[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rada pedagogiczna Bayswater Middle School. Patrzył na pierwszą stronę, na której widnieli nauczyciele o
nazwiskach na litery od A do C. Sześć zdjęć.
Tylko że pięć z nich zamalował czarnym flamastrem. Zostawił tylko jedno.
Mii Andersen.
Mia zacisnęła powieki.
- Ma obsesję - stwierdził Matthew ponuro. - Wcale mi się to nie podoba.
- Mnie też nie - syknęła.
Sąsiadka Normana zajrzała mu przez ramię.
- Aadna - stwierdziła, patrząc na zdjęcie. - Twoja dziewczyna?
Norman posłał jej takie spojrzenie, jakby mu przeszkodziła w ważnej rozmowie, i wrócił wzrokiem do
książki.
- Tak.
Kobieta uniosła brew.
- W takim razie szkoda, że siedzi za tobą z innym facetem. Zobacz, trzymają się za ręce. Ojojoj, chyba cię
zdradza - zaświergotała.
Norman odwrócił głowę tak szybko, że chyba nadwerężył kręgi szyjne. Spojrzał jej w oczy, zobaczył
Matthew i ich dłonie, splecione na stoliku.
Poczerwieniał jak burak, na jego czole znowu pojawiła się pulsująca żyła. Głośno zatrzasnął rocznik.
Sąsiadka parsknęła śmiechem. Norman wstał, schował rocznik do aktówki, wyjął portfel, rzucił na kontuar
banknot dziesięciodolarowy. Posłał Mii spojrzenie pełne pogardy i wyszedł.
- Chodzmy za nim - powiedział Matthew i sięgnął po portfel.
- Wolałabym iść do domu. Jak na jeden wieczór mam już dosyć zabawy w szpiegów. Ba, na całe życie.
Matthew z powrotem opadł na krzesło.
- Posłuchaj, wiem, że trudno jest ci się z tym uporać, ale mamy dowody, prawdziwe, namacalne dowody,
że jeden z podejrzanych ma nierówno pod sufitem. Musimy go śledzić, ze względu na jego dobro. Poza tym,
jeśli jest mordercą, to...
Jej ręce drżały.
- Dobrze - przerwała mu. - Chodzmy. Ale nic już nie mów.
Lecz kiedy wyszli na ulicę, Norman Newman zniknął bez śladu.
- Albo ty nocujesz u mnie, albo ja u ciebie - oznajmił Matthew.
Pozwolił, by oswoiła się z tą myślą, a sam po raz ostatni rozejrzał się po ulicy. Od godziny włóczyli się po
centrum Center City, zaglądali do licznych barów i klubów, ale nigdzie nie znalezli Normana. Oby tylko on
nie śledził ich.
- Proponuję, żebyśmy przenocowali u Margot - mówił dalej. - Możliwe, że Norman ją tam śledził, sądząc,
że to ty, że to twoja weekendowa kryjówka. Aatwiej go znajdziemy, jeśli wie, gdzie jesteśmy.
Mia odetchnęła.
- Dobrze.
W milczeniu szli do bloku Margot. Mia się zamyśliła, Matthew wypatrywał Normana.
- Wiem, że nieswojo się czujesz przez tę całą sytuację z Normanem - zaczął, gdy zbliżali się do budynku. -
Ale nie obawiaj się. Nie pozwolę, żeby cię skrzywdził. Obiecuję.
Spojrzała na niego. W jej piwnych oczach krył się strach. Powoli skinęła głową.
Ledwie weszli do mieszkania, Mia podbiegła do sekretarki automatycznej, żeby odsłuchać wiadomości.
Margot nie dała znaku życia.
- Gdzie ona jest? - zastanawiała się na głos. Podeszła do okna i zapatrzyła się w noc. - Gdzie jesteś,
Margot?
Matthew stanął za nią. Kusiło go, by ją objąć, pogłaskać po ramionach, przytulić. Nie zrobił tego jednak.
- Wróci, kiedy będzie gotowa. Na razie musimy wierzyć, że nic jej nie grozi.
Mia nadal wyglądała w noc.
- Nadal myślisz, że to ona? - zapytała cicho. - Nadal uważasz, że to ona zamordowała twojego brata... i
tamtych?
- Sam już nie wiem, co myśleć - odparł. - Usiądz, zdejmij buty. Masz za sobą ciężki dzień.
- Chwileczkę. - Odwróciła się na pięcie. - Właśnie coś sobie przypomniałam. Norman nie mógł tego
zrobić!
- Czemu?
W jej oczach pojawiły się iskry.
- Bo jeśli uważa, że Margot to ja, nie zatrudniłby jej jako przynęty! Między nimi nie ma związku!
Matthew wiedział, że za wszelką cenę chce oczyścić Normana z zarzutów, żeby się uspokoić.
- Pamiętaj, że na kopercie pod drzwiami nie było nazwiska. W liście też nie. Koperta nie była
zaadresowana do Margot Daniels. Wsunięto ją pod drzwi. Równie dobrze Norman może uważać, że to ty
dorabiasz sobie jako przynęta i że to ty tu mieszkasz.
Mia zagryzła usta. Analizowała jego słowa.
- Jeśli tak, skąd się dowiedział o mojej dodatkowej pracy?
Matthew wzruszył ramionami.
- Jak wszyscy. Nie mam zielonego pojęcia, ale ktoś ją zatrudnia, prawda? Ten zawód istnieje od zawsze.
- Więc zatrudnił ją, czyli mnie, żeby obserwować, jak się spotyka z innymi? Po co? %7łeby się porządnie
wkurzyć i ich pozabijać?
Znowu wzruszył ramionami.
- Niewykluczone.
Opadła na kanapę i odetchnęła głośno.
- To obrzydliwe, cała ta sprawa. Nadal nie rozumiem, jak moja siostra mogła się wpakować w coś takiego.
To bez sensu.
- Cóż, dla mojej rodziny to całkiem logiczne - mruknął posępnie. Przeczesał włosy palcami. Usiadł koło
niej, zdjął buty, położył stopy na stoliku.
Spojrzała na niego.
- Jak to?
- Mój ojciec wiecznie zdradzał matkę.
Ledwie padły te słowa, poczuł w ustach znajomą gorycz. Przed oczyma znowu stanął mu ojciec, siwy,
gruby, śmierdzący piwem, w brudnej koszuli, jak zwykle głupio uśmiechnięty albo skrzywiony. I matka, jego
biedna, kochana matka, która tak bardzo się starała i wiecznie ponosiła klęskę.
- Mama wiedziała? - zapytała Mia.
- Tak.
- Zatrudniła przynętę?
Roześmiał się gorzko.
- Nie musiała.
- Więc... więc jak się dowiedziała?
Oparł się wygodnie i utkwił wzrok w suficie.
- Ojciec chwalił się przed nią swymi kochankami.
- Co? - Mia wyprostowała się gwałtownie.
- Przyprowadzał je nawet do domu. - Matka na to nie zasłużyła. Zasłużyła na lepszego męża niż ten drań,
jego ojciec. Dlaczego nie odeszła, kiedy się dowiedziała, że ją zdradza? Jak mogła z nim żyć, ze
świadomością, że ją zdradza, że jej nie szanuje?
Bo nic nie jest takie proste. I tyle.
Odcienie szarości, mawiała, kiedy ją pytał. Zapamiętaj to sobie, Matthew. Nic nie jest czarne albo białe.
Nieprawda. Istnieje biel i czerń, tak jak fakty i insynuacje. Jak prawda i fałsz. Dobro i zło. Szarość to tylko
oszukiwanie siebie.
- Przyprowadzał je do domu? - powtórzyła Mia z niedowierzaniem.
- Rodzice od lat mieli osobne sypialnie - wyjaśnił. - Ojciec twierdził, że matka chrapie jak smok.
Wyśmiewał się z niej z tego powodu. Dlatego miał osobną sypialnię.
- I sprowadzał kochanki do domu twojej matki?
Cieszyło go, że nie może w to uwierzyć. Tak powinno być. Bez względu na to, ile kobiet przewinęło się
przez sypialnię ojca, Matthew nigdy tego nie zaakceptował, nigdy nie uznał, że to normalne.
- Och, Matthew, nie wiem, co powiedzieć.
- Nie musisz. To obrzydliwe. Po co się pobierać, skoro masz oszukiwać partnera? Słowa przysięgi powinny
coś znaczyć, ale chyba tak nie jest.
Skinęła głową.
- Powinny i znaczą. Chyba nawet ci, którzy zdradzają, chcieli dobrze, wymawiając je przed ołtarzem.
- Optymistka z ciebie - mruknÄ…Å‚. - Ale ja w to nie wierzÄ™.
- Dlaczego?
- Ojciec zdradził matkę w ich noc poślubną - wyjaśnił. Widząc jej otwarte usta ze zdziwienia, skinął głową.
- Tak jest. W noc poślubną. Powiedział mi, kiedy miałem jakieś dwanaście lat. Chwalił się. Co ty na to?
Potrząsnęła głową.
- To okropne.
- Pytasz, jak to się stało, że twoja siostra została przynętą? A ja chciałbym wiedzieć, jakim cudem mój brat
okazał się takim samym draniem, jak nasz ojciec. Widział, jak to się odbiło na naszej rodzinie, jak cierpiała
matka, jak po wypadku... - Matthew urwał nagle i wbił wzrok w sufit.
- Wypadku? - powtórzyła.
Matthew nadal słyszał krzyki, czuł smród alkoholu z sypialni ojca, zapach strachu i rozpaczy matki, słyszał
syreny policyjne, jakby to wszystko działo się teraz, a nie przed prawie dwudziestoma laty. Odetchnął
głęboko.
- Pewnego wieczoru matka wróciła do domu i zastała ojca w łóżku z kochanką. Choć to nie był pierwszy
raz, nie wytrzymała.
- Nie wytrzymała? - powtórzyła niepewnie.
Delikatnie mówiąc.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]