniego spotkania na ba�
senie Chandler wyraznie jej unikał, spędzając większość cza�
su z potencjalnymi klientami w mieście. Wracał do Fortu tyl�
ko po to, żeby się przebrać i po chwili razem z gośćmi i An-
gelą ruszał z powrotem. Być może chciał zapomnieć o Sheri,
ale ponieważ była najważniejszym przedstawicielem agencji
Wallace, nie mógł jej zupełnie zignorować.
Popatrzył na nią, kiedy wchodziła do środka i spytał:
- Jak tam nogi?
- W porządku - odparła. - Wbrew twoim obawom czuję
się znakomicie. Ale nie przyszłam tutaj rozmawiać o zdrowiu.
Chciałam zapytać, dlaczego nie poinformowałeś mnie o pla�
nowanej na dzisiaj eskapadzie?
Twarz Manninga wyrażała całkowite zdumienie.
- Jak to? Przecież mówiłem o tym Frankowi. Powiedzia�
łem mu, żeby się do nas przyłączył.
- Od kiedy to wydajesz polecenia moim ludziom? Cieka�
we, jak ty byś zareagował, gdybym nagle zaczęła wtrącać się
w twoje kompetencje.
- Słuszna uwaga - przyznał. - W takim razie możesz je�
chać zamiast niego. Wyruszam za godzinę.
Sheri nie miała pojęcia, co teraz zrobić/Rozsądek nakazy�
wał wysłać Franka, ale kiedy rozmawiała z Chandlerem, nie
potrafiła kierować się rozsądkiem.
- A gdzie dokładnie się wybierasz?
- Zamierzam znalezć odpowiednie miejsce do wspinaczki
bliżej Fortu.
- Dlaczego?
- Ponieważ do tej pory musiałem zabierać gości aż do
Kolorado. Jeśli mamy zdążyć, zacznij się już przygotowywać.
Wrócimy dopiero jutro.
- Kto jeszcze z nami idzie?
- Nikt. Tylko my oboje.
- Ale przecież...
- Widzę, że ogarnia panią strach, pani Lindsey. Boisz się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.