[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie tego. Gdy tak siedział, walcząc z myślami,
podniósł się słabym ruchem na nogi i wykrzyknął z
radości.
- Ziemia, Janino! - wydarł się okrzyk z jego
spieczonych warg.
- Dzięki ci Boże, ziemia!
Dziewczyna zaczęła rozglądać się także. I oto, nie
dalej jak w odległości stu jardów, spostrzegła żółty
piasek brzegu, a dalej bujną zieleń podzwrotnikowej
dżungli.
Teraz możesz go ocucić - rzekła Janina Porter - gdyż
i w niej obudziły się wyrzuty sumienia z powodu
tego, że powstrzymała Claytona od okazania pomocy
ich towarzyszowi.
Trwało to dobre pół godziny, zanim pan Turan dał
oznaki życia, otwierając oczy, a dopiero pózniej
udało się im przekonać go, że spotkało ich szczęście.
Tymczasem łódz już ocierała się dnem o piaszczysty
brzeg.
Pod wpływem wypitej orzezwiającej wody i podniety
wynikającej z odzyskanej nadziei Clayton znalazł w
sobie siły do przejścia płytką wodą do brzegu z linką
w ręku i przyciągnięcia łodzi. Koniec sznura
przymocował do niewielkiego drzewa, rosnącego na
wyniosłości niskiego brzegu, gdyż był przypływ
morza i mógł się obawiać, że woda uniesie ich znów
na morze z odpływem. Było bardzo możliwe, że nie
starczy mu sił, aby przenieść Janinę Porter na brzeg
jeszcze przez dłuższy czas.
Zaraz potem udał się chwiejnym krokiem, potykając
się z wycieńczenia, do rozpościerającej się tuż
dżungli, gdzie widać było wielką obfitość
podzwrotnikowych owoców. Znajomość dżungli,
jaką zawdzięczał Tarzanowi, pozwoliła mu
rozróżnić, jakie owoce były jadalne i po godzinie
oddalenia powrócił na brzeg, niosąc małe naręcze
pożywienia.
Deszcz ustał i słońce dopiekało tak bezlitośnie, że
Janina Porter prosiła koniecznie, by spróbowano
natychmiast dostać się do lądu. Wzmocnieni jeszcze
bardziej przez pożywienie przyniesione przez
Claytona wszyscy troje zdołali przedostać się w cień,
jaki mogło dać niewielkie drzewo, do którego była
przywiązana łódz. Tu, zupełnie wyczerpani z sił,
ułożyli się na spoczynek i przespali aż do czasu, gdy
się ściemniło.
Miesiąc przeżyli na wybrzeżu stosunkowo
bezpiecznie. Odzyskawszy siły, dwaj mężczyzni
zbudowali schronisko z gałęzi, rozpięte dość wysoko
nad ziemią, by mogło zabezpieczyć od większych
zwierząt drapieżnych. W dzień zbierali owoce i
chwytali drobne zwierzÄ…tka, nocÄ… chronili siÄ™ do
swego schroniska, gdy dzicy obywatele dżungli
napełniali puszczę w czasie ciemnych godzin
okropnymi rykami.
Spali na pękach traw, a jako przykrycie w czasie
nocy Janinie Porter służyło tylko palto Claytona, to
samo, które miał na sobie podczas pamiętnej
wyprawy do lasów Wiskonsinu. Clayton zrobił z
gałęzi przepierzenie dzielące ich leśne schronisko na
dwie połowy: jedną, przeznaczoną dla Janiny Porter,
a drugÄ… - dla pana Turana i dla siebie.
Od razu Rosjanin wykazał wszystkie cechy swego
charakteru - samolubstwo, ordynarność, arogancję,
nikczemność i nieopanowanie. Dwukrotnie doszło
między nim a Claytonem do bójki z powodu
zachowania się Turana względem Janiny Porter.
Clayton bał się pozostawić ją samą z nim na jedną
chwilę. %7ływot Anglika i jego narzeczonej byłjedną
straszną udręką, a jednak pomimo wszystko żyli, nie
tracąc nadziei, że w końcu znajdzie się ocalenie.
Myśli Janiny często powracały do dawnych
wspomnień, jakie wyniosła z tych brzegów. Ach,
gdybyż niezwyciężony bożek leśny z dawno
zaginionej przeszłości znalazł się z nimi. Znikłaby
wszelka obawa przed szukającymi żeru zwierzętami
lub przed zwierzęcej natury Rosjaninem. Nie mogła
się powstrzymać od robienia porównań tej
niedostatecznej opieki, jaką jej zapewniał Clayton,
od tego, czego mogłaby oczekiwać, gdyby Tarzan na
chwilę spotkał się z nieszczęsnym i zagrażającym
zachowaniem siÄ™ pana Turana. Pewnego razu, kiedy
Clayton udał się do małej rzeczki po wodę, a Turan
odnosił się do niej ordynarnie, dała wyraz swym
myślom, mówiąc głośno:
- Powinien pan być rad temu, panie Turan, że nie ma
tu biednego pana Tarzana, który utopił się, spadłszy
do wody z pokładu okrętu wiozącego pana i pannę
Strong do Cape Town.
- Zna pani tego osła? - zapytał Turan drwiąco.
- Znam tego człowieka - odrzekła. - Jedynego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]