[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nią, by powstrzymać od dalszego udziału w poszukiwaniach, strach
pomyśleć, jak mógł obejść się z Cheryl, gdyby Tylerowi nie udało się
zgromadzić na czas potrzebnych pieniędzy.
ous
l
a
d
an
sc
Tyler ulokował Keelin na kanapie w sali konferencyjnej.
Martwiło go, że dziewczyna naraża się przez niego. To musi się
skończyć, przyrzekał sobie dręczony wyrzutami sumienia.
- Od tej chwili masz trzymać się z dala od linii ognia.
- Działamy razem, Tyler.
- Tak nie powinno być.
- Muszę ją znalezć.
- Nie chcę, żeby przytrafiło ci się coś złego.
- A ja nie życzę sobie, żebyś mi mówił, co mam robić. - Keelin
uniosła się na łokciu. - Nie spocznę, dopóki nie będę miała pewności,
że Cheryl jest bezpieczna.
- To brzmi groznie.
- Siadaj tutaj. - Keelin spuściła nogi na podłogę, wyprostowała
się i wskazała miejsce obok siebie.
Tyler usiadł posłusznie.
- Mówiłam ci o jednym z moich pierwszych snów - zaczęła.
- Mówiłaś. Straciłaś wtedy przyjaciółkę.
- Przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie będę się w nic mieszać.
Przez następne lata nie musiałam, nie było powodów, nic się nie działo.
Tyler wiedział już do czego zmierza, przysunął się bliżej , objął
jÄ… ramieniem.
- Mów dalej.
- Mieszkałam jeszcze wtedy z rodzicami. We wsi pojawił się
łazik, człowiek, który najmował się do różnych robót, nazywał się
Gavin Daley. Jeden dzień przepracował u nas, Dałam mu porządny
ous
l
a
d
an
sc
obiad, jakieś stare ubrania ojca i ruszył w dalszą drogę. Tej nocy
miałam sen. Widziałam wszystko jego oczami. To był prawdziwy
koszmar - wyszeptała.
- Powiedziałaś, łazik. Co to właściwie znaczy? Przybysz?
- Aazik to człowiek drogi, którego jedynym domem jest
zaprzężony w konia wóz - wyjaśniła. - Ludzie nie lubią
nieprzynależących nigdzie wędrowców, boją się ich, przeganiają ze
swojej ziemi, niszczą ich obozowiska. Bywa, że na nich napadają.
- Zobaczyłaś, jak ktoś napada tego Gavina Daleya, czy tak?
Keelin przeszedł dreszcz.
- Owszem. Zobaczyłam kilku chłopaków, którzy wracali nocą z
pubu, pijani, agresywni, szukający ofiary. Przewrócili wóz Gavina.
Rechotali, że Gavin ucieka, strasznie ich to rozbawiło. Kiedy jednak
zobaczył, co zrobili z jego wozem, wrócił, chwycił jednego z
napastników za koszulę na piersi i pchnął tak mocno, że tamten uderzył
głową w koło od wozu i osunął się na ziemię bez przytomności. Reszta
rzuciła się w pogoń za Gavinem. Jak wściekłe psy ścigali go aż do
Lough Danaan. Słyszałam ich krzyki, widziałam ich twarze. Aaknęli
krwi. - Wtedy się obudziłam. I nic nie zrobiłam. Bałam się, że znowu
wyjdÄ™ na idiotkÄ™.
Tyler przytulił ją i delikatnie pogłaskał po głowie.
- A potem nie mogłaś odżałować, że nic nie zrobiłaś.
- Następnego ranka znalezli ciało Gavina Daleya tuż przy brzegu
jeziora. Najpierw go skatowali, a potem tak długo trzymali twarzą w
płytkiej wodzie, aż się utopił. Widziałam, że jest w potrzasku, że grozi
ous
l
a
d
an
sc
mu śmiertelne niebezpieczeństwo. I nie kiwnęłam palcem. Zmierć tego
biedaka ciąży na moim sumieniu.
- Nie możesz brać na siebie odpowiedzialności - powiedział,
odwracając ją twarzą do siebie i zaglądając w oczy. Pogładził ją po
policzku. - Nie ty go utopiłaś. Nawet gdybyś wezwała policję, nie
wiadomo, czy zdążyliby na czas.
- Tego nigdy nie będę wiedziała. A gdyby konstabl jednak
pojawił się w porę? Mam tego człowieka na sumieniu - powtórzyła. -
Przez lata uważałam, że nie ma dla mnie wybaczenia, ale być może
jest. Nie znałam ani twojej córki, ani ciebie. Dlaczego więc śniłam jej
oczami? Los dał mi szansę naprawienia błędu. Tak to rozumiem. Drugi
raz nie mogę popełnić grzechu zaniechania. Nie widzisz tego?Widział,
aż za wiele.
Widział kobietę, która się bała. Mówiła mu o tym, ale nie wierzył
jej. Aż do tej chwili. Tymczasem ona rzeczywiście się bała. %7łe
zawiedzie innych, nie udzwignie ciężaru odpowiedzialności, którą
kiedyś babka złożyła na wątłych barkach młodej dziewczyny.
A przy tym była najbardziej nieustraszoną, najbardziej
bezinteresowną istotą, jaką kiedykolwiek miał szczęście spotkać na
swojej drodze.
- WidzÄ™.
Poprzysiągł sobie w duchu, że jeśli będzie potrafił powstrzymać
Keelin, uczyni wszystko, by uchronić ją przed niebezpieczeństwem.
MusnÄ…Å‚ wargami jej usta.
- Naprawdę widzę - powtórzył.
ous
l
a
d
an
sc
Oczy Keelin rozjaśniły się jakimś wewnętrznym blaskiem.
- To dobrze. To bardzo dobrze. Tyler podniósł się z kanapy.
- Odpocznij teraz, a ja spróbuję poszukać pieniędzy na okup.
Skinęła głową i ułożyła się wygodnie.
- Nie zapomnij o mnie.
Tak jakby kiedykolwiek był w stanie o niej zapomnieć.
Następna godzina upłynęła mu na rozmowach z maklerem, z
bankiem, z agencją nieruchomości, od czasu do czasu zaglądał do
Keelin. Zadzwonił nawet do kilku znajomych, pytając o możliwość
zaciągnięcia prywatnej pożyczki. Jakkolwiek zliczałby dostępne
pieniądze, wciąż sporo brakowało. Musiał zdobyć jeszcze dwieście
tysięcy dolarów.
Chowając dumę i złość do kieszeni, poszedł do Brocka. Drzwi
gabinetu stały otworem, Brock siedział przy biurku i przeglądał jakieś
kontrakty. Tyler zapukał we framugę i czekał, aż wspólnik podniesie
głowę znad papierów.
- Możemy porozmawiać? - zagadnął. - Chodzi o interesy.
- Rozumiem, że przemyślałeś moją propozycję. - Olander
wydawał się autentycznie zaskoczony takim obrotem spraw.
- Musiałem.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Chcę wiedzieć, ile jest dla ciebie warte wycofanie się ze spółki.
Oczywiście, przy założeniu, że dzielimy się po połowie akcjami i
przejmujesz część klientów.
Brock gestem dłoni zaprosił Tylera, by wszedł do środka i usiadł.
ous
l
a
d
an
sc
- Zaproponuj jakÄ…Å› sumÄ™.
- Potrzebuję ćwierć miliona w gotówce. Szybko. Brock nawet
nie mrugnÄ…Å‚.
- Jak szybko?
- Tego dokładnie nie wiem.
- Masz już resztę pieniędzy na okup?
- Będę miał jutro.
Skąd Brock wiedział o okupie, skoro Tyler wyraznie prosił
Pamelę, żeby nic nikomu nie mówiła? Wygadała się przed Olanderem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]