[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ach, jakiż mam wspaniały głos - powiedziała z naiwną satysfakcją Paula Nazorkoff.
- Nawet w Londynie brzmi pięknie.
- To prawda - przyznał Cowan ze szczerym podziwem. - Idę o zakład, że Londyn
przyjmie ciÄ™ tak samo entuzjastycznie jak Nowy Jork.
- Tak uważasz? - dopytywała się śpiewaczka. Na jej ustach igrał nieuchwytny
uśmieszek świadczący, że uznawała to pytanie za retoryczne.
- Z pewnością - powiedział Cowan.
Paula Nazorkoff opuściła klapę pianina i podeszła do stołu wolnym, kołyszącym
krokiem, który tak efektownie prezentował się na scenie.
- Przejdzmy zatem do interesów - rzekła. - Masz wszystkie kontrakty, mój drogi?
Cowan wyjął papiery z teczki leżącej na krześle.
- Niewiele się zmieniło - zauważył. - Zaśpiewasz pięć razy w Covent Garden. Trzy
razy ToskÄ™, dwa razy AidÄ™.
- Aida - westchnęła primadonna - zanudzi mnie śmiertelnie. Tosca to zupełnie co
innego.
- Wiem - przyznał Cowan. - Tosca to twoja rola. Nazorkoff wyprostowała się dumnie.
- Jestem najwspanialszą Toską na świecie - wyznała szczerze.
- To prawda - zgodził się Cowan. - Nikt ci nie dorównuje.
- Przypuszczam, że partie Scarpii zaśpiewa Roscari?
Cowan przytaknÄ…Å‚.
- I Emile Lippi.
- Co?! - krzyknęła Nazorkoff. - Lippi? Ta szkaradna mała żaba - rech-rech-rech... Nie
będę z nim śpiewać. Pogryzę go, podrapię mu twarz!
- No, no, już dobrze - uspokajał Cowan.
- On nie potrafi śpiewać! Powtarzam ci - to szczekający kundel!
- Dobrze, zobaczymy - powiedział Cowan. Był zbyt mądry, aby przeciwstawiać się
kapryśnym śpiewaczkom.
- A partia Cavaradossiego? - dopytywała się Nazorkoff.
- Amerykański tenor, Hensdale. Paula Nazorkoff skinęła głową.
- Miły chłopiec, śpiewa uroczo.
- SÄ…dzÄ™, że raz wystÄ…pi w tej roli Barrére.
- O, to prawdziwy artysta - przyznała primadonna wielkodusznie. - Ale żeby ta
rechocząca żaba Lippi śpiewał Scarpię! O nie, nie wystąpię z nim!
- Zostaw to mnie - powiedział Cowan uspokajająco. Chrząknął i wziął do ręki kolejny
plik papierów. - Staram się o specjalny koncert w Albert Hall.
Nazorkoff skrzywiła się nieznacznie.
- Wiem, wiem - powiedział Cowan - ale wszyscy tak robią.
- Będę doskonała - oświadczyła Nazorkoff. - Sala będzie wypełniona po brzegi i
zarobię mnóstwo pieniędzy. Ecco!
Cowan znów zaszeleścił papierami.
- A oto całkiem odmienna propozycja od lady Rustonbury - powiedział. - Pragnie,
żebyś przyjechała do niej i zaśpiewała.
- Rustonbury?
Primadonna ściągnęła brwi, jakby z wysiłkiem starała się sobie coś przypomnieć.
- Niedawno... całkiem niedawno natknęłam się gdzieś na tę nazwę. To jakieś
miasteczko lub wieś, czyż nie?
- Owszem. Aadna mała miejscowość w Hertfordshire. Wśród posiadłości lorda
Rustonbury, Rustonbury Castle to prawdziwie feudalna rezydencja, z duchami i portretami
przodków, tajemnymi przejściami i wspaniałym prywatnym teatrem. Oni opływają w
pieniądze i często organizują kameralne przedstawienia. Lady Rustonbury sugeruje, żeby
wystawić całą operę, najchętniej Butterfly.
- Butterfly.
Cowan przytaknÄ…Å‚.
- Są gotowi słono zapłacić. Oczywiście, będziemy musieli pogodzić to jakoś z Covent
Garden, ale mimo wszystko to ci się opłaci finansowo. Prawdopodobnie przedstawienie
zaszczycą członkowie rodziny królewskiej. To będzie znakomita reklama.
Madame uniosła swój nadal piękny podbródek.
- Czyżbym potrzebowała reklamy? - spytała dumnie.
- Dobrego nigdy za wiele - odparł Cowan, nie tracąc kontenansu.
- Rustonbury - szepnęła śpiewaczka - gdzie ja widziałam...
Podniosła się raptownie i podbiegłszy do stołu zaczęła wertować leżący tam magazyn.
Nagle zastygła z ręką uniesioną nad jedną ze stron. Czasopismo niepostrzeżenie zsunęło się na
podłogę, Paula Nazorkoff zaś wolno wróciła na swoje poprzednie miejsce. Aatwo zmieniała
nastroje i teraz sprawiała wrażenie całkiem innej osoby. Zachowywała się powściągliwie,
niemal surowo.
- Przygotuj wszystko do występu w Rustonbury. Chciałabym tam zaśpiewać, ale pod
jednym warunkiem. To musi być Tosca.
Cowan zrobił niezdecydowaną minę.
- Na prywatnym przedstawieniu to będzie raczej trudne, rozumiesz, dekoracje i cała
reszta.
- Albo Tosca, albo nic.
Cowan przyjrzał się jej z uwagą. To, co zobaczył, widać przekonało go, bowiem wstał.
- Zobaczymy, co się da zrobić - powiedział rzeczowym tonem.
Nazorkoff podniosła się również. Zdawało się, że bardziej niż zazwyczaj pragnie
wyjaśnić motywy swej decyzji.
- To moja największa rola, Cowan. Potrafię zaśpiewać tę partię tak, jak nie uczyniła
tego żadna kobieta.
- Rzeczywiście, wspaniała rola - przyznał Cowan. - Jeritza odniosła w niej niebywały
sukces w zeszłym roku.
- Jeritza! - prychnęła śpiewaczka ze wzmagającym się rumieńcem na twarzy i
przystąpiła do długiego wywodu, co też sądzi o swej konkurentce.
Cowan, który przywykł do wysłuchiwania opinii śpiewaków o innych artystach,
wyłączył swą uwagę, póki nie zakończyła tyrady, potem zaś dodał z uporem:
- Tak czy owak, ona śpiewa Vissi d'arte leżąc na brzuchu.
- Czemu by nie? - rzuciła Nazorkoff. - Co temu stoi na przeszkodzie? Zaśpiewam tę
arię leżąc na plecach i wymachując nogami w powietrzu!
- Nie sądzę, żeby zyskało to szczególny poklask - stwierdził z niezmąconą powagą. -
Niemniej jednak takie rzeczy siÄ™ podobajÄ….
- Nikt nie potrafi zaśpiewać Vissi d'arte tak jak ja - oświadczyła Nazorkoff z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]