[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Max zawahał się na słowie jutro. Czy będzie dla nich jutro? Nie dotarli jeszcze do tej
rozmowy, a Maxowi w głowie wirowało od jeśli, ale i może.
Max. Robert łkał teraz i znów pieprzył łóżko na sucho.
Mógł myśleć pózniej. Teraz musiał pieprzyć. Przyciągnął biodra Roberta do siebie i
podłożył pod nie poduszkę. Następnie wsuwał się w ciało Roberta, aż znalazł się w nim cały.
Robert miał dłonie złożone w pięści i zaplątane w pościeli.
Wszystko dobrze? wydyszał Max, gładząc kochanka po plecach.
Robert przytaknÄ…Å‚. Tak. Daj mi tylko chwilÄ™.
Cholera, nie chciał skrzywdzić Roberta. Max zaczął się wysuwać, ale Robert wyciągnął dłoń
i zacisnął ją na udzie Maxa jak imadło.
Nawet nie waż się ruszyć rozkazał Robert. Potrzebuję chwili albo dojdę zanim w
ogóle zaczniemy znowu.
Max niemal krzyknął z ulgą. Nie ruszał się ani o milimetr, choć jego ciało błagało, by to
zrobił. Po chwili poczuł, że Robert porusza się pod nim o milimetr.
Okej. Teraz.
Tak jest, proszę pana. Max wysunął się i pchnął niemalże niepewnie.
Robert zakręcił biodrami. Więcej!
Robert chwycił się pościeli, kiedy Max wysunął się niemal do końca, a potem mocno
pchnął. Max uśmiechnął się szeroko. Powtarzał ten ruch, aż Robert zaczął jęczeć z frustracji. Max
nachylił się i przegryzł jego ramię. Trzymaj się, skarbie.
Kładąc dłonie na biodrach Roberta, Max wypełnił go ponownie, dopóki Robert nie zaczął
błagać go o więcej. Ułożył swoje ciało pod innym kątem, a Robert krzyknął, napierając mocniej. Po
skroniach Maxa spływał pot, Robert wił się pod nim jak szalony, błagając o więcej, a Max
zamierzał dać mu to, czego chciał. Za każdym razem, gdy pchał, Max czuł ból we własnych
pośladkach i to mu się podobało. Trzymał biodra Roberta tak mocno, że wiedział, że zostawi siniaki
i to podobało mu się jeszcze bardziej. Ostatnim razem nie mógł zostawić żadnych śladów.
Robert zadrżał cały, a jego tyłek zacisnął się na członku Maxa. To wystarczyło. Max doszedł
z westchnięciem ulgą, pompując w Roberta, co u jego kochanka wywołało kolejne wstrząsy
rozkoszy.
Nogi ugięły się pod Maxem, a on sam opadł na Roberta, klejąc ich ciała potem. Wreszcie
uświadomił sobie, że musi się wysunąć. Chwycił gumkę i przekręcił się na bok, co zabrało
wszystkie pozostałe pokłady energii, jakie w nim zostały. Robert nie ruszył się nawet o centymetr.
Max wtulił się w Roberta i zamknął oczy, chociażby na chwilę.
Chwila zmieniła się w kilka godzin; Max obudził się na dzwięk przekleństw Roberta.
Co jest? zapytał, mrugając sennie.
Już prawie trzynasta. O piętnastej muszę być na lotnisku, a my jesteśmy cali brudni...
klejÄ…cy siÄ™.
Max otworzył oczy i zobaczył Roberta wpatrującego się ze wstrętem w jego brzuch.
Ziewnął i podniósł się. Prysznic, kawa, śniadanie zasugerował.
Robert parsknął śmiechem. Nawet nie zdjąłeś gumki. Obrzydliwe.
To była prawda. Gumka wciąż zwisała z jego wiotkiego fiuta. Max z obrzydzeniem zdjął
prezerwatywę i wrzucił ją do kosza. Wymęczyłeś mnie. I to ty zemdlałeś w mokrej plamie.
Obaj jesteśmy obrzydliwi zgodził się Robert. Naprawdę potrzebny mi ten prysznic.
Idziesz? zapytał, wyciągając rękę.
Chcąc desperacko spędzić jeszcze kilka minut razem, Max pozwolił Robertowi zaciągnąć
się do łazienki. Nie było czasu na nic więcej, niż namydlenie się i spłukanie. Jak tylko byli czyści,
Robert przytulił Maxa i pocałował go lekko. Max chciał przycisnąć go do ściany i całować aż się w
siebie wtopią, jak wczoraj, ale Robert miał samolot, a Max miał... Max nie miał nic... znowu.
Nie chcąc się nad tym zastanawiać, dopóki Robert nie opuści jego mieszkania. Max zostawił
Roberta pod prysznicem i poszedł zrobić kawę.
Robert czesał włosy, kiedy Max wszedł do sypialni i stanął obok niego. Z ponurą twarzą
spojrzał na odbicie Maxa w lustrze. Kocham cię powiedział cicho. Nie chciałem mówić ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]