[ Pobierz całość w formacie PDF ]
planeta odmówi nam posłuszeństwa, niszcząc dużą część ludzkości. Na szczęście nie całą. To w tym
momencie zacznie się tak zwany scenariusz Szalonego Maksa, a ludzie zaczną rozważać swoje życie
w kategoriach przetrwania.
Federacja nas nie uratuje. Jeżeli nie powstrzymała Szarych od autodestrukcji, dlaczego miałaby
robić to w przypadku ludzi? Ale spójrzmy na sprawę z innego punktu widzenia. Ile dobrego wynikło z
obecnego kierunku ewolucji Szarych, dzięki ich przeszłym doświadczeniom? Z takich trudów rodzi się
wielkość, która z całą pewnością jest też przeznaczeniem naszego gatunku.
Zdaję sobie sprawę, że większość Czytelników widzi czarno ten scenariusz najbliższej przyszłości.
Ale prawda jest taka, że nasza przyszłość, jako gatunku, jest świetlana. Ciężar nadchodzących
wyzwań nie powinien przesłonić wizji czekającej nas potem chwały. Niemal we wszystkich sesjach
SRV, jakie przedstawiłem w niniejszej książce, skupiałem uwagę na problemach ściśle związanych z
naszą obecną sytuacją. Problemy te obejmują kłopoty ze środowiskiem, słabość więzi pomiędzy
umysłem a ciałem u naszego gatunku oraz wzajemne relacje między ludźmi. Federacją, Szarymi a
Marsjanami. Rzeczywiście, wszystko, czego byłem świadkiem podczas sesji SRV, wiąże się z ogólną
ideą wielu gatunków, próbujących rozwiązać wspólne problemy. Było to konieczne, acz chyba
zrozumiałe, ograniczenie moich badań.
Jednakże obecna sesja każe nam spojrzeć dalej w przyszłość. Gdzieś około roku 2000 my – ludzie
w znacznym stopniu otrząśniemy się z problemów, jakie sobie sami stworzyliśmy. Jako grupa lepiej
sobie z nimi poradzimy;
staniemy się dojrzalszym gatunkiem. Skierujemy uwagę na otaczający nas wszechświat, i tak jak
kiedyś, będziemy pomagać walczącemu życiu. Nauczymy się też kochać w szerzej pojętym sensie
tego słowa.
Ponieważ nie posłałem swego umysłu dalej niż trzysta lat od chwili obecnej, mogę tylko
przypuszczać, że taki nowy i mądrzejszy gatunek ludzki nie będzie siedział z założonymi rękami. We
wcześniejszych sesjach członkowie Federacji dali mi do zrozumienia, że pragną, by ludzie dołączyli do
szeregów organizacji jako jej pełnoprawni członkowie i pomagali Federacji w zasiedlaniu galaktyki. U
istot, które obserwowałem podczas ostatniej sesji, wyczułem świadomość, która nie pasowała do
wojowniczego typu badaczy galaktyki. Byli to raczej “czciciele" życia. Kiedy przyszli ludzie staną się
łagodnymi, ale nie biernymi istotami, a destruktywność nie będzie już ich wiodącą cechą, nasza
dobrowolna więź z Federacją stanie się pełnowartościowa.
Podejrzewam, że ludzie roku 2000 stanowią prototyp jeszcze bardziej rozwiniętych istot, które, jak
ufam, do 3000 roku osiągną szczyty rozwoju. Trudno wyobrazić sobie rolę, jaką przyjdzie nam
odgrywać w dramatach galaktycznych, które odsłonią się przed nami w miarę obcowania z innymi
gatunkami. Czuję się mały, kiedy pomyślę, w jak niewielu miejscach i czasach był mój umysł. Nie mam
pojęcia, w co my, ludzie, zaangażujemy się za dwa tysiące lat albo w jeszcze odleglejszej przyszłości.
Czy zostaniemy w końcu przywódcami Federacji? Czy pomożemy Federacji w zasiedleniu pozostałej
części Mlecznej Drogi? Czy ostatecznie sięgniemy po inne sfery naszego wszechświata, które leżą w
odległych i obcych galaktykach?
Wszystkie moje wysiłki w teleobserwacji przekonały mnie, nie pozostawiając co do tego cienia
wątpliwości, że naprawdę jesteśmy czymś więcej niż tylko ciałami fizycznymi. Nasze połączone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]