[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wyglądała, jakby właśnie szykowała się do łóżka. Czuł, że całe jego ciało robi
siÄ™ sztywne.
- Nigdy nie choruję - jęknęła. - Jestem taka ostrożna, nie mogę sobie
pozwolić na chorowanie. Biorę multiwitaminy, wypijam dziennie dwa litry
wody. Ręce myję tak często, że powoli staje się to moją obsesją. Chociaż gdy
ktoś ma do czynienia z tym co ja, mycie rąk jest absolutną koniecznością. Ja...
- Nagle ucichła i zaczęła głęboko oddychać.
Wyglądała przepięknie. Chciał wziąć ją w ramiona i pocałować. Ale
nagle jej twarz zrobiła się biała jak płótno i czym prędzej pobiegła do łazienki.
Dobiegające stamtąd odgłosy nie pozostawiały żadnych wątpliwości.
Faktycznie była chora.
Nie miał pojęcia, co robić. Czy powinien już iść? Czy na wymioty
pomagał rosół? A może raczej herbata z cytryną i imbirem?
Kiedy po jakichś trzech minutach nie usłyszał żadnego dzwięku, zaczął
się niepokoić, czy przypadkiem nie straciła przytomności. Czuł, że tego
wieczoru nie wyczerpał jeszcze wszystkich pokładów męstwa.
Cicho zamknął za sobą drzwi i położył marynarkę na oparciu kanapy
obitej okropnym, kwiecisto-różowym materiałem. Nie była pierwszą dziew-
S
R
czyną, której pomógł w potrzebie. Ale była pierwszą, dla której gotowy był
zrobić wszystko, więc jeśli tak miała wyglądać ich druga randka, niech i tak
będzie.
Chelsea obudziła się, gdy do sypialni zaczęły zaglądać pierwsze
promienie słońca. Czuła się tak, jakby zamiast głowy miała ciężki worek
piasku i co najmniej od tygodnia nie myła zębów. Zakryła oczy i usiadła na
łóżku.
Nagle zobaczyła obok gazetę i talerz z pokruszonymi krakersami, które
ktoś najwyrazniej jadł w nocy. W słoiku po spaghetti stał pojedynczy
pomarańczowy tulipan. I wtedy wszystko sobie przypomniała.
- Damien!
Podczas gdy ona spędziła większą część nocy w łazience, on cały czas
przy niej był. Nie narzucał się i nie stał jej nad głową, po prostu był. Przygoto-
wał dla niej tosty, a sam zrobił sobie kolację z żałosnych resztek, które znalazł
w jej lodówce. Nawet włożył brudne naczynia do zmywarki.
Wstała z łóżka, nie mając pojęcia, w jaki sposób znalazła się w białej
koszuli nocnej z falbankami, której nie miała na sobie od lat. Założyła szlafrok
i wyjrzała na korytarz. Cisza. Nikogo nie było. Nalała sobie szklankę wody i
wyszła na balkon. Uchyliła drzwi, żeby wpuścić do środka poranne słońce,
świeże powietrze i nieco miejskiego hałasu, żeby odsunąć od siebie natłok
myśli.
Co ma powiedzieć temu facetowi, kiedy go znowu zobaczy? Jeśli go w
ogóle zobaczy. Opuściła głowę i jęknęła.
Damien stał przed budynkiem Chelsea, trzymając torebkę ze śniadaniem i
dwa parujące kubki kawy. Przy uchu trzymał telefon.
- Słucham? - usłyszał w słuchawce głos Caleba.
- Cześć, tu Damien. Słuchaj, chcę, żebyś coś dla mnie zrobił.
S
R
Caleb ziewnął i powiedział:
- Nie ma sprawy, stary. O co chodzi?
- Chcę, żebyś poprowadził dzisiaj poranne zebranie.
Cisza.
- Caleb?
- Jestem. Musiałem tylko zerknąć na ekran, żeby upewnić się, czy to
naprawdę ty. - Spóznisz się?
- Tak.
- Zdajesz sobie sprawę, że jest środek tygodnia?
- Caleb...
- Czuję, że muszę upamiętnić ten dzień jakąś specjalną tablicą albo może
paradÄ…...
- Upamiętnij go, prowadząc spotkanie.
- A kiedy siÄ™ pojawisz?
Damien zerknął na balkon na trzecim piętrze. Zobaczył powiewające na
wietrze firanki, co oznaczało, że Chelsea wstała i paradowała po mieszkaniu w
najbardziej seksownej koszuli nocnej, jaką kiedykolwiek widział.
- Nie jestem pewien - powiedział. - Może pózniej. Zadzwonię do ciebie.
- Ale Damien...
Damien oderwał wzrok od budynku i wszedł do środka.
- Słuchaj, pozwól im powiedzieć swoje. Jeżeli coś wyda ci się
interesujące, wykorzystaj to. Sprawdz każdego klienta i zostaw otwarte drzwi
do biura. Aha, i postaraj się nie molestować damskiego personelu. Ufam ci.
- Nie jestem pewien, czy powinieneÅ›.
Damien pchnÄ…Å‚ Å‚okciem przycisk w windzie.
- Jesteś w szpitalu? - zapytał Caleb. - Zostałeś porwany? Ktoś trzyma
pistolet przy twojej głowie?
S
R
Damien zerknÄ…Å‚ na swoje odbicie w lustrze.
- Nic mi nie jest. Mam po prostu coś ważnego do zrobienia.
- A co takiego?
- Jestem z Chelsea.
Caleb zamarł.
- To ta gorąca panienka od kotów?
Damien wziął głęboki wdech.
- Jeżeli jeszcze raz tak ją nazwiesz, dam ci w twarz.
- Dlaczego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]