[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Objęła go także i ich pocałunki w mroku stawały się coraz
bardziej namiętne. Poczuła, że Keith rozpina guziczki jej ko-
szuli i wsuwa dłoń pod spód. Gdy dotknął piersi, wyszeptała:
- Nie tutaj, proszę. Nie tutaj.
Nie spierał się z nią. Wstał i podał jej rękę. Posłusznie się
podniosła. Ruszyli oboje w stronę parkingu, nic nie mówiąc.
SUV Keitha miał rozkładane fotele i przyciemniane szyby,
gwarantujące intymność wewnątrz samochodu. W parę chwil
umościli się w środku.
- Andy, słodka... - wymruczał Keith, pomagając jej po-
zbyć się ubrania. Zrolował swoją koszulkę, aby miała podu-
szeczkę pod głową.
84
S
R
Andrea zdała sobie sprawę, że nigdy jeszcze nie kochała
się w aucie. Jakoś ominęły ją tego rodzaju doświadczenia,
gdy była nastolatką. A z Jerrym nie byli aż tak namiętni, żeby
improwizować cokolwiek poza domem.
W ogóle ludzie robią to podobno w najdziwniejszych miej-
scach i pozycjach, na stojąco, w wodzie, w samolotach, w
szatniach, toaletach... Czuła, teraz już bez wstydu, że z Ke-
ithem chciałaby się kochać wszędzie, szkoda, że dopiero te-
raz jest tego pewna, a nie wówczas, gdy ją o to prosił w la-
tach college'u.
- Ty też jesteś słodki. - Uśmiechnęła się w ciemności i
przeciągnęła się pod nim, lekka jak nigdy, mimo że przecież
czuła na sobie jego ciężar.
Wtargnął w nią prawie natychmiast, bo wiedział, że oboje
bardzo tego pragną. Nie zabezpieczył się, bo niczego ze sobą
nie zabrał. Przecież mieli dziś tylko rozmawiać!
No a jeśli spłodzą dziecko? Nie szkodzi. Wiele Amerykanek
rodzi pierwszy raz w wieku Andrei i nic się złego nie dzieje.
- Uwielbiam cię... Kocham - szeptał tuż przy jej ustach.
Była tak oszołomiona, że nie bardzo rozumiała jego
słowa. Wszystkimi zmysłami przeżywała to, o czym wie-
działa, że istnieje, ale nie doświadczyła tego sama nigdy.
- O Keith, Keith... - jęczała cichutko i połykała łzy,
czując, że pierwszy raz, od kiedy żyje, naprawdę chce jej
się żyć.
Kiedy nagle znieruchomiała z lekko uniesionymi biodrami,
drżąca jak struna, Keith odgadł, że jest bliska ostatecznej
rozkoszy i starał się powstrzymywać własną namiętność
85
S
R
jak najdłużej. Chciał, aby przeżyła z nim prawdziwie udane
miłosne spotkanie. W odpowiedniej chwili dogonił ją, deli-
katnie nakrywając dłonią jej usta; bał się, że nie będzie kon-
trolowała swoich reakcji, a przecież nie byli na parkingu sa-
mi. Pamiętał, że kilkanaście metrów od nich stały jeszcze
dwie inne limuzyny.
Leżeli potem przez chwilę obok siebie, nic nie mówiąc,
jakby zdumieni tym, co zaszło. Wreszcie Keith zapalił
światło i zaczęli zakładać te swoje identyczne spodnie
i koszulki.
- Jaś i Małgosia... - uśmiechnęła się Andrea. - Jednak
miałeś rację. Ciekawe, czy gdzieś w tym lesie stoi domek
na kurzej nóżce. Nigdy nic nie wiadomo!
86
S
R
ROZDZIAA SMY
Andrea poprosiła, żeby ją odwiezć prosto do domu.
Stojąc przed drzwiami, powiedziała, że chciałaby zostać
sama. O dziwo, Keith poczuł ulgę. On także wolał teraz
być sam. Dlaczego tak jest? Czemu oboje pragną samo-
tności po tym, jak byli ze sobą w najcudowniejszy sposób?
Niezbadana jest natura ludzka. Niezbadana, powtórzył
w myślach Keith.
Przed bramą swej posiadłości nacisnął guzik pilota.
Brama otwarła się automatycznie. Wjechał i nacisnął dru-
gi guzik. Uniosły się drzwi jednego z czterech wjazdów
do obszernego garażu. Po chwili wszystko samo się poza-
mykało; Keith, nie oglądając się za siebie, wewnętrznym
przejściem dotarł do holu.
Przez chwilę stał na środku, zastanawiając się, co ma
ze sobą zrobić. Nie, nie pójdzie spać. Czuł, że coś mu
doskwiera. Ta nagle odwzajemniona miłość do Andrei. To
z tym było mu tak niewygodnie... Jak to jest? pytał sam
siebie. Człowiek dąży do czegoś z całej siły, a gdy to nagle
osiąga, przez moment czuje rodzaj pustki.
Wiedziony nagłym impulsem, zadzwonił do Sebastiana
i odwołał jutrzejsze poranne spotkanie; powiedział, że coś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]