[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dawało im okazji do spotkań. Dopiero teraz, gdy ta perspe
ktywa stała się realna, Pandora uświadomiła sobie, jak bardzo
nie chce, żeby tak się stało.
Nie chciała stracić Folley. Zbyt wiele ważnych wspo
mnień wiązało się z tym miejscem. Czyż nie zanikną stopnio
wo, gdy nie będzie mogła chodzić z pokoju do pokoju i wy
woływać ich z zakamarków pamięci? Nie chce też utracić
Michaela. Jego towarzystwa, skorygowała szybko. Nawet nie
zdawała sobie sprawy, jak dobrze jest mieć kogoś obok sie
bie, spotykać go dzień w dzień. Był to dla niej rodzaj wyzwa
nia, którego nie chciała się wyrzec. %7łycie stałoby się straszli
wie monotonne. Skoro Michael wnosił w nie więcej ikry, to
chyba nic dziwnego, że pragnęła jego obecności?
Westchnęła, zamknęła książkę i postanowiła położyć się
wcześnie spać. Wyciągnęła rękę, żeby wyłączyć lampę, ale
SKAZANI NA SIEBIE 91
nagle światło zgasło. Tylko ogień na kominku rozjaśniał wnę
trze.
Dziwne, pomyślała, i sięgnęła do kontaktu. Nic z tego.
Najwyrazniej przepaliła się żarówka. Gdy wyszła do holu,
okazało się, że i ten pogrążony jest w ciemnościach. Nie
świeciła się żadna lampa.
Wysiadło zasilanie. Elektryczność w Folley regularnie za
wodziła w czasie burzy czy śnieżycy, ale wtedy po paru
minutach włączał się generator. Teraz jednak nic takiego nie
nastąpiło. Dom nadal spowijały ciemności. Dotarło do niej,
że do tej pory nie znajdowała się w takich ciemnościach. Nie
wiedziała, że może być aż tak ciemno. Już miała zawrócić do
salonu po świecę, gdy nagle uzmysłowiła sobie, że przecież
dom jest ogrzewany prądem. Jeśli tak dalej pójdzie, wyziębi
się. Nie może do tego dopuścić, mając w domu dwie osoby
po siedemdziesiątce.
Znalazła trzy świece w srebrnym lichtarzu. Zapaliła je.
Nie było sensu budzić Charlesa. Pewnie wysiadły bezpiecz
niki. Sama się z tym upora. Trzymając przed sobą świecznik,
skierowała się ku drzwiom do piwmcy. Nie bała się iść tam
sama po ciemku. W każdym razie tak sobie mówiła, stojąc
z ręką na klamce. To w końcu tylko jeszcze jeden pokój. I to
taki, który jest pełen pamiątek po licznych hobby wuja Jol-
leya. Skrzynka z bezpiecznikami tam właśnie się znajduje.
Widziała ją, kiedy pomagała wujowi usunąć sprzęt foto
graficzny, gdy zrezygnował z pomysłu, by zostać fotografi
kiem portrecistą. Zejdzie więc na dół, znajdzie zepsuty bez
piecznik i wymieni go na nowy. Jak tylko to zrobi, wezmie
gorącą kąpiel i pójdzie spać.
Zaczerpnęła głęboko powietrza i otworzyła drzwi.
92 SKAZANI NA SIEBIE
Schody skrzypiały. Można się było tego spodziewać. Były
strome i wąskie, jak zwykle schody do piwnicy z prawdziwe
go zdarzenia. Zwiatło świecy rzucało mdły blask na skrzynie
i pudła zgromadzone tutaj przez wuja. Będzie musiała spytać
Michaela, czy pomoże jej to jakoś uporządkować. Któregoś
dnia wczesnym popołudniem, jak jeszcze będzie jasno. %7łeby
dodać sobie otuchy, zaczęła nucić nerwowo jakąś melodię.
Trzymała świece wysoko i sprawdzała podłogę przed
sobą. Wiedziała, że myszy lubią takie miejsca, a nie czuła
do tych zwierząt szczególnej sympatii. Nie zauważyła jed
nak żadnego podejrzanego ruchu. Klucząc między pudła
mi, poszła w kierunku skrzynki z bezpiecznikami. Ode
tchnęła z ulgą, widząc, że znajduje się w miejscu, które
zapamiętała. Postawiła lichtarz na pudle, otworzyła meta
lową skrzynkę i zajrzała do środka. Nie było tam ani jedne
go bezpiecznika.
- Co, u diabła? - mruknęła. Kiedy przysunęła się bliżej,
stopą pchnęła coś, co poturlało się po betonowej podłodze.
Stłumiła krzyk i opanowała chęć ucieczki. Wstrzymała od
dech i przez chwilę czekała nieporuszona. W końcu podnios
ła świecznik i przykucnęła. Na podłodze leżało dwanaście
bezpieczników. Podniosła jeden. W piwnicy mogło się
gniezdzić całe stado myszy, ale trudno przypuszczać, by
opróżniły skrzynkę z bezpiecznikami.
Zadrżała i zaczęła zbierać bezpieczniki. Złośliwy kawał,
pomyślała, kolejny głupi kawał. Dokuczliwy, ale na szczęście
nie tak kłopotliwy, jak ten w jej pracowni. Nawet niezbyt
sprytny, uznała, bo cóż prostszego jak włożyć bezpieczniki
z powrotem na miejsce.
Zrobiła to, najszybciej jak potrafiła, nie oglądając się za
SKAZANI NA SEB1E 93
siebie. Ktokolwiek tu był, pomyślała, naraził ją tylko na
niepotrzebną stratę czasu, to wszystko.
Skończyła i pospiesznie wbiegła schodami na górę, ale wes
tchnienie ulgi okazało się przedwczesne. Drzwi, które zostawiła
otwarte, były zamknięte. Przez chwilę nie wierzyła własnym
oczom. Przekręcała gałkę, pchała, naciskała, znowu przekręcała.
Na próżno. Przeraziła się. Była zamknięta w ciemnym pomiesz
czeniu. Waliła w drzwi, krzyczała, w końcu siadła na naj
wyższym stopniu bliska płaczu. Nikt jej nie usłyszy. Charles
i Sweeney spali w drugim skrzydle domu.
Przez pięć minut rozczulała się nad sobą. Jest sama, całkiem
sama, zamknięta w ciemnej piwnicy, do rana nikt jej nie znaj
dzie. Już jest zimno, a zrobi się jeszcze zimniej. Zanim nadejdzie
świt, świece się wypalą i zostanie w zupełnych ciemnościach. To
najgorsze, co może ją spotkać. Brak światła.
Zwiatło, pomyślała, ależ ze mnie idiotka. Czyż właśnie nie
włączyła bezpieczników? Wstała i sięgnęła do kontaktu. Nic.
Stłumiła okrzyk i podniosła świece wyżej. %7łarówki u sufitu
nie było.
A więc nie zapomnieli i o tym, pomyślała. Jednak byli
sprytni. Opanowała uczucie paniki i spróbowała zastanowić
się nad sytuacją. Chcieli, żeby wpadła w panikę, ale nie za
mierza dać im tej satysfakcji. Jeśli tylko wykryje, kto z ko
chanej rodzinki bawi się w tę podłą grę...
To pózniej. Teraz musi znalezć jakieś wyjście z sytuacji. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl