[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Powiedziałeś im, że ze mną spałeś?
Na jego twarzy pojawił się gorzki grymas. Oddałaby wszystko, by móc
cofnąć to pytanie, lecz było za pózno.
- I ty mnie o to pytasz?
RS
Zapadła cisza. Wreszcie Kyle odwrócił się i wyszedł z pokoju.
Meredith patrzyła, jak odchodzi, chociaż tak bardzo pragnęła znalezć się
w jego ramionach.
ROZDZIAA 13
Mark zamknął kartę i podał ją kelnerowi.
- Proszę mostek cielęcy z pieczonymi ziemniakami.
- Widzę, że boisz się cholesterolu - droczył się z nim Kyle, który sam
zamówił pieczoną pierś kurczaka i sałatkę ze szpinaku.
- Złożyłem śluby ubóstwa i czystości, ale nie zwalczyłem jeszcze
łakomstwa, zwłaszcza jeśli stawia ktoś inny. - Cieszę się, że przynajmniej jeden
z nas ma apetyt - odparł Kyle.
- Wiesz, właściwie oczekiwałem twojego telefonu -rzekł Mark,
spoglądając na Kyle'a znad szklanki mrożonej herbaty.
- Jakim cudem? Czyżbyś był jasnowidzem?
- Niezupełnie, ale to wcale nie było potrzebne. Meredith zadzwoniła do
mnie na poczÄ…tku tygodnia z pytaniem, czy znam kogoÅ› godnego zaufania, kto
byłby zainteresowany opieką nad dzieckiem w czasie jej wolnych dni.
Najwidoczniej uważa, że pora zacząć szukać innej pracy.
Czekał na odpowiedz Kyle'a, ten jednak milczał. Za to wyraz
przygnębienia na jego twarzy mówił sam za siebie.
- Nie wydajesz się specjalnie zaskoczony - ponaglił go wreszcie Mark.
RS
- Ostatnim razem mówiłem ci, że to się nie układa. A, tak. Coś o tym, że
Meredith piecze na śniadanie bułeczki i pilnuje, żeby ręczniki były dobrane
kolorystycznie.
- Jest jeszcze gorzej.
- Zakochałeś się.
- Skąd wiesz? Mark uniósł wzrok.
- A cóż innego może uczynić dwoje ludzi tak zagubionych i
nieszczęśliwych?
- Ciekawy pogląd jak na księdza. Myślałem, że miłość ma być
odpowiedziÄ… na wszystko,
- Bardzo często to, co posiada moc uszczęśliwiania, jest jednocześnie w
stanie uczynić cię najnieszczęśliwszym z ludzi.
- UczÄ… tego w seminarium?
- Zaprosiłeś mnie tutaj, dlatego że nie miałeś z kim zjeść lunchu, czy
potrzebujesz rady?
- Nie wiem, co robić - przyznał Kyle. Był zmieszany, ponieważ Mark się
uśmiechał. - Uważasz, że to zabawne? - spytał, zirytowany.
- Uważam za dobry znak, iż ktoś cię obchodzi na tyle, byś poczuł się
nieszczęśliwy. To była długa podróż, Kyle. Witamy w domu.
- Mówisz zagadkami.
- Czyżby? Znajdowałeś się w emocjonalnym letargu, odkąd...
- Nie mieszaj w to Shannon.
- Wcześniej czy pózniej będziesz musiał pogodzić się ze śmiercią
Shannon, Kyle. Fakt, że jesteś w stanie troszczyć się o drugą istotę ludzką,
świadczy o tym, że dojrzałeś do tego.
- Zwariowałeś.
- Czyżby? A kiedy po raz ostatni tak naprawdę przejmowałeś się czyimś
losem?
RS
- ProwadzÄ™ kancelariÄ™ adwokackÄ… i odnoszÄ™ sukcesy, dbajÄ…c o moje
klientki.
- A może zamiast siebie w zastępstwie karzesz byłych mężów swoich
klientek? Uważasz się za mściciela i wymierzasz sprawiedliwość, starając się
ukarać samego siebie za to, co stało się z Shannon.
- Dziękuję, ojcze Freud.
- Nie ponosisz żadnej odpowiedzialności za to, co zdarzyło się Shannon.
- Była twoją siostrą. Właśnie ty powinieneś obciążać winą tych, którzy na
to zasługują.
- Owszem - zgodził się Mark. - Była moją małą siostrzyczką i kochałem
ją. Byłem załamany, kiedy zginęła. Długo modliłem się o zrozumienie.
Najprościej byłoby obwinie ciebie, Kyle, ale prawda wygląda tak, że to nie była
twoja wina.
Kelner przyniósł jedzenie. Kyle poczekał, aż postawi talerze i oddali się,
po czym powiedział:
- Nie powinienem był pozwolić jej odejść, kiedy była taka zdenerwowana.
- Nie musiałeś jej na nic pozwalać. Jeśli odjechała, zrobiła to, bo tak
chciała. Ona była ludzką istotą, Kyle, nie świętą. Bardzo upartą ludzką istotą.
To, co się stało, było po prostu tragicznym wypadkiem, niczym więcej. Shannon
zawsze jezdziła za szybko. Dostała pierwszy mandat za przekroczenie
prędkości, zanim jej prawo jazdy zdążyło ostygnąć po ofoliowaniu. Kiedy
siadała za kierownicą, traciła rozsądek.
Przy stole zapanowała cisza.
- Musisz zrobić krok do przodu. Musisz przyjąć do wiadomości, że nie
żyje.
Kyle był wystarczająco przygnębiony z powodu Meredith. Dlaczego
Mark nalegał, by rozmawiali o Shannon?
- Czemu wyciągasz to wszystko? - spytał.
RS
- Uświadom sobie, dla kogo jesteś najbardziej bezlitosny - uparcie
kontynuował Mark. - Dla mężczyzn, którzy skrzywdzili kobiety.
- Nawet jeśli w twojej teorii tkwi ziarnko prawdy, choć nie jestem o tym
przekonany, nie rozumiem, co to ma wspólnego z moimi uczuciami do
Meredith.
- Słyszałeś, co sam przed chwilą powiedziałeś? Twoje uczucia do
Meredith. Ty znów czujesz. Zrobiłeś pierwszy krok na tej drodze. Ogromny
krok.
- Ja ją kocham. Kłopot w tym, że wszystko, co dotyczy nas dwojga, jest
takie pogmatwane. Być może nasz związek jest już nie do uratowania.
- Każdy związek oparty na prawdziwym uczuciu jest do uratowania -
odparł Mark, polewając ziemniaki sosem śmietanowym.
- Niedzielne kazanie - skomentował Kyle. - Okoliczności są tak
skomplikowane, że to może się okazać niemożliwe.
- Nie ma rzeczy niemożliwych - oświadczył Mark, jedząc z apetytem
cielęcinę.
Kyle nie odpowiedział. Nawet nie wziął do ręki sztućców.
- Jeśli nie masz ochoty na jedzenie, powiedz mi, cóż takiego stawia was w
tak beznadziejnym położeniu.
Kyle opisał Markowi wydarzenia ostatnich dni, niczego nie ukrywając. W
końcu opowiedział o owym katastrofalnym przyjęciu.
- Sprawy przybrały już wystarczająco kiepski obrót - konkludował ponuro
- a jeszcze George zwracał się do niej niczym goniący za miłostkami głupiec,
zaś Rachel wspomniała o  wypożyczeniu jej", jak gdyby była niewolnicą
kupioną na targu. Kiedy już poszli, Meredith zapytała, czy powiedziałem im o...
Mark przełknął i popił herbatą.
- Wiec teraz sądzisz, że nie ma już nadziei. Mnie się wydaje, że to raczej
twoja umiejętność delikatnego postępowania z ludzmi nieco zardzewiała.
- Co to ma, do diabła, znaczyć?
RS
- To znaczy, że doskonale radzisz sobie w sądzie, ale wyszedłeś z
wprawy, jeśli chodzi o jedną konkretną osobę.
- Nie potraktowałem jej zle.
- Nikt tego nie twierdzi.
- Kiedy się kochaliśmy... Myślałem, że to nas zbliży, lecz wydaje się, że
wprost przeciwnie - oddaliło nas od siebie. Tak daleko, że...
- Naprawdę kochaliście się czy uprawialiście seks? Kyle poczuł, jak jego
szyja i policzki pokrywają się rumieńcem zażenowania.
- Dość osobliwe pytanie jak na księdza.
- Jednak nie brzmiałoby tak osobliwie, gdyby padło z ust Meredith,
prawda?
Kyle potrząsnął głową.
- Nie, ale...
- Przypuśćmy, że to ona je zadała. Co byś odpowiedział?
- %7łe kochaliśmy się. Ale ona tam była, musiała wiedzieć, że...
- Czy powiedziałeś jej, co to dla ciebie znaczyło? Ile ona znaczy dla
ciebie?
- Nie słowami, ale...
- Ale co, Kyle? Sądziłeś, że w jakiś przedziwny sposób wyczyta to z
twoich myśli?
- Czy zapomniałeś już, jak to jest trzymać w ramionach kobietę, Mark?
Co czujesz, kiedy dotykasz jej, a ona dotyka ciebie?
- Nie, nie zapomniałem, chociaż czasami moje życie byłoby prostsze,
gdybym o tym nie pamiętał -odparł Mark.-Być może osobiście nie biorę już
udziału w tej grze, ale wiele nauczyłem się o kobietach i związkach między
ludzmi, odkąd zostałem księdzem. Teraz udzielam wielu rad.. Kobiety przede
wszystkim skarżą się na to, że mężczyzni z nimi nie rozmawiają, nie otwierają
przed nimi serca.
- Niektórych rzeczy nie potrzeba wypowiadać na głos.
RS
- Z tego, co ja słyszę, właśnie to, czego według mężczyzn nie trzeba
mówić, powinno być wypowiadane. Na przykład, czy powiedziałeś Meredith, że
w twoim odczuciu kochaliście się, a nie jedynie uprawialiście seks?
- Była tam. Musiała to czuć.
- Gdyby była taka pewna, że to miało dla ciebie znaczenie, nie pytałaby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl