[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łakomym. Ważył sto dziesięć kilogramów i przepadał za wybornymi,
niestety nieco tłustymi ciastkami.
- Jestem nadzwyczaj szczęśliwy, że mogę gościć tak wybitne
osobistości.
- Cały zaszczyt po naszej stronie - powiedział Szkot. - Pańska sława
wykracza poza granice pańskiego kraju.
- NaprawdÄ™?
- Firma, która nas zatrudnia, uważa pana za jednego z najbardziej
błyskotliwych egipskich przemysłowców... ale nie pochwala pańskiej
współpracy ze Scottish Brewer, z którym bezpośrednio konkurujemy.
- Ach... To niezręczna sytuacja.
- Bardzo niezręczna, przyznaję, ale nie tracimy nadziei, że
wejdziemy na rynek egipski.... Należałoby tylko unieważnić stare
kontrakty i zobaczyć, jak moglibyśmy sporządzić nowy plan z pańskim
udziałem.
- Nie mam nic przeciwko temu - powiedział Egipcjanin - ale jestem
związany z doradcą technicznym, z którym Scottish Brewer
współpracuje bliżej niż z innymi. A nie będzie łatwo obejść jego
zgodÄ™...
- Możemy próbować go przekonać, bez pańskiego udziału
oczywiście. Jeśli się nam nie uda, będzie pan nadal pracować z naszym
konkurentem. Jeśli zaś się powiedzie, podniesiemy w sposób istotny
pańskie wynagrodzenie.
Oczy dyrektora rozbłysły.
- To dobrze... bardzo dobrze. Mój doradca techniczny nazywa się
Andrew Johnson i mieszka przy Sharia el-Din.
ROZDZIAA XXIX
Znalezienie Sharia el-Din nie było łatwe. Z powodu ciągłego i
gwałtownego wzrostu liczby ludności żaden kairczyk nie znał już
wszystkich ulic w mieście.
Na szczęście taksówkarz znał byłego strażnika budynku. Dla jego
kuzyna, właściciela kawiarni, stolica nie miała sekretów.
Rozmawiali długo przy wybornej herbacie miętowej, ale konkluzja
była jasna i ostateczna: Sharia el-Din to nowa uliczka na przedmieściu,
gdzie niedawno pobudowano bloki.
Mimo dość dokładnych wskazówek kierowca wielokrotnie się gubił,
zanim w końcu trafił na właściwą grupę budynków.
%7ładen blok nie był skończony. Wokół betonowych fasad wznosiły
się drewniane rusztowania i nikt nie wiedział, kiedy robotnicy znów
zabiorą się do pracy. Aby uniknąć opłat za ukończenie budowy,
inwestorom opłacało się raczej pozostawić niektóre budynki w obe-
cnym stanie.
- Jeśli trzeba pukać do drzwi każdego mieszkania, nie wyjdziemy
stąd przed miesiącem! - stwierdził Dodson.
- Potrzebujemy informatorów.
Lord Percival podszedł do zamiatacza przesuwającego dostojnym i
bardzo powolnym ruchem kupkę śmieci, które wiatr nieustannie
zwiewał w to samo miejsce.
- Szukam Andrew Johnsona. Mieszka w jednym z tych domów.
Zamiatacz uśmiechnął się.
- Pochodzę z Południa i znam tylko członków mojej rodziny. Ale
mogę ci polecić kolegę.
Suty napiwek umożliwił Szkotowi spotkanie z rzeczonym kolegą,
wyraznie stojącym wyżej w hierarchii, ponieważ za skromną opłatą
pilnował samochodów z dzielnicy.
- Andrew Johnson? Tak, mieszka tutaj. Na parterze ostatniego
bloku. Teraz go nie ma.
- Czy często tu przychodzi?
- Nie, nie często. I z nikim nie rozmawia.
Mimo kolejnego napiwku arystokracie nie udało się dowiedzieć
niczego więcej.
Na drzwiach mieszkania należącego do Andrewa Johnsona wisiała
tabliczka z napisem: A.J., Ltd. w alfabecie łacińskim i arabskim.
Stróż porządku śledził Brytyjczyków kątem oka.
- Johnson to nasz przyjaciel - powiedział Dodson. - Prosił, żebyśmy
poczekali w środku.
- Czy macie klucze?
- Oczywiście.
Mimo iż z solidnego angielskiego pnia, nadinspektor Angus Dodson
od wczesnej młodości używał jednego z najbardziej legendarnych
wynalazków ludzkiego umysłu: prawdziwego szwajcarskiego noża.
Tym narzędziem był w stanie naprawić każdą maszynę, otworzyć
każdą butelkę i każde drzwi.
Ostatni napiwek rozwiał nieufność dozorcy. Grunt to nie wtrącać się
do spraw obcokrajowców.
Dodson znalazł włącznik.
Duża żarówka oświetliła garaż przerobiony na pracownię. Stoły
stolarskie, metalowe kuwety, różnej wielkości naczynia, miedziane
alembiki.
Nadinspektor uczynił kilka kroków, aby zbadać to osobliwe
królestwo.
- Jeśli się nie mylę, to jest mały browar! Lord Percival otworzył
jutowy worek i skosztował znajdującego się w nim produktu.
- Ma pan rację, mój drogi Dodsonie. A oto i surowiec: jęczmień.
Na etażerce zobaczyli kolekcję dzieł egiptologicznych
poświęconych skarbom odkrytym w grobowcu Tutanchamona. Szkot
przekartkował je i znalazł teczkę z fotografiami.
Przedstawiały stare ceglane konstrukcje, zawierające resztki pieca i
małe pomieszczenia, gdzie przechowywano dzbany.
- O co tu chodzi?
- Coś mi świta, nadinspektorze, ale trzeba to sprawdzić na miejscu.
Inna teczka zawierała rysunki ze scenami przedstawianymi na
ścianach egipskich grobowców i liczne teksty hieroglificzne.
- Co tu jest napisane?
- Nie jestem w stanie odczytać dokładnie, ale jedno słowo stale się
przewija: henket, co znaczy piwo.
- Ale po co by urządzano nielegalny browar na przedmieściu Kairu?
W szafie znajdowały się liczne mikroskopy, niektóre bardzo
precyzyjne, oraz probówki zawierające barwne płyny.
- Ten Andrew Johnson prowadzi doświadczenia. Ale czego tak
naprawdÄ™ szuka?
- Mam nadzieję, że będziemy mieli okazję go o to zapytać.
- Zamierza pan spędzić tutaj noc, milordzie?
- Obawiam się, że tak. A jeśli Johnson nie wróci, trzeba będzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]