[ Pobierz całość w formacie PDF ]

towarzyszył Shane, wystrojony w garnitur.
Na zewnątrz czekało mnóstwo dziennikarzy. Zlub Marka Ransome był
czymś na tyle niezwykłym, że nie można go było przegapić.
I tak Carol została panią Ransome. Nerwowym ruchem obracała na palcu
pierścionek zaręczynowy i obrączkę, jednym uchem wysłuchując życzeń
gości, których twarze rozmywały jej się we łzach. Ze złością otarła oczy, a
wszędobylska Amy stwierdziła, że to na pewno ze wzruszenia. Mark
trzymał ją pod rękę i uśmiechał się, uchylając przed strumieniami konfetti.
Zwietnie się bawi, zauważyła Carol. Jak może! Nie dane jej było jednak
zastanawiać się nad tym zbyt długo, bo natychmiast podjechał przybrany
białymi wstążkami samochód, którym państwo młodzi odwiezieni zostali do
Cherry Trees. Kiedy przez chwilę znalezli się sami, Mark powiedział, że jest
jedyną osobą, która nie pocałowała jeszcze panny- młodej. Nim zdołała
RS
88
zareagować, wziął ją w ramiona i jego usta wtuliły się w nią z uczuciem.
Przestraszyła się, a Mark, czując to, natychmiast ją puścił.
 Jakież z pani dziecko, pani Ransome. Niech pani prędko dorośnie,
bo...
 Umowa to umowa!  przerwała Carol.  Nie zapominaj o tym.
 Zobaczymy  odparł spokojnie.  Nie bój się, nie
będę ci się narzucał. Zaczekam, aż sama zadecydujesz, że nadszedł czas.
A teraz uśmiechnij się. Idą goście.
Po przyjęciu, na którym nie zabrakło piętrowego ślubnego tortu, toastów
i wiwatów, Mark wyprowadził auto z garażu, którym wraz ze swoją żoną
udał się do miasta.
 Spodoba ci się nasze mieszkanie, zobaczysz  zaczął Mark.  Z
okien widać park... przynajmniej z twojej sypialni, bo moja wychodzi na
ślepą ścianę z cegły.
Carol zrobiła zdumioną minę.
 Nie przejmuj się, już po wszystkim. Pomyśl tylko, ile byłoby plotek,
gdyby prawda wyszła na jaw. Po prostu temat roku!
 Wiem...
 O kotki też się nie musisz martwić. Amy obiecała, że zajmie się nimi.
Potem zadecydujemy, co zrobić z sadem. Wybierzemy nowe odmiany
drzewek... Już się cieszę na myśl o tym. Jedną rzecz chciałbym zmienić raz
na zawsze.
 Co?  zapytała pospiesznie, zastanawiając się, czy do tych słów
ograniczy się jej cały wkład w rozmowy z Markiem.
 Turyści. Nie zniosę, żeby ktoś rządził się w moim ogrodzie, deptał
kwiaty i wszędzie rozrzucał śmieci. Cherry Trees jest zbyt piękny, żeby na
to pozwolić.
 I tak nie mieliśmy w tym roku zbyt wielu turystów. Zgoda.
 I żadnych stolików w ogrodzie?
 %7ładnych  skinęła głową.  Ale nie przypominam sobie, żeby ktoś
śmiecił czy deptał kwiaty. Nawet dzieci. Chociaż... nie miałabym nic
przeciwko dzieciom.
 Cherry Trees musi mieć swoje dzieci.
 Doprawdy?  zapytała chłodno.
 Chciałbym widzieć twarz pani Barker, kiedy jej powiemy, że odtąd
dzieci z domu sierot mogą przyjeżdżać do nas na weekendy  roześmiał
się.  Carol, jesteś najpiękniejszą panną młodą, jaką kiedykolwiek
widziałem.
RS
89
 Dziękuję. Sukienka była rzeczywiście śliczna. Frances ją wybrała.
Zresztą tak samo swoją i Julii. Delikatny błękit, wpadający w lila był wprost
wymarzony dla nich obu.
 Nawet nie zauważyłem  przyznał.  Patrzyłem tylko na ciebie. Jak
każdy pan młody w dniu swego ślubu.
 Wyśmiewasz się ze mnie  powiedziała zbolałym głosem.
 Ani mi to w głowie. Staram się tylko do ciebie zbliżyć. Mówiłem ci,
że coraz mniej podoba mi się pomysł małżeństwa na niby...
 Mark, przestań. Proszę cię!
 Aż tak mnie nie znosisz?
 Nie o to chodzi, ja...
 Dobrze, nie mówmy już o tym. Ale nie możesz oskarżać mężczyzny,
który walczy o swoje prawa.
 Nie zapominaj, że nie masz żadnych praw  rzuciła ze złością przez
zaciśnięte zęby.  Chciałeś mojego domu i udało ci się dopiąć swego, ale
nie myśl sobie, że pozwolę ci na cokolwiek innego. Złożyłeś mi obietnicę i
chcę, żebyś jej dotrzymał.
 To znaczy, że oboje możemy robić, co chcemy?
 Oczywiście!
Przyspieszył gwałtownie. Carol zorientowała się, że jej ostatnie słowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dancemix1234.keep.pl