[ Pobierz całość w formacie PDF ]
planuje.
- Tak, wy, kobiety jesteście w tym o wiele lepsze. Czy mogę spytać, co dziś
pannę Hannah zachwyciło?
Hannah czuła rosnącą niechęć do zastępcy starosty, lecz starała się ją ukryć.
Tyle że on był tak nieznośnie natarczywy!
- Och, jest tu wiele rzeczy - odparła lekkim tonem. - Okna z mozaikami,
piękne lustra, abażury...
- Halo, czy tyle wystarczy? - zawołał szklarz i Hannah pospiesznie minęła
Krasstena. Szybkimi ruchami ułożyła z trójkątów okrąg ze szpicami
wystajÄ…cymi na zewnÄ…trz. Wystarczy niemal na dwa takie!
- Czy możecie wyciąć jeszcze dwa? - Spojrzała na mężczyznę prosząco.
- Z wielką przyjemnością. Rozumiem, co panienka zamierza ułożyć. To
będzie z pewnością wyjątkowa dekoracja. - Szklarz usiadł z uśmiechem, by
wyciąć ostatnie dwa kawałki.
- Taka piękna kobieta jak pani ma prawo otaczać się tyloma lustrami. -
Krassten Juhl znów stał blisko niej.
Hannah przymknęła powieki i odetchnęła ciężko. Boże, co za pajac! Czy nie
lepiej, by milczał, jeśli nie ma nic mądrego do powiedzenia?
- To jest do dekoracji stołu - odpowiedziała, odwracając się powoli. - Lustra
na obrusie stworzÄ… Å‚adny odblask.
- Ależ pani sama błyszczy - komplementował ją Krassten.
Niewiele już brakowało, by Hanna powiedziało mu kilka słów prawdy na
temat zdobywania przychylności kobiet. Przesada nie była dobrą drogą i mogła
odnieść skutek przeciwny do zamierzonego. Tylko nieliczne kobiety mogły
wziąć pochwały i niezgrabne pochlebstwa za dobrą monetę, pomyślała.
- Ile jestem winna? - Ponownie odwróciła się ku rzemieślnikowi, w żaden
sposób nie reagując na przymilanie się starosty.
- To nie będzie wiele kosztowało - powiedział starszy mężczyzna z
zastanowieniem. - W zasadzie to resztki luster, może kilka szylingów?
- Powinniście wziąć przynajmniej za pracę - odparła Hannah, z irytacją
czując, że Kraesten wychyla się jej przez ramię. Wzdrygnęła się i odwróciła,
patrzÄ…c mu ostro w oczy.
- Może pan chce zapłacić za moje kawałki luster?
- Oczywiście, skoro pani nie ma...
Hannah miała ochotę odgryzć sobie język. Powinna się domyślić, że ten
człowiek nie zrozumie przytyku.
- Oczywiście, że mam - nieomal warknęła, wyciągając portmonetkę. Szybko
położyła na ladzie pięć szylingów i ponownie zawiązała haftowany perełkami
woreczek. - Bardzo dziękuję, to było miłe z pana strony. - 2 uśmiechem
przyjęła paczkę, którą wręczył jej rzemieślnik.
- Mam nadzieję, że dekoracja będzie udana - powiedział z ukłonem i
uśmiechnął się żartobliwie. - Zakładam, że ten młody pan nie jest zaproszony?
- Ma pan całkowitą rację. Nie zapraszam nieznajomych na przyjęcia. -
Pozdrowiła szklarza uśmiechem i wyszła na ulicę.
Od razu pożałowała, że nie poprosiła woznicy, by tu zaczekał. Jak teraz
pozbędzie się Krasstena Juhla?
- Czy mogę zaproponować pannie Hannah podwiezienie? - Młodzieniec
znów był przy niej. - To mój powóz tam czeka.
- Nie, dziękuję, wolę się przejść. - Hannah zwietrzyła szansę na samotny
spacer. Kraesten pewnie ma dalej jechać powozem.
- A więc chętnie przespaceruję się z panią. Nie mógłbym pozwolić, by
młoda kobieta chodziła sama po tych zaułkach. No i pogawędzimy sobie miło -
stwierdził, ustawiając się obok Hannah.
- Cóż, miałam nadzieję, że spędzę jakiś czas w samotności. - Westchnęła z
rezygnacją. - Szczerze mówiąc, wolałabym iść sama.
- Pani chyba się tylko krępuje, widzę to po pani. - Juhl uśmiechnął się
niepewnie, wkładając ręce do kieszeni. - %7ładna dama nie lubi chodzić sama do
ponurych uliczkach.
Hannah aż się zaśmiała z wypowiadanych przez niego głupot i pokręciła
głową.
- To nie są ponure uliczki. Jest tu jasno i przestronnie, w dodatku jest dużo
ludzi i powozów. Nawet przez moment nie pomyślałam, że może być tu
niebezpiecznie.
Przyspieszyła tempo, aż spódnica zatańczyła jej wokół nóg. Jeśli Kraesten
nie zamierza jej zostawić w spokoju, to niech się chociaż to wszystko jak
najprędzej skończy. Szybko wyszła zza rogu i prawie potknęła się o biegnącego
psa. Skręciła w większą ulicę i ruszyła w kierunku sklepu kupca Sogaarda. Na
tyle już poznała miasto w czasie załatwiania sprawunków z ciotką, że dokładnie
wiedziała, którędy ma iść.
- Ależ się pani dziś spieszy. - Krassten musiał truchtać, by nadążyć i
podtrzymywać rozmowę.
- Tak, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia i niewiele czasu na
pogawędki. Mój powóz czeka.
- Ale proszę mi powiedzieć, panienko Hannah, który wieczór by pani
pasował, żeby zjeść ze mną kolację? Jeśli mi pani odpowie, nie będę już pani
niepokoił.
Hannah zatrzymała się tak gwałtownie, że starosta niemal musiał zawrócić.
A jeśli nie odpowiem, pomyślała ze złością, to co wtedy zrobisz? Głośno
jednak odrzekła:
- Niestety, mam zajęty każdy wieczór w czasie tego pobytu. Ale mam
nadzieję, że pana pobyt będzie udany.
- A jeśli chodzi o przedpołudnia? Dobra kawa i pyszne ciastko? Chyba to
może się udać? - Kraesten mówił szybko i prosząco. Aż się palił, by lepiej
poznać Hannah.
- Nie sądzę, panie Juhl. Dziękuję jednak za zaproszenie. A teraz naprawdę
muszę załatwić moje sprawy. Do widzenia. - Przeszła ulicę i wpadła do sklepu
kupca Sogaarda. Dopiero wtedy się odwróciła, szukając wzrokiem natręta. Na
szczęście szedł już w górę ulicy. Aż odetchnęła z ulgi i uśmiechnęła się na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]