[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całkiem biała, gdyby nie wyraziste piegi.
- Pójdziesz, kochanie, przyrzekam, ale nie teraz. Najpierw
musimy pobrać ci krew.
- Nie chcę zastrzyków! - wykrzyknął, kiedy pielęgniarka zaczęła
masować żyłę w zgięciu szczupłego ramionka.
- To potrwa tylko chwilę, mój mały - zapewniła go. Krzyk
przeszedł w cienki pisk, kiedy chłopczyk ujrzał, jak krew zaczyna
wypełniać strzykawkę.
- Nieee! Ja chcÄ™ do mamy! Ja chcÄ™ do domu!
Druga pielęgniarka podłączyła go do aparatu EKG. Nora
wpatrywała się w linie dziko skaczące na monitorze, które
jednak już po chwili wskazywały normalne, szybkie bicie serca
przestraszonego dziecka.
- Jak mnie nie puścicie, poskarżę się tacie. On jest policjantem,
przyjedzie tu z rewolwerem i was aresztuje!
Krzyk przerodził się teraz w rozdzierający płacz.
- Zaraz cię rozwiążemy - obiecała Nora - tylko jeszcze trzeba
zrobić kilka zdjęć. Musimy się upewnić, że twój upadek nie
spowodował jakichś urazów.
- To nie był żaden upadek - oznajmił z dumą czterolatek. - Ja
skakałem na pajęczynie.
- Na pajęczynie?
- Na pajęczynie człowieka-pająka. Hej, co wy znowu robicie? -
krzyknął, widząc, jak pielęgniarka rozcina mu piżamę. -Niech pani
73
RS
tego nie robi! Mama dopiero co mi ją kupiła! Będzie na mnie
wściekła!
- Jasonie, musimy cię zbadać - uspokajała go Nora. -Przyznamy
się mamie, że to my zniszczyliśmy ci piżamę, przyrzekam, ale postaraj
się być dużym, grzecznym chłopcem i powiedz mi, gdzie cię boli?
Piętnaście minut pózniej było już po badaniu i rentgenie.
Okazało się, że poza zwichniętym nadgarstkiem i wielkim guzem na
głowie, chłopczyk wyszedł z opresji cało. Według Nory Jason był nie
tylko małym krzykaczem, ale także dużym szczęściarzem. Chociaż
dziecięce ciała są zdumiewająco elastyczne, to z pewnością nie
przystosowane do spadania na twarde deski z pierwszego piętra.
Pielęgniarka wypisywała nazwisko dziecka na plastykowej
opasce, umocowanej na przegubie jego dłoni, gdy do gabinetu weszła
rejestratorka.
- Matka chłopca już jest.
Przez szklane drzwi Nora dojrzała ładną, młodą i wyraznie
przerażoną kobietę. Ze śladami łez na policzkach, mnąc w dłoniach
higieniczną chusteczkę, niespokojnie przemierzała poczekalnię przed
biurkiem rejestratorki. Nora aż za dobrze znała ten wyraz panicznego
strachu malujÄ…cy siÄ™ na jej twarzy.
Dziewięć lat temu, tamtego dnia, przypominała sobie wszystkie
modlitwy, których nauczyła się w dzieciństwie. W najgłębszej
rozpaczy składała Bogu obietnicę za obietnicą: jeżeli On uratuje życie
Dylana, to ona już nigdy na swoje dziecko nie podniesie głosu, jeżeli
On pozwoli Dylanowi przeżyć, to ona jakoś - mimo ciężkich studiów
74
RS
medycznych - znajdzie czas na oglÄ…danie z synkiem Ulicy
Sezamkowej. Jeśli tylko Bóg nie da mu umrzeć, ona zrobi wszystko..
Absolutnie wszystko.
Pamiętała, że zaciekle powstrzymywała się od płaczu, co jej się -
o dziwo - udało. A potem, kiedy oznajmiono jej, że dziecko nie żyje,
tak bardzo starała się nie krzyczeć. I zemdlała.
Poprosiła Mabel, aby zawiadomiła panią Winters, że zaraz do
niej wyjdzie. Wypiła pół szklanki wody, odetchnęła parę razy głęboko
i weszła do poczekalni.
- Dzień dobry, pani Winters - powitała matkę chłopca
uspokajającym uśmiechem. - Jestem doktor Anderson, zajmuję się
pani synkiem.
- Gdzie on jest? - spytała kobieta z błędnym wyrazem oczu. -
Gdzie jest mój Jason?
- Ciągle w gabinecie zabiegowym - odpowiedziała Nora.
- Jest przytomny i czuje siÄ™ dobrze.
Jakby w odpowiedzi z gabinetu- doszedł donośny krzyk dziecka.
- On cierpi! Ja powinnam być przy nim!
- Niestety, będzie go pani mogła zobaczyć dopiero za parę
minut.
- Nie pozwolili mi polecieć z nim helikopterem, zabrali mi go, a
teraz nie dają mi go zobaczyć. Chcę wiedzieć dlaczego.
Ton głosu pani Winters wskazywał, że - jak nauczyło Norę
doświadczenie - kobieta była na skraju histerii. Lekarka położyła jej
dłoń na ramieniu.
75
RS
- Wiem, że zależy pani na jak najlepszej opiece nad synem i taką
mu zapewniamy. Teraz robią mu tomografię komputerową, która jest
zupełnie bezbolesna. Chodzi o ustalenie, czy nie ma wewnętrznych
obrażeń mózgu.
Rozległ się kolejny wrzask dziecka.
-O Boże. - Twarz kobiety odzwierciedlała najwyższą matczyną
udrękę, taką zapewne jak dziewięć lat temu twarz Nory. - To dlaczego
on tak krzyczy?
- Bo jest rozzłoszczony i przestraszony. Może pani będzie trudno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]