[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kobieta z notesem wskazała Cat krzesło. Dillona posadzono po jej prawej stronie, Marię, z Alexą na ręku,
po lewej. Larry siedział obok Marii, a dalej psychiatra.
Przez kilka sekund Cat starała się nie patrzeć na salę. Wiedziała, \e rzędy składanych krzeseł są pełne
ludzi, słyszała szum kamer i aparatów fotograficznych. Nieznajomy mę\czyzna w granatowym garniturze
wymienił po kolei ich nazwiska i poprosił, by w trakcie konferencji nie robiono zdjęć. Pierwszy odpowiadał
na pytania doktor Poole, psychiatra. Miał przygotowane krótkie wystąpienie.
- Pani Darah Rankin - powiedział - kobieta, która porwała Alexę, to bardzo powa\nie chora osoba. Obecnie
jest pod ścisłą kontrolą psychiatryczną. Ma zapewnioną niezbędną opiekę.
Jeden z reporterów wstał.
- Czy została oskar\ona o porwanie dziecka?
Larry odpowiedział na jego pytanie:
- My jej nie oskar\yliśmy. Rozumiemy, \e pani Rankin wiele wycierpiała. Wystarcza nam fakt, \e, jak
powiedział doktor Poole, jest pod opieką lekarską.
- Obawiam się, \e wpłynie oficjalne oskar\enie władz Nevady o porwanie dziecka i nara\enie jego \ycia na
szwank - wtrącił się mę\czyzna w granatowym garniturze. - To jest ustawowy obowiązek. Sąd orzeknie, czy
pani Rankin ponosi pełną odpowiedzialność za swój czyn, czy te\ będzie uwolniona z zarzutów.
Wstała jakaś kobieta.
- Panie McKenna, z naszych zródeł wynika, \e ta historia zainspirowała pana do wykonania skoku nad
pewnym wąwozem, niedaleko góry Shasta, na motocyklu przygotowanym specjalnie do tego celu.
Dillon potarł skroń palcami lewej dłoni.
- Czy to zródło to nie jest przypadkiem pan L.W Creedy? - zapytał.
- Nie wolno nam ujawniać informatorów.
- Có\, zostali państwo wprowadzeni w błąd. Ju\ dawno z tego zrezygnowałem. I nawet tak śliczne dziecko,
jak mała Alexa, nie jest w stanie skłonić mnie do zmiany zdania w tym względzie.
Ktoś inny zapytał:
- Pani Todd, jakie to jest uczucie odzyskać własne dziecko?
- Tego nie da się opisać. To największa radość w moim \yciu.
- Panno Beaudine, czy przywiązała się pani do małej? Na dzwięk swojego nazwiska Cat poczuła ucisk w
gardle. Chrząknęła.
- Czy się przywiązałam? - wykrztusiła zduszonym głosem, wpadając w falset na ostatniej sylabie.
Zgromadzeni wybuchnęli śmiechem. Cat jednak wyczuła, \e
reporterzy czują do niej sympatię. Odetchnęła z ulgą. Nie było tak zle, jak sobie wyobra\ała.
Teraz pytania padały szybko, jedno po drugim. Przez następne dwadzieścia minut Dillon, Cat i Toddowie
musieli opowiedzieć o ka\dym szczególe. Poruszano tyle spraw, \e Cat zaczęła mieć nadzieję, \e jej związek
z Dillonem i to, co się wydarzyło w ciągu tych trzech dni, w ogóle nie wyjdzie na jaw.
Były to płonne nadzieje. To pytanie musiało paść. Wysoka kobieta o dzwięcznym, donośnym głosie
zawołała:
- Chodzą plotki, \e w tym okresie nawiązał się romans pomiędzy panem, panie McKenna, a panną
Beaudine. Czy mo\e pan to skomentować?
51
Na ustach Dillona zastygł uśmiech. Pochylił się do mikrofonu.
- Nie - powiedział bardzo wyraznie.
Ktoś uniósł do góry gazetę. Na pierwszej stronie opublikowano jedno z dwóch zdjęć, które fotograf zrobił
bez wiedzy i zgody Cat i Dillona, w chwili kiedy całowali się namiętnie w kuchni.
- A czy to mógłby pan skomentować, panie McKenna? - zapytał ironicznie.
Tym razem Dillon nawet nie usiłował się uśmiechnąć.
- Ju\ oświadczyłem, nie mam nic do powiedzenia na ten temat. Między mną a panną Beaudine nic nie ma.
- Jeśli to jest nic - powiedział reporter, trzymający gazetę - to chciałbym zobaczyć, jak wygląda coś .
Na sali rozległy się chichoty i szepty. Tym razem nie brzmiały przyjacielsko.
- W porządku - wtrącił mę\czyzna w granatowym ubraniu. - Proszę o uwagę. Czy są jeszcze jakieś
pytania?
Cat pochyliła się do mikrofonu. Sala zamilkła. To było okropne. Nie mogła wydobyć z siebie głosu, a
wszyscy wpatrywali się w nią w napięciu. Westchnęła głęboko i zaczęła:
- Chciałabym powiedzieć coś na ten temat. Na temat mnie i pana McKenny.
Na sali zapadła taka cisza, \e było słychać topniejący na zewnątrz śnieg. Cat czuła wpatrzone w nią oczy,
baczne i uwa\ne. Wszystkie te spojrzenia nie miały znaczenia. Wa\na była tylko jedna para oczu - Dillona.
Nie miała odwagi odwrócić głowy. Jeszcze raz wzięła głęboki oddech, a\ zapiszczało w mikrofonach. Potem
powiedziała głośno, tak by usłyszał to cały świat:
- Jestem zakochana w Dillonie McKennie. Zebrani byli tak zaszokowani, \e zapadła jeszcze większa cisza.
I wtedy mała Alexa zaśmiała się radośnie i zaklaskała. Zaczęło się pandemonium. Sala zawrzała. Przez
ogłuszający ryk przebił się wrzask:
- McKenna, co pan teraz powie?
Dillon zaklÄ…Å‚ pod nosem.
- Czy mo\e pan to powtórzyć? - poprosił reporter. - Nie dosłyszeliśmy.
- Mówiłem do siebie - warknął Dillon. Cat ciągle nie miała odwagi spojrzeć na niego. Poczuła, jak chwyta
ją za rękę. Zamrugała powiekami i uniosła głowę. Dillon zerwał się z krzesła, przewracając stół i mikrofony.
Sala zareagowała jeszcze większym wrzaskiem.
- Chodz! - zawołał, przekrzykując wrzawę.- Wynosimy się stąd. - Trzymał Cat za rękę.
- Czy nie sądzisz, \e powinniśmy...
- Mówię powa\nie, chodz. - Pociągnął Cat za sobą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]