[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdrowym ramieniu i zaczęła głaskać go po twarzy, po dłoni,
aż w końcu zapadł w spokojny sen.
Poczuła, jak ogarnia ją spokój, ciepło i bezpieczeństwo,
których tak bardzo potrzebowała. To było zdradzieckie uczu-
cie, postanowiła więc nie zostawać z nim na resztę nocy.
Pewna, że śpi spokojnie, wstała i wróciła do pokoju goś-
cinnego.
Może Rick spodziewał się, że ona odejdzie, i dlatego na
wszelki wypadek nie dzielił się z nią swoimi uczuciami? A
ona zrobiła dokładnie to, czego się obawiał.
Kiedy Rick obudził się następnego ranka, czuł się słabo.
Dlatego właśnie nie znosił brania pigułek. Miał wrażenie,
55
S
R
że jego umysł znajduje się we mgle, reakcje są spowolnione,
myśli się plączą. Koszmary sprawiały, że czuł się jeszcze go-
rzej, chociaż ten, który przyśnił mu się ostatniej nocy, nie był
tak zły, jak inne. Z ledwością przypomniał sobie, że śnił o
Kate, o jej dotyku, jej głosie. Prawie czuł jej ciało obok swo-
jego. Potrząsnął głową i stwierdził, że to tylko sen.
Poszedł do kuchni i nalał sobie kubek kawy. Kiedy usły-
szał muzykę, poszedł za jej dzwiękiem do tylnych drzwi. Za-
trzymał się w progu i uśmiechnął.
To był przyjemny widok - Kate pochylona nad kosiarką,
dolewająca paliwa. Ale jego uwagę natychmiast przyciągnęły
jej szorty, ledwo przykrywające zgrabne pośladki. Bardzo ob-
cisły top opinał się na jej piersiach i wyraznie było widać, że
nie ma pod nim stanika.
To będzie ciężki poranek, pomyślał, już czując napięcie.
Nie wydając z siebie żadnego dzwięku usiadł na wiklino-
wej sofie, oparł stopy na stoliku, a ramię na poduszce. Nie
było potrzeby jej denerwować, skoro roztaczał się przed nim
tak wspaniały widok. Chciał jej pomóc, ale wiedział, że mu
na to nie pozwoli.
Chciał, żeby dzisiaj było między nimi tak, jak wczoraj.
Siedzieli razem jak dwoje przyjaciół, oglądali filmy, nie zbli-
żając się zbytnio do siebie i nie dotykając tematu bliskiego
rozwodu. Na samą myśl o tym Rick czuł mdłości, ale starał
się być ostrożny, nie mówić za dużo i cieszyć się jej towarzy-
stwem. Tak bardzo za nią tęsknił, a przez chwilę miał wraże-
56
S
R
nie, że jest tak jak kiedyś.
Przyglądał się, jak włącza silnik. Miała na sobie parę woj-
skowych butów, które jej kiedyś kupił, i czerwoną czapkę ba-
seballową. Kiedy już silnik zaskoczył, zaczęła kosić trawę do-
okoła basenu. Był tak dumny, że jest jego żoną - nie tylko
dlatego, że była tak niesamowicie piękna, ale również dlate-
go, że miała wielkie serce. To, że była tutaj pomimo ich kło-
potów, stanowiło tego najlepszy dowód.
Kate zgasiła silnik i przestawiła kosiarkę na bok. Kiedy go
zobaczyła, zatrzymała się gwałtownie.
- Jak dawno wstałeś?
- Dopiero co. Ale ty jesteś chyba na nogach od dawna. -
Wskazał kilka doniczek z kwiatami gotowymi do zasadzenia.
Zmrużyła oczy, podchodząc do niego bliżej.
- Byłam też już na zakupach. Pomyślałam sobie, że te
kwiatki ci się spodobają. Nie masz nic przeciwko temu, praw-
da?
- Oczywiście, że nie. Przestań pytać mnie o takie rzeczy,
jakby to nie był twój dom. - Otworzyła usta i Rick wstał. -
Wiem, co powiedziałem, ale to jest twój dom.
- Czy to znaczy, że mogę przejąć łazienkę?
- O nie - jęknął.
Uśmiechając się, otrzepała ręce i weszła na werandę.
- Jak się czujesz?
- Wspaniale.
Spojrzała na niego uważnie i zmarszczyła brwi.
- Posiedz tu sobie trochę.
- Jestem już zmęczony siedzeniem. Jestem zmęczony nic-
57
S
R
nierobieniem.
- To niedobrze. Pograj sobie w jakąś grę komputerową.
- Jedną ręką?
- Spróbuj postrzelać do kaczek.
- To nie jest dla mnie żadne wyzwanie. - Skrzywił się.
- Janet przyniosła książki. Poczytaj.
- Może pózniej.
- W czym więc mogę ci pomóc?
- W niczym. - O mało co nie warknął.
Kate zignorowała to, wiedząc, że miał zeszłej nocy kosz-
mar.
-To chodz na słońce i usiądz obok mnie, kiedy będę sa
dziła kwiaty.
Chwyciła składane krzesło i poduszkę. Rick poszedł za
nią, wziął od niej poduszkę i usiadł, podczas gdy ona uklękła i
zaczęła kopać.
-Spotykasz się z kimś? - zapytał.
Odwróciła się i spojrzała na niego. Jak może mnie o to
pytać? pomyślała z irytacją i wzięła głęboki wdech.
- Nie, a ty?
- Oczywiście, że nie. Przecież nikogo oprócz ciebie tu nie
ma.
- Wcale mnie to nie dziwi. Jesteś fatalnym pacjentem.
- Nie ma nikogo innego, Kate. I nigdy nie będzie.
Zamarła i spojrzała mu w oczy. Nie powiedział jej cze-
goś takiego od bardzo dawna. Co miała na to odpowiedzieć?
Dziękuję? Miło to wiedzieć? Jeśli nikogo innego nie będzie,
to dlaczego nie możesz rozmawiać ze mną? Był jej mężem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]