[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kupić w Denver. A po południu Lee o mało w to nie zajrzał.
Houston otworzyła niebieskie pudełko i wyjęła coś przezroczystego, czarnego, z szeroką
koronką.
Zauważył, że była to damska bielizna, ale na pewno nieodpowiednia dla damy. Z
niedowierzaniem patrzył, jak panie popijały wino i chichocząc rozwijały dalsze prezenty.
Były wśród nich dwie pary czerwonych pantofli na wysokich obcasach, jeszcze więcej
przezroczystej bielizny i jakieś obrazki, które sobie pokazywały, zataczając się ze
śmiechu. Odstawiono krzesła i rozpoczęły się tańce.
Panna Emily usiadła przy pianinie, którego Edan przedtem nie zauważył; zaczęła bębnić.
Dziewczyny tańczyły - podnosiły wysoko spódnice i machały nogami.
81
- To jest kankan - zawołała Nina, z trudem łapiąc oddech. - Udało nam się z mamą uciec
przed tatą i Lee, kiedy byliśmy w Paryżu. Wtedy to zobaczyłyśmy.
- Próbujemy jeszcze raz? - spytała Houston i po chwili osiem dziewcząt machało wysoko
podrzuconymi spódnicami w rytm melodii, którą Emily wygrywała na pianinie.
- Odpoczywamy! - zawołała Sara Oakley. - Przyniosłam wam do poczytania poezje.
Gdy Edan był chłopcem, pożyczali sobie z kolegami tomik, który czytała teraz wytworna
panna Oakley: Fanny Hill.
Zaczęły się śmiać i chichotać, poklepując Blair i Houston. Kiedy Sara skończyła, Houston
podniosła się i oznajmiła:
- A teraz, najdroższe koleżanki, mam dla was niespodziankę! Chodzmy na górę.
Dopiero po kilku minutach Edan mógł się ruszyć. Co takiego mogło być na górze? Co
jeszcze więcej mogły zrobić? Umrze z ciekawości, jeśli tego nie sprawdzi. Wydostał się
ze swojej kryjówki, obszedł dom i zobaczył światło w północno-wschodnim narożnym
saloniku. Zaczął się wdrapywać po pnących różach.
Nic dotychczas nie przygotowało go na widok, jaki teraz ukazał się jego oczom. W
pokoju panowała ciemność, tylko za przejrzystym jedwabnym ekranem ustawiono jasno
płonący kandelabr. Między ekranem a światłem stał skąpo odziany, dobrze umięśniony
mężczyzna, ustawiając się w różnych pozach, aby najlepiej zaprezentować muskuły.
- Ja mam dosyć - powiedziała panna Emily i wraz z Niną odsunęły ekran.
Przez moment siłacz stał oniemiały, ale pijane panny zaczęły klaskać i wiwatować, więc
wyszczerzył zęby w uśmiechu i dalej się prężył.
- Nie taki potężny jak mój Kane! - krzyknęła Houston.
- Pokonam go! - odkrzyknął siłacz. - Każdego położę!
- Nie Kane a - upierała się Houston.
Edan zsunął się po różanych pnączach. Kane chciał, żeby chronił panie, ale kto ochroni
mężczyzn przed kobietami?
W sobotę rano Kane trzasnął drzwiami od swego gabinetu już piąty raz w ciągu godziny.
- %7łe też akurat dzisiaj Houston musi być chora - jęczał, siadając za biurkiem. - Nie
sądzisz, że boi się ślubu, co? - spytał Edana.
- Raczej coś zjadła albo wypiła - wyjaśnił Edan. - Słyszałem, że kilka młodych dam z
Chandler jest dziś niedysponowanych.
Kane nie oderwał wzroku od dokumentów.
- Pewnie wypoczywają przed jutrem.
- A ty? - spytał przyjaciel. - Nie denerwujesz się?
- Ani trochę. Zwyczajna rzecz. Ludzie przecież robią to codziennie.
Edan wychylił się, wziął do ręki dokument, w który Kane się wpatrywał, i odwrócił go we
właściwą stronę.
- Dziękuję - mruknął Kane.
82
13
Dzień ślubu był tak piękny, jakby go specjalnie stworzono na tę nadzwyczajną okazję.
Opal obudziła służbę o piątej i rozpoczęła staranne pakowanie dwóch ślubnych sukien i
dwóch welonów. Houston słyszała, jak matka kręci się na dole, ale leżała jeszcze przez
kilka minut. Spała niewiele, przewracała się z boku na bok i myślała o dzisiejszym dniu.
Modliła się, żeby w ciągu nadchodzących lat Kane ją pokochał.
Kiedy matka przyszła ją obudzić, miała już ochotę wstać i powitać nadchodzący dzień.
Wszystkie trzy były gotowe do wyjścia o dziesiątej. Pojechały do domu Taggerta
powozikiem Houston, a Willie podążył za nimi pożyczonym wozem, na którym jechało
pokryte muślinem łóżko i opakowane suknie. Na miejscu czekało już kilkanaście
dziewcząt ze Stowarzyszenia Sióstr.
- Stoły są już gotowe - powiedziała Tia.
- I namioty - dodała Sara.
- A pani Murchison gotuje już od czwartej - wtrąciła Ann Seabury pomagając wyjmować
suknie.
- A kwiaty? - spytała Houston. - Czy ułożono je wszędzie zgodnie z moim projektem?
- Myślę, że tak - odpowiedziała jedna z dziewcząt.
Panna Emily wystąpiła do przodu.
- Houston, sprawdz lepiej sama. Niech ktoś dopilnuje, żeby twój mąż siedział w swoim
gabinecie, a ty możesz obejść dom.
- Mąż - mruknęła Houston, gdy Nina pobiegła zatrzymać Kane a. Wszyscy pilnowali,
żeby nie zobaczył panny młodej przed ślubem.
Przeszła przez wszystkie pokoje na dole i podziwiała dekoracje, które sama
[ Pobierz całość w formacie PDF ]