[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czyta o czarodziejach Skrzydła Nocy, ale również ich widzi.
Sargona już spotkał. To on rozpoczął to wszystko. Devon rozpoznaje go, tę długą rudą brodę
i włosy, gdy czarodziej stoi tam w tunice i sandałach, z mieczem u boku. Devon czytał, że Sargon
urodził się prawie trzy tysiące lat temu w krainie Hetytów w Azji Mniejszej, obecnie Turcji. W
Termessos, dużym mieście górzystego wybrzeża Morza Zródziemnego, Sargon wzniósł magiczną
fortecę. On i jego potomkowie przez wiele pokoleń chronili miasto, tak że Termessos było w tej
części świata jedynym grodem nie zdobytym przez Aleksandra Wielkiego. Devon widzi teraz
Sargona stojącego na tle wznoszących się wokół Termessos gór i otoczonego przez grupkę ludzi,
którzy wznoszą złote puchary w toaście na jego cześć.
- Chwała Sargonowi!
- To jakaś ceremonia - mówi Devon do Rolfe a i Roxanne. - Widzę, jak oddają honory
Sargonowi, a on się uśmiecha. - Devon śmieje się. - Nie był w takim dobrym nastroju, kiedy go
spotkałem.
Wtedy Sargon poddał go próbie, którą Devon przeszedł tylko częściowo. Pozwolił, by
przeszkodził mu strach, który jest dla demonów jak sterydy, czyni je większymi, silniejszymi,
trudniejszymi do pokonania. Sargon nazwał wówczas Devona Abecedarianem" To rozzłościło
chłopca i w dalszym ciągu go irytuje.
- Mam nadzieję, że kiedyś znowu spotkam Sargona - mówi Devon. - Powiem mu, że
pokonałem Szaleńca i...
- Czytaj dalej, Devonie - przerywa mu lekko zniecierpliwiony Rolfe. - Szukamy Apostaty.
Czarodzieja, który zszedł na złą drogę. To nie Sargon.
Devon wzdycha i przewraca kartkę. Będzie musiał wrócić do tego miejsca, kiedy będzie
miał więcej czasu. Mając na palcu pierścień ojca i przeglądając opowieści o dawnych
czarodziejach, doznaje kilku niezwykłych wizji. Na jednej ze stron czyta o Brutusie, wybitnym
członku Bractwa, żyjącym w ostatnim wieku przed Chrystusem. Widzi biremę z dziobem
ozdobionym smoczym Å‚bem, stojÄ…cego przy jej maszcie Brutusa oraz pokrytego Å‚uskami morskiego
potwora, który wynurza się z fal. Potem pojawia się Diana, pnąca się po nocnym niebie ku
ziemskiej stratosferze, z towarzyszącym jej orszakiem rozmaitych stworzeń. Przewróciwszy kartkę,
Devon o mało nie spada z krzesła: czarodziej imieniem Vortigar w pełnej zbroi pędzi na niego na
swym siwym rumaku, w otoczeniu innych rycerzy. Przypomina to jakÄ…Å› szalonÄ… wirtualnÄ…
rzeczywistość.
Rozpromieniony Devon pochyla głowę, gdy Vortigar zamierza się mieczem - pozornie na
niego. Jednak ostrze przeszywa innego rycerza, który spada z konia. Pod przyłbicą ukazuje się pysk
demona.
- Super - mówi Devon. - Vortigar żył w czasach króla
Artura, prawda?
- Tak, Devonie - potwierdza Rolfe.
- Nie mogę sobie chwilę popatrzeć, jak walczy?
Rolfe z uśmiechem kręci głową.
- Możesz wrócić do tego pózniej.
Devon znów skupia się na lekturze. Przewraca kilka kartek. Widzi Brunhildę Mądrą na
dworze Karola Wielkiego; Wilhelma z Holandii, który uczy gromadkę młodych malarzy Skrzydła
Nocy; a potem pierwszy Witenagemot, zgromadzenie czarodziejów, które oszałamia Devona
przepychem barw. Zamek jest udrapowany złotogłowiem, a wszyscy uczestnicy noszą purpurowe
szaty. Czarodzieje o różnym wieku i kolorach skóry prezentują płonące kryształy i wspaniałe
klejnoty. Zebraniu przewodniczy siwobrody mężczyzna imieniem Wiglaf, którego Devon chyba
gdzieś już widział. Jednak nie może sobie przypomnieć gdzie.
- Natrafiam tylko na dobrych czarodziejów - mówi Devon do Rolfe'a.
- Czytaj dalej.
Z następnej strony wyskakuje na niego Eryk Krwawy Topór z wysoko uniesionym nad
głową toporem.
- Oo! - Woła Devon. - Może ten jest Apostatą.
Z topora czarodzieja ścieka krew, gdy wyrywa ostrze z brzucha jakiegoś nieszczęśnika.
Teraz Devon pojmuje, w jaki sposób Eryk, który wygląda jak wiking, zdobył swój przydomek.
- Chyba zabił właśnie jakiegoś faceta - mówi. - Pewnie jest Apostatą.
- Przyjrzyj się dokładniej - zachęca Rolfe.
Devon robi to. Badawczo spogląda na powalonego wroga Eryka. Zauważa szpony zamiast
rąk i pojmuje, że to demon w ludzkiej postaci.
- Nic z tego - mówi z westchnieniem. - Widocznie Eryk to też jeden z dobrych czarodziejów.
Jednak następna strona przynosi mroczniejszą wizję. Temperatura w pokoju spada prawie do
zera.
- Isobel Apostata - czyta cicho Devon. - Tak jest tu napisane. Ona...
Zmiech. Kobiecy śmiech.
W pokoju robi siÄ™ ciemno. Rolfe i Roxanne z niepokojem spoglÄ…dajÄ… po sobie.
Zmiech nie cichnie.
- Słyszałem już ten śmiech - mówi Devon. - Na wieży!
- JesteÅ› pewien, Devonie?
- To ona - szepcze chłopiec.
Nagle pokój staje w ogniu. Devon nie widzi już Rolfe a ani Roxanne, tylko tańczące
pomarańczowe płomienie. Cofa się przed żarem, ale czujnie wszystko obserwuje. W płomieniach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]